Marcin Małek Marcin Małek
155
BLOG

MIKRO APOKALIPSA

Marcin Małek Marcin Małek Kultura Obserwuj notkę 0

A gdyby tak świat
miał się skończyć
jednym, powtarzam: jednym
efektownym rozbłyskiem
i wszystko, bez reszty wszystko
co w nim było i jest
wzięliby diabli
jeśli tylko i jeśli
nie są naszym wymysłem -
czyniąc na zgodę
ostatni gest przyjaźni
jakiś asystent
diabelskiego ministra
spraw mniej poważnych
stuknąłby kopytami
wtrącając przy okazji
nic nie znaczące: dobranoc
a potem podałby -
ach jakby podał
ostatniego człowieka na widłach
głodnym piekielnym bramom

A gdyby tak świat
cały świat
miał się rozgwizdać
na cztery wiatry
pierwsze gwizdnęłyby
w nieba przestwór
poczciwe Kielce
dopiero potem Londyn
Nowy York, Tirana
i jeszcze jakieś Bergamount
rozgwizdane do granic poznania
albo nawet centymetr dalej -
rozgwizdaliby się panowie i panie
liszka, osioł, pantofel
(rzecz jasna zmutowany)
i ledwo wskrzeszony mamut
ach jakież by to było piękne gwizdanie
I któż w opisanej dewiacji
nie chciałby zostać wygwizdanym?

A gdyby tak świat
jak co rano
co rano i dalej
miał się obudzić
do zwykłej pracy
bez szaleństw
gdyby tak wszystko
miało się zdarzyć
jak się wydarza co dnia -
dzieci do szkoły
dorośli do fabryk
i żadnych newsów
z czerwonych pasków
na generalskich spodniach
braci watażków -
ach gdyby tak świat
zamiast do tyłu
popatrzł na przód
zobaczyłby, oj zobaczył
jaka nas czeka apokalipsa
a tak: ani pogrom
ani zgryzota
niby wolni a już na widłach
taka to panie, panowie
z przewidywaniem
głupiego robota

A ja zwyczajnie
chciałbym się wyspać
i już nie myśleć
co na nas spadnie
lub jaka z map
zniknie wyspa
położyć się w trawie
bądź na dywanie
i wytrwać, wytrwać
codzienne czytanie
świętego pisma
Indian, którzy dawno temu
odeszli w nieznane
czyli tam, gdzie
przekaz cyfrowy
zapis fonograficzny
może nawet zwykły atrament
nie narzucają
codziennych wyzwań
i tylko samotne cienie na ścianie
wiedząc jak rodzi się kryształ
nie zdradzą nikomu
metody i miejsca -
też nie dla zasady
i nie z przekonania
trzymają w zanadrzu
odpowiedź na stare pytania
skąd przyjdzie 
i jak długo z nami zostanie

        apokalipsa...

 

 

Przyszedłem na świat w trzecim kwartale XX wieku i jestem. Istnieje dzięki słowu i tylko w tej mierze, w jakiej sam się realizuje – m.in. poprzez język którym wytyczam własną drogę. Nie wyróżniam się w tłumie, większość z was mija mnie na ulicy nie ofiarując nawet krótkiego spojrzenia, ale ja na was patrzę i uczę się od was, jak przetrwać poza obszarem zmyślenia. Tak, żyję w zmyśleniu, stąd większość tych, których znam nie ma o mnie pełnego wyobrażenia – należę sam do siebie i dobrze mi z tym odosobnieniem. Mam tyle twarzy, ile akurat zechcę mieć w danym momencie. Bywam wielkoduszny, ale także zawistny, łaskawy i okrutny, szczodry i skąpy, zły do szpiku kości i bezgranicznie dobry. Kocham i nienawidzę, lubuje się w kłamstwie i walczę o prawdę. Wciąż szukam odpowiedzi na to kim jestem, lub na to, jak mnie widzicie. Niektórzy mówią o mnie „poeta”, inni „grafoman nie wart złamanego grosza” – nie boje się jednych i drugich. Ważne, że ktoś mnie czyta, i że mogę się przejrzeć w waszych źrenicach jak w lustrze, albo przejść przez wasze życia, jak przez tranzytowy korytarz. Jeśli więc nadal chcecie mnie poznać, proszę was tylko o jedno – wpuście mnie do środka, wtedy i ja się przed wami otworzę. Wszakże nie gwarantuje gotowego przepisu na to kim jestem – sami musicie wybrać własną odpowiedź.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura