M.Klukowski M.Klukowski
107
BLOG

Z cyklu kuchnia Polska: Odgrzewane kotlety a’la SLD

M.Klukowski M.Klukowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Krzyżowy konflikt sprawił, iż na nowo powrócił temat oddzielenia państwa od religii. Temat ten nie jest on ani nowy, ani dramatycznie istotny dla naszej polityki, nawet tej wewnętrznej. Odnoszę wrażenie, iż jest to próba chwytania się czegokolwiek, by wrzucić coś do politycznego garnka zwanego potocznie programem politycznym SLD. Jakby się w tym warze rozejrzeć to raczej mizeria niż kaloryczny kotlet. Marzy się lewicy, a w szczególnie tej starszej partyjnej części, pamiętającej dawne dobre czasy, powrót do poprzedniego ustroju, gdzie nie jako z przydziału należał się nie tylko kotlet, ale cały zestaw dnia plus dokładka, a nawet można, by się spodziewać i słodkiej przystawki. Sklepy dla prominentów były bowiem o niebo lepiej zaopatrzone niż dla zwykłego zjadacza chleba. Cenzura ograniczała krytykę ustroju, a jakakolwiek opozycja albo była dyskredytowana lub po prostu ją zamykano. I jak by nie patrzeć dla lewicy był to idealna monopolistyczna zupa demokratyczna. Łyżką dziegciu mogłaby być jedynie religia, która co prawda nie z poselskiej mównicy, ale z kościelnej ambony grzmiała nad jawnie czyniącą się niesprawiedliwością. Nie czyniła tego za każdym razem a w sytuacjach moralnie czy etycznie wątpliwych (z punktu widzenia Kościoła Katolickiego). Jednakże niesmak postkomunistom pozostał.

       Zważywszy, iż relacje pomiędzy religią a władzą są stare jak świat i dziedziny te nie rzadko wspierały się jak mogły. Dziwi mnie uporczywie wyrugowywanie wiary z życia społecznego. Dlaczego nie potrafimy z taką zajadłością tępić naszych narodowych przywar choćby braku kultury, partactwa czy alkoholizmu? I dlaczego politykom szczególnie w poprzednim i obecnym wieku zależy na zerwaniu z religią?

Na pierwsze pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Zaś jeśli chodzi o drugie to wydaje mi się, że jest to spuścizna po wieku panoszących się idei (wszystkich tych -izmów), zaczynając od jeszcze wcześniejszego heglizmu który legł u podstaw materialistycznej koncepcji społecznej i w efekcie idei komunistycznych, rugujących religię jako opium dla ludu, po konsumeryzm gdzie brak jest miejsca na rozwój czegokolwiek chyba że zwiększanie rozmiarów szafy. Komuniści uważali religię za wroga rewolucji bowiem wraz z pełnoprawną władzą stanowiła gwarancję zastałego ładu społecznego, który miał być święty i niezniszczalny. Religia akceptowała i respektowała wszelkie prawa (niekiedy naturalne) gwarantujące wzrost nie tylko dobrobytu ale pozwalała również na rozwój duchowy człowieka. Przeciwna zaś była burzeniu istniejącego już porządku rzeczy.

Czy więc sumienie (istotny element religii) jest tak niebezpiecznym narzędziem dla polityka (w szczególności z SLD) by go zagłuszać i zamykać w domowej alkowie jak do niedawna sex (swoją drogą to sex z religią zamieniły się miejscami. Do niedawna to uciechy cielesne były związane z domowym zaciszem, a religia miała prymat społeczny, a dziś jest odwrotnie). Zapewne działania polityków podlegają ocenie sumienia i w tym momencie nie byłaby to czysta pragmatyczna polityka jaką oni sobie szczególnie cenią.

           Szukając odpowiedzi kiedy nastąpił radykalny rozłam miedzy religią a polityką, dochodzę do wniosku, że jestem w stanie wskazać dwa miejsca w historii czy w kulturze europejskiej, które miały niewątpliwy wpływ na takie podejście polityki na tą kwestię. Otóż pierwsze wiąże się ze słowami Jezusa Chrystusa „oddajcie Bogu co boskie, a cesarzowi to co cesarskie”. Słowa te wiązałbym raczej z tym, że człowiek religijny powinien należycie wypełniać powinności względem Boga, jak i władz ziemskiej. A wiec religijnym nakazem jest płacenie podatków i wywiązywanie się z wszelkich powinności nałożonych na obywatela przez państwo. Z stąd wniosek, że człowiek religijny jest jak najbardziej zaangażowany w dobro wspólne wszystkich obywateli i jego powinnością jest dbanie o wszelkie zobowiązania względem państwa bowiem jest to nakaz religijny. W tym aspekcie żądanie o wyłączenie religii ze świata polityki jest ze szkodą dla państwa.

       Drugi przykład jest związany historycznie z Konkordatem podpisanym pomiędzy faszystowskimi Niemcami a Watykanem, na mocy którego rozwiązano drugą co do wielkości partię polityczną w Niemczech związaną z Kościołem Katolickim. Przykład ten nie jest chlubny dla żadnej ze stron. Przyczynił się on zdecydowanie do przejęcia pełni władzy przez Hitlera i eskalacji przemocy wobec tych, którzy już nie mogli uzyskać wsparcia od liczącej się siły politycznej. Należy pamiętać że właśnie w Niemczech istniała i nadal istnieje tradycja chrześcijańskiej polityki, która ma nadal wpływ na działania władz.

Polityka SLD z czasów gdy była u władzy nie była tak skora do eliminowania religii z życia społecznego. Czemu więc teraz po szeregu afer w których zamieszani byli prominenci SLD i przegranych szeregu wyborów jest wzywany argument o sekularyzacji? Czyżby reszta programu politycznego nie miała nic wspólnego lub niebyła związana ze społeczeństwem?

Na marginesie, oglądając dziś telewizję zauważyłem naszego prezydenta na obchodach dożynkowych na Jasnej Górze. O ironio, a przecież to najwyższa władza stwierdziłą niedawno że należy oddzielić religię od polityki. Chyba, że to polityka może mieszać się do religii?

 

 

 

M.Klukowski
O mnie M.Klukowski

Roszczę sobie prawo do swych myśl i tego co piszę, dlatego domagam się respektowania prawa i dobrego obyczaju przez media (w szczególności jednej wiadomej gazety i jej dziennikarzy) by czerpały pomysły i teksty za zgodą twórcy. Wszystkie prawa zastrzeżone. Prawa do używania, kopiowania i rozpowszechniania wszystkich danych własnych oraz twórczości dostępnych na blogu podlegają w szczególności przepisom Ustawy z dnia 04.02.1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 24, poz. 83 z późn. zm.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości