Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
5027
BLOG

Warzesze na odwagę

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Polityka Obserwuj notkę 121
Co wy robicie z tą biedną „Rzepą”? Czy jest tam jeszcze jakiś naczelny? Dział ekonomiczny chodzi po ziemi, a dział opinii odlatuje jak w derillium. Nie umiem inaczej ocenić tego, co Pan tam napisał (Łukasz Warzecha,  Między federajcą a demokracją, Rzeczpospolita 16.09.2012; Sikorski i Westerwelle wytyczają kierunek, Salon24.pl 18.09.2012).
Niech Pan sobie przez chwilę wyobrazi, że są takie miejsca we wszechświecie, gdzie zasadę wyłączonego środka najlepiej zachować przez jej zaprzeczenie. Jeśli Pan żyje w szczęśliwym stadle małżeńskim, to powinien to Pan doskonale rozumieć. Każdy tam może mieć własną opinię, ale jak się je obie odpowiednio złoży, to razem tworzą coś, co nie tylko nikomu ujmy nie przynosi, ale co także obie strony potrafi uszczęśliwić, nadto jako rzecz popierana z dwóch stron znacznie łatwiej daje się wcielić w życie. Niech Pan zapyta dziadków. Jeśli dotąd ze sobą wytrzymali, wiedzą to lepiej od Pana.
Decyzje Komitetu Ministrów Rady Europy nie mają wpływu na decyzje  polskiego rządu, o ile ten sam czegoś powezmie, a Europejski Trybunał Praw Człowieka działa jako sąd subsydiarny, wykazując zazwyczaj, że polskie sądy coś zaniedbały, czego właśnie potrzebuje nasz obywatel i ze Strasburga otrzymuje to szybciej i łatwiej niż bez Strasburga.
Nie inaczej jest z Unią Europejską. Tu w grę wchodzą różne rodzaje kompetencji, ale nawet te najbardziej własne dla Komisji są tak naprawdę wzmocnieniem dla przyrodzonych kompetencji poszczególnych państw, które z własnej i nieprzymuszonej woli uczyniły coś wspólnym właśnie po to, żeby móc to wyegzekwować na całym obszarze Unii, a nie tylko tam, gdzie sięga ich własne prawo.
Nikt nie będzie czynił krzywdy polskiemu rządowi ani polskim bankom, jeśli je zapyta w szczegółach czy aby nie kłamią i nie wyrzucają pieniędzy w błoto – i to nie tylko dlatego, że kłamstwo, kradzież i marnotrawstwo są złe w Polsce, ale przede wszystkim dlatego, że odpowiadając na tak ważne pytania innym, a nie tylko sobie, będziemy mogli usłyszeć odpowiedź wszystkich naszych sąsiadów, a słysząc je, staniemy się cokolwiek bardziej bezpieczni i to nawet wtedy, gdy niektóre z tych odpowiedzi nie zabrzmią tak jakbyśmy chcieli, a to dlatego, że dzięki acquis communautaire każda z tych odpowiedzi będzie mimo wszystko znacznie bardziej wiarygodna niż bonmoty dyplomatów, gdyż nie będzie już wtedy jedynie kwestią dyplomacji, ale sprawą wewnętrzną Unii.
Pan myli dwie fundamentalnie różne sprawy. Unia nie zajmuje się wszystkim. Nie ma na to ani czasu, ani pięniędzy, ani podstaw prawnych. Unia zajmuje się pewnymi minimalnymi standardami, bez których utracjusz taki jak Grecja byłby bezkarny jeszcze przez długie lata, o ile sami Grecy nie uciekliby stamtąd wcześniej gdzie pieprz rośnie.
Kiełbasa wyborcza w dzisiejszej w Europie zdrożała. To bodaj największe zwycięstwo Unii. Nie ma nic przeciwko temu, żeby za głupie obietnice wyborcze karać naszych polityków na długo przed tym za nim ktoś na nich zagłosuje. W czasach Jaruzelskiego czekaliśmy na w nieskończoność. Dzisiaj w ciągu paru miniut poznajemy błędy rządów na drugim końcu kontynentu, a żeby powiedzieć mieszkańcom jakiegoś krajów co myślimy jako państwo o ich błędach, nie musimy już czekać aż do premier tego kraju raczy się u nas zjawić, bo możemy to powiedzieć to jego deputowanym lub komisarzom w Brukseli, przedstawiając równocześnie nasze własne i nasze wspólne szacunkowe starty.

 
Oraz kilka opinii z ostatniego „The Economist” Sep 15th 2012: Yes, but... Germany and the euroWaiting for Rajoy. More pain in Spain; Charlemagne, Autumn renewal?   
 

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka