Maciej Rybiński Maciej Rybiński
139
BLOG

Powrót kagańca

Maciej Rybiński Maciej Rybiński Polityka Obserwuj notkę 0

W związku z aferą rozporkową i rocznicą stanu wojennego przypominało mi się szkolenie na temat stosunku lewicy do stosunku, jakie przeszedłem ponad ćwierć wieku temu. Wykładowca był niezły, bo Włodzimierz Sokorski, były politruk I Armii LWP, minister kultury PRL i pierwszy szef TVP. Plotki mówiły, że nadużywał wszystkich tych stanowisk w celu osiągnięcia satysfakcji erotycznej. Sokorski wyjaśnił mi, że Fryderyk Engels, który zawsze atakował drobnomieszczańską moralność purytańską, nigdy nie żył z jedną tylko kobietą, zawsze miał dwie, przważnie siostry. Najsłynniejsze były dwie rude Irlandki, o które miał do Engelsa pretensje Marks, że dwie na raz i do tego siostry to za dużo. Engels się obraził i wstrzymał Marksowi zapomogę tak długo, aż ten nie przeprosił. Sam Marks był w duchu drobnomieszczaninem - tak twierdził Sokorski - bo żył tylko z żoną i służącą.

Lenin był erotomanem i żadnej nie przepuścił. Stalin też lubił kobiety, ale tylko prywatnie. Berja wybierał sobie nieletnie uczennice ze szkoły baletowej i kazał NKWD przyprowadzać je do siebie. Porewolucyjna Rosja wyznawała głoszoną przez sławną Natalię Kołłątaj teorię, że stosunek seksualny to jak wypicie szklanki wody.
Przedwojenni komuniści polscy nie mieli zbyt wielu okazji do uprawiania wolnej miłości, bo przeważnie siedzieli w więzieniach. Sokorski wspominał, że w celach nie dyskutowano wyłącznie o materialiźmie dialektycznym, ale praktykowano homoseksualizm. Piotrem nazywano homoseksualistę czynnego, a Zosią biernego a trwałe stadła więzienne wcale nie były rzadkością. To by mogło tłumaczyć, dlaczego politycy SLD tak tłumnie i gorliwie uczestniczą w Marszach Równości.
W PRL też były seksafery, tylko dyskretne, bo "Trybuna Ludu" o nich nie pisała, a bohaterowie nie występowali w telewizji. W czasach stalinowskich w Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego działał osławiony Klub Byków, urządzający orgie. Należał do niego tłum wysoko postawionych funkcjonariuszy partyjnych, a królową była sekretarka Hilarego Minca. Były jeszcze inne afery tego rodzaju, między innymi z jednym z ministrów kultury za Gierka i jego sekretarką. O innym ministrze, też kultury krążył dowcip, że jego żona usłyszawszy, że dzwoni koleżanka szkolna męża warknęła - dziwka a nie koleżanka, mój nigdy do szkoły nie chodził.

Jeśli ktoś twierdzi, że w PRL było lepiej, to się myli. Było tak samo, tylko nie było wolno o tym pisać. I są propozycje takich zmian w prawie prasowym, żeby przywrócić kaganiec.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka