Panie pośle Niesiołowski
Ogromnie mnie Pan zawiódł i rozczarował. Pańska postawa jest dla mnie niezwykle bolesna. Czuję się spostponowany, zlekceważony i pominięty. Jest to dla mnie prawdziwa trauma, z którą naprawdę trudno mi sobie poradzić.
Mam nadzieję, że wie Pan, o co mi chodzi. Ale wyjaśniam na wypadek, gdyby Pan nie wiedział. Otóż po swoim jakże bohaterskim i wymagającym wielkiej odwagi osobistej ataku na Ewę Stankiewicz, która śmiała Panu zadawać jakieś pytania, udzielił Pan wypowiedzi „Gazecie Wyborczej”. Powiedział Pan: „Bzdury. Nic mi nie puściło. Piszą to pisowskie lizusy i pismaki, nie przywiązuję do tego w ogóle uwagi. Pani Ewa Stankiewicz nie jest dla mnie dziennikarką, podobnie jak Pospieszalski, Ziemkiewicz, Wildstein, Zaremba, Mazurek czy Karnowscy. To są pisowskie lizusy”. I dodał Pan, że nie podałby Pan ręki żadnemu z nich, bo by ją sobie Pan ubrudził.
I ja się pytam, Panie pośle Niesiołowski: jak Pan mógł mnie w tym gronie nie wymienić?!
Kto, jeśli nie ja, wielokrotnie przedstawiał Pana w swoich komentarzach oraz tekstach satyrycznych w sposób skrajnie złośliwy i niekorzystny? Kto wielokrotnie w podobny sposób się na Pana temat wypowiadał? Za czyj w końcu tekst wytoczył Pan proces wydawcy „Faktu”, jak nie za mój – ten, w którym napisałem o Panu, że „stoczył się do poziomu żula spod budy z piwskiem”? Tyle starań, tyle zabiegów i wysiłków z mojej strony i jak mi Pan odpłaca???
I jeszcze umieszcza Pan na swojej liście takiego Mazurka na ten przykład, któren to Mazurek Robert jest powszechnie znany w kręgach tak zwanych wolnych Polaków jako zdrajca, który nie pójdzie już pod pałac. Ten Mazurek to mnie dobił. Wiadomo przecież, że to krętacz z kredytem, a nie żaden tam pisowski lizus. Jak Pan mógł jego wymienić, a mnie nie?!
Czy Pan w ogóle rozumie, w jakiej sytuacji mnie Pan ustawił? Koledzy patrzą na mnie krzywo, podejrzewają, że pozostaję z Panem w jakiejś zażyłości i że chodzimy razem na wódkę. Zaczynają po kątach szeptać, że jestem na żołdzie Tuska, a i ręki jakby nie chcą podawać, bo może wcześniej Pan nią potrząsał. W moim środowisku pisowskich lizusów grozi mi ostracyzm!
Dlatego bardzo Pana proszę, aby czym prędzej naprawił Pan swój błąd i w jakimś specjalnym oświadczeniu powiedział Pan, że także Warzesze nie poda Pan ręki. Żeby to Panu pomóc uzasadnić, obsmaruję Pana w najbliższym wydaniu Teatrzyku „Przegniły Batonik”.
Liczę, że spojrzy Pan na moją prośbę łaskawie przy okazji swojego najbliższego ataku furii.
Łączę najserdeczniejsze pozdrowienia, ale bez uścisku dłoni
Łukasz Warzecha