MacGregor MacGregor
89
BLOG

Marian Miszalski: Kwestia ceny.

MacGregor MacGregor Polityka Obserwuj notkę 0

 

Polecam najnowszy felieton Mariana Miszalskiego, ktory jesliby rownie wladal szabla jak piorem, bylby drugim panem Wolodyjowskim :)
 
 
*Hrabia przy pracy
*Kwadratura trójkąta czyli „przyzwoitura”
*Kto jest tani wobec zagranicy
*Współdecydowanie ma przyszłość!
 
 Jak na „hrabiego” – Bronisław Komorowski zgoła po prostacku potraktował gości od Trójkąta Weimarskiego: najpierw sam siadł pierwszy w gabineciku przyjęć, zanim Mikołaj i Angela zasiedli w swych fotelach, potem, w plenerze, osłaniał się parasolem przed deszczem, ani użyczywszy parasola gościom... Mniejsza o hrabiowski tytuł, ale co z dobrymi manierami? Złośliwi powiadają, że ich erozja to skutek mezaliansu hrabiego wżenionego w „rodzinę resortową”, ale cóż: nie zamkniesz ust złośliwcom, podobnie jak nie zawiążesz pyska wołu młócącemu...
 Pal sześć savoir-vivre, ważniejszy od dobrych manier jest sam trójkąt weimarski. Ale znów: czy naprawdę ta podejrzana figura polityczno-geometryczna jest dzisiaj ważniejsza od dobrych manier?
 Trójkąt weimarski pomyślany został u progu lat 90. jako niemiecko-francusko-polskie „forum konsultacyjne”, ale wkrótce nabrał cech trwałej „organizacji”, tak przynajmniej przedstawiany jest opinii publicznej dzisiaj, chociaż jak na „organizację” brak mu stałej struktury i dokumentu określającego bliżej zakres wspólnych kompetencji. Wygląda na to, że kompetencje kształtują się w trakcie bieżących ustaleń na forum. Ani się obejrzeliśmy, jak od początkowych „konsultacji” objęły już „obronność”, „sprawy finansowe”, „parlamentaryzm”...
 Początkowo trójkąt weimarski miał ułatwiać integrację Polski z Unią Europejską, czyli był czymś na kształt ustanowienia niemieckiej i francuskiej przyzwoitki (niemiecko-francuskiej „przyzwoitury”) w naszych staraniach o członkostwo w UE. Czym stał się w międzyczasie?
 Sądzę, że w międzyczasie stawał się zwolna narzędziem przedwstępnego urabiania, zmiękczania polskich władz wobec przyszłych zamierzeń niemiecko-francuskich na forum UE. Bo i po co zaraz europejski rozgłos?...
 Już za pierwszego sporu o „konstytucję europejską” trójkąt weimarski nie zadziałał i ówczesny prezydent Francji Jakub Chirac wyraził szczerze jego istotę  proponując, żeby „Polska siedziała cicho”. Ale już wcześniej, gdy Berlin nawiązał strategiczne partnerstwo z Moskwą, obeszło się bez jakichkolwiek konsultacji w ramach trójkąta. Potem był rurociąg północny, którym strategiczni partnerzy zaskoczyli, zdaje się, nie tylko Warszawę, ale i Paryż, nawet bez próby zastosowania trójkąta. Podczas rosyjskiego ataku na Gruzję trójkąt weimarski omal się nie rozleciał, a odkąd z Paryża i Berlina nasiliły się naciski na zacieśnienie stosunków z Rosją – trwał w paraliżu. Jednak – siła złego na jednego? –  po katastrofie smoleńskiej bo w czerwcu ub.roku „konsultacje w ramach trójkąta” wznowiono, ma się rozumieć - już z udziałem rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Trójkąt zamienia się zatem w czworokąt; znaliśmy dotąd problem „kwadratury koła”, teraz widać problem kwadratury trójkąta.
 W dziewiczo-naiwnym okresie przedakcesyjnym fanatycy integracji z UE dowodzili, że lepiej być „w środku” UE, niż poza UE, bo wtedy „współdecydujemy”. Wynikała stąd na zasadzie milczącego domysłu groźba, że jeśli nie będziemy „w środku” – to miłująca pokój, prawa człowieka i obywatela oraz samostanowienie demokratycznych narodów Unia Europejska będzie decydować za nas, co może wyjść nam bokiem. Tego, oczywiście, głośno nie dopowiadano, bo jakżeby po Unii Europejskiej spodziewać się czego innego, jak tylko miłości ludzi i obywateli, praw człowieka i samostanowienia demokratycznych narodów? Andrzej Olechowski posunął się wówczas nawet tak daleko w zapale integracyjnym, iż dowodził, że „lepiej o sobie współdecydować, niż decydować”...
 Tej ekwilibrystyce intelektualnej towarzyszyła w tle propagandowa teza z repertuaru politycznej poprawności, że „dobrze jest być wszędzie”, więc uczestniczyć we wszelkich możliwych inicjatywach międzynarodowych, bo w ten sposób wszędzie mamy coś do powiedzenia, niby więc: wszędzie o czymś współdecydujemy. Autorom tej propagandowej melodyjki zabrakło jednak wyobraźni: można być „wszędzie” ale zarazem nigdzie nie tylko nie współdecydować, ale wszędzie tam być poddawanym instrumentalizacji.
 Takie „wszędobylskie współuczestnictwo” przypomina wówczas nie tyle narzędzie robienia polityki, ale coraz gęstszą pajęczynę, krępującą swobodę tejże polityki.
 Po wizycie weimarskich gości u pana hrabiego Prezydenta widać, że motyw kwadratury trójkąta powraca bo na następne spotkanie w trójkącie zaproszony zostanie i prezydent Rosji. Nasza „przyzwoitura” rozrasta się, pajęczyna coraz gęstsza - więc nasze szanse „współdecydowania” zdecydowanie rosną!
 Poprzedni prezydent, Lech Kaczyński, oskarżany był często, że sypie piach w tryby trójkąta weimarskiego, paraliżując jego działalność. Przeciwstawiał się kwadraturowaniu trójkąta, któremu prezydent hrabia Komorowski jest, jak widzimy, przychylny. Ale – toutes proportions gardees – nie o żaden piach chodzi, sądzę, ale o to, co powiedział kiedyś marszałek Piłsudski o generale Sikorskim: „Wobec zagranicy Sikorski był zawsze ode mnie dużo tańszy”...
 Prezydent Komorowski wydaje się też znacznie tańszy od ś.p.Lecha Kaczyńskiego.                                                              
                                                                     Marian Miszalski

 

MacGregor
O mnie MacGregor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka