Marek Mądrzak Marek Mądrzak
4651
BLOG

Jan Pietrzak - jak "zapomnieć" o swojej jednej teczce

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Znany satyryk również dał się poznać jako celebryta IPN i podreptał zapoznać się ze swoimi teczkami już w 2004 r., co cieszy. W ślad za Nowakowskim opublikował swoje wrażenia z lektury, ale nastąpiło w 2010 r., co cieszy bardziej, bo takie relacje o PRL powinny trafić do uczniów i zmniejszać populację lemingów. Sześć lat dzielące lekturę od wydania książki pozostawiało mnóstwo czasu na pracę redakcyjną. W jej wyniku powstała ciekawa książka rozliczeniowa, wypełniona przez ego autora, ale z podstawowymi wiadomościami o działalności Służby Bezpieczeństwa w warszawskim środowisku estradowym i teatralnym lat 70-tych. Nie do przecenienia jest zamieszczona na końcu „lista aktorów-agentów”. Szkoda, że autorowi zabrakło miejsca na odniesienie się do jej treści.

Temat mnie zainteresował, lata po Pietrzaku przeczytałem jego teczki i niestety muszę stwierdzić, że cokolwiek nadużył on zaufanie Czytelników. Przede wszystkim Pietrzak, relacjonując wydarzenia z sierpnia 1981 r. – demonstracja na rondzie (dzisiaj im. Dmowskiego), pominął w książce sygnaturę, treść i nazwisko twórcy teczki pt. Brał udział w występach artystycznych podczas manifestacji zorganizowanej przez „Solidarność” w W-wie przy skrzyżowaniu ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich w dniu 4.VIII.1981.

Teczka oprócz stenogramu z występu Pietrzaka zawiera także notatkę SB-eka z rozmowy profilaktyczno-ostrzegawczej:

                                                                                  Warszawa, dnia 5 sierpnia 1981 r.

 

                                                                                  T A J N E

                                                                                  Egz. nr

 

N O T A T K A

 

            W dniu dzisiejszym o godz. 1000 przeprowadziłem rozmowę z Janem Pietrzakiem organizatorem kabaretu „Pod egidą”, zam. w Warszawie ul. Jazdów /…/. Rozmowę przeprowadziłem w gmachu MSW, na jego życzenie, ze względu na brak innych stosownych okoliczności.

            We wstępie podałem, że celem rozmowy jest jego satyryczno-polityczny i aluzyjny tekst, wygłoszony w dniu 4.08.1981 r. na prowizorycznej estradzie zorganizowanej przez „Solidarność” przy skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich, który osobiście wysłuchałem, zawierający obok akcentów antypartyjnych, również aluzje antyradzieckie /tam gdzie mowa o granicy szczelnie waciakami otulanej/.

            Wyjaśniłem, że w napiętej sytuacji społecznej w kraju nie możemy godzić się na wygłaszanie takich tekstów publicznie na doraźnie zorganizowanych wiecach, gdyż działają one antagonizująco i podgrzewają temperaturę tłumu licznego. Jako profesjonalista nie może nie zdawać sobie sprawy ze skutków, jakie może przynieść takie działanie tym bardzie, że przewidywanie co do reakcji na wypowiadane słowa nie jest trudne do ustalenia, zważywszy również na znajomość powszechną wykonawcy.

            Podkreśliłem, że nie ingerujemy w jego działalność artystyczną odbywającą się w kabarecie, ale znając psychologię tłumu i jego możliwy ujemny wpływ na postawę tego tłumu, musimy zgodnie z zadaniami tego resortu dbać o poszanowanie prawa oraz spokój i porządek publiczny. Z tego względu proszę go w imieniu kierownictwa resortu o wyciągnięcie właściwych wniosków z tej rozmowy i bardziej rozważne działania „artystyczne” w przyszłości.

            Zapytałem, czy jest nadal członkiem PZPR. Odpowiedział, że rozstał się z partią w 1980 r. z osobistych pobudek oraz że nie można posądzać go o brak znajomości psychologii tłumu, gdyż ukończył w poprzednim okresie Wyższą Szkołę Nauk Politycznych przy KC PZPR i został uzbrojony w odpowiednią wiedzę. Wyjaśnił, że w odróżnieniu od polityków, jest zdania, iż tego charakteru wystąpienia, jakie miał z J. Fedorowiczem, nie działają podgrzewająco na tłum, lecz rozładowują jego frustrację i agresję. Zareplikowałem, że nie osiąga się uspokojenia i rozładowania tłumu przy tekstach politycznych i aluzyjnych. Twierdził, że nie jest po stronie ekstremistów z „Solidarności”, co widać w jego programach. Znalazł się tam na estradzie zupełnie przypadkowo, poproszony przez organizatorów jako profesjonalista. Już od dawna nie występował publicznie poza kabaretem „Pod egidą” i jest zdania, że zbyt ostro oceniamy jego postawę. Rozmowę, którą prowadzimy, nie jest pierwszą, jaką przeprowadzono z nim w tym resorcie. Padały wówczas argumenty, aby nawet zmienił zawód. Ci ludzie tak patrzyli na to, że doprowadziliśmy ten kraj do tego, co mamy /w poprzednim okresie rozmowę z J. Pietrzakiem prowadził płk Z. Rybacki na temat jego działalności politycznej w kabarecie/.

            Dowodził, że obecnie stara się być bliżej narodu niż władzy, bo stosunkowo blisko władzy był przez całe swoje życie /b. kadet, przynależność partyjna, powiązania rodzinne/. Twierdził, że trzeba się zawsze wsłuchiwać w to, co mówi naród, gdyż dużo się zmieniło. Trzeba przede wszystkim przeprowadzić reformę, gdyż to już tak długo trwa. Rząd właściwie nic w tej sprawie nie robi. Słuchałem – mówił – M. Rakowskiego w TV. Bardzo mi się to podobało – to było rozsądne wystąpienie, ale konieczne jest jakieś działanie, gdyż ludzie są zmęczeni. Wychodzą i protestują przeciwko temu, że nic się nie dzieje. Nie załatwi się przecież nic przez dodawanie kolejnych kartek w następnych miesiącach. Ludzie wychodzą i protestują, i każdy pretekst może być okazją, nawet wybicie szyby przez protestującą w sklepie kobietę, do większej awantury. Jeśli pół roku temu jeszcze można było uporządkować gospodarkę i podnieść ceny, bo ludzie jakoś by się na to zgodzili i zaakceptowali, to teraz z każdym dniem będzie trudniej zrobić tę reformę i podnieść ceny.

            Nie wdając się w polemikę z jego opinią na temat sytuacji gospodarczej w kraju jeszcze raz poprosiłem o rozwagę w jego działalności artystycznej wykonywanej publicznie i wyprowadzeniu dla siebie wniosków z obecnej rozmowy. Oświadczenie to przyjął bez komentarza. Odniosłem wrażenie, że rozmowa osiągnęła swój cel profilaktyczny i powinna przyczynić się do neutralizacji jego postawy w działalności artystycznej wspierającej „Solidarność”.

            Przemawia za tym jego brak głębszej polemiki z argumentami, będącymi podstawą prowadzonej z nim rozmowy. Przyznał nawet, że niektóre elementy tekstu, zawierające kontrowersyjne sformułowania znalazły się przypadkowo i „wymknęły mu się”. A sam tekst nie był specjalnie przygotowany na tę okazję, lecz powtórzony z poprzednich przedstawień kabaretowych.

            W rozmowie z J. Pietrzakiem wziął razem ze mną udział inspektor Wydz. IV Dep. III MSW kpt. J. Kusztelak.

 

 

                                                      Z-CA NACZELNIKA WYDZIAŁU IV DEP. III MSW

                                                                  PŁK K. M A J C H R O W S K I

 

 

Jeśli wnioski „generała od literatów” są błędne i Pietrzak wcale nie czuł się spacyfikowany, to dlaczego satyryk nie przyznał się do teczki (rozmowy) po blisko trzydziestu latach.

Żeby mieć to już z głowy, wspomnę jeszcze o zupełnie nieważnym z mojego punktu widzenia, a znamiennym dla celebrytów IPN, socjotechnicznym chwycie Pietrzaka. W książce edytowano wyciąg z donosu z 19.04.1979 r. tajnego współpracownika ps. „Marek”. Ponieważ dokument jest czytelny do połowy, wiadomo tylko, kto, na kogo i kiedy donosił. Ale to tylko w książce LTW, bo w samej teczce, a tym bardziej w teczce „Marka” dokument jest czytelny w całości. Nie znam nazwy zabiegu, jakiemu poddano dokument, ale jego „przyciemniona” część ma charakter obyczajowy. Ponieważ „Marek” pisał o Pietrzaku per przyjaciel, mogę stwierdzić, że satyryk ze szkodą dla Czytelników rozliczał się w książce bardziej ze swoim przyjacielem niż ze Służbą Bezpieczeństwa, a polecanie LTW jako wydawnictwa historycznego uznaję za chybione.

Do tematu teczek i Pietrzaka jeszcze tu wrócę.

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura