Instytut Książki zdecydował, a minister Zdrojewski spodziewał się chyba czegoś innego po KONKURSIE W ZAKRESIE DOTACJI DLA CZASOPISM KULTURALNYCH i postanowił pomóc instytutowi „zmodyfikować” listę laureatów. Zgodził się tym samym z częścią tzw. „prawicowych publicystów”, którzy uskarżali się na dyskryminowanie pewnych opcji politycznych czy światopoglądowych przy wyborze czasopism.
I kto tu zawinił, instytut który dyskryminuje, minister który preferuje czy przewrażliwieni publicyści? Podobno minister zwiększył budżet w celu uzyskania równowagi i harmonii… Bądźmy jednak dorośli, jeśli Instytut Książki ma mieć ręce i nogi, musi być APOLITYCZNY! A ta zbytnia troska ministra jest subtelnym manipulowaniem inicjatywą w zakresie, który nie jest, a przynajmniej NIE MOŻE być sprawą polityczną, czyli w zakresie kultury. Trudno uwierzyć, by chodziło o fair play ze strony ministra Zdrojewskiego. A jeśli Instytut Książki nie jest APOLITYCZNY z własnego wyboru, to niech środowisko artystyczne nazwie rzecz po imieniu.
Więc, niech politycy, ci „zawodowi” i „amatorzy” trzymają się z daleka od KULTURY, tak jest KULTURY, ponieważ mówimy tutaj o czasopismach kulturotwórczych(ładne słowo). Proszę mi tutaj kultury nie upolityczniać, a pisma polityczne niech sponsorują partie(albo niezadowoleni publicyści)!