Nas nie ma płaczą mchy poczerniałe
Nas mrowie syczy wiatrem spłoszony ogień
To nic że serce zamiera na odgłos spuszczonych powiek
To nic że gasną drzewa w mętnych solankach oczu
Nas nie ma trzeszczą liście pod stopą grabarza
Pomsty nam dajcie krzyczy ziemia
Ludzie się tłoczą pod bramą cmentarza
W nadziei że dzisiaj w godzinę której nie ma
Stanie się człowiek
Powróci człowiek i z mlecznej twarzy
Jednym skinieniem serdecznego ramienia
Odgarnie ciężki piasek nieuwagi
Zaświaty nie znoszą zgiełku
Umarli jak żywi boją się wyłupionej dyni
Dla nich się dymi zamknięte pod szkłem światełko
I wrony piórami czarnymi kreśląc im znaki
Jak drogowskazy do dawno zgubionej Itaki
Przylecą wieczorem pod oświetlony ganek
By ci których nie ma
Mogli poczuć nagłą odwagę
Na wyjście z cienia
Na cichy samotny amen