"Bojkot Euro na Ukrainie to okazja, żeby zwrócić uwagę na brutalność ukraińskiej policji i niesprawiedliwe wyroki sądów – oceniła Elena Zacharenko z Amnesty International. "Nie chcemy zajmować kategorycznego stanowiska w sprawie uwięzienia Julii Tymoszenko, bo to sprawa polityczna. Amnesty International zwraca uwagę na brutalność policji na Ukrainie i niesprawiedliwe wyroki sądów - i w tym zakresie apelujemy o zmianę sytuacji. Bojkot Euro to jedna z form nacisków, które mają doprowadzić do zmiany postępowania ukraińskich władz". ./źródło: wprost.pl/
Toczy się polityczna walka na Ukrainie i o Ukrainę. Od tego, czy będą tam przestrzegane reguły cywilizowanego państwa, zależy nie tylko jej miejsce w Europie, ale również bezpieczeństwo Polski.
Nie lekceważmy tego. Nie lekceważmy słów byłego lidera wolnościowej rewolucji na Ukrainie, aresztowanego po dojściu Janukowycza do władzy i pod groteskowym zarzutem skazanego na cztery lata więzienia...
„Jesteśmy częścią Europy, a demokratyczna Ukraina jest warunkiem niezbędnym dla bezpieczeństwa i stabilności UE- napisał przebywający w areszcie Jurij Łucenko. (Po więcej informacji na ten temat odsyłam do mojej wczorajszej notki: link)
Dziś pojawiają się kolejne głosy przemawiające za bojkotem, i to z całkiem nieoczekiwanej strony.
„Rozumiem racje tych, którzy wzywają do bojkotu ukraińskiej części Euro 2012 zaniepokojeni i oburzeni traktowaniem przez władze tego państwa byłej premier Julii Tymoszenko” – oświadczyła Katarzyna Kolenda-Zaleska /link/, uzasadniając:
„ Nie wolno dręczyć politycznych przeciwników, nawet jeśli była premier nie jest postacią do końca kryształową. Rozumiem racje przemawiające za bojkotem, bo w polityce ważne są gesty i symbole. Gesty, które przechodzą do historii. Gesty, które są dowodem na to, że polityka nie jest wyłącznie cyniczną grą o władzę. Ale służy przede wszystkim dobru wspólnemu i zawiera fundament etycznych wartości, na których zbudowana została nasza cywilizacja.Gdy łamane są prawa człowieka, gdy deptane są podstawowe prawa obywateli, gdy władza zezwala na kpinę z wymiaru sprawiedliwości - wtedy potrzebne są gesty. I takim gestem jest odmowa wyjazdu na Ukrainę europejskich komisarzy i europejskich polityków, a nawet europejskich koronowanych głów. Prezydent Janukowycz powinien boleśnie odczuć, że na to, co robi, nie ma zgody. Im większy nacisk, tym lepiej.”
Kolenda-Zaleska nie unika wielkich słów, pisząc: „Milczenie i brak sprzeciwu byłoby przyzwoleniem na zło. Chcielibyśmy, żeby Europa udawała, że wszystko jest w porządku? To jest sprzeczne z naszymi normami i wartościami. My, Europejczycy, nie możemy być na to obojętni.”
Odnosząc się do sytuacji Polski, jako współorganizatora pisze: „Gdyby udało się dyplomatycznymi zabiegami skłonić władze ukraińskie do zmiany stanowiska, byłby to niewątpliwie nasz sukces. A jeśli się nie uda? Nie wyobrażam sobie prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska w loży honorowej z prezydentem Putinem i prezydentem Janukowyczem, gdy wszyscy inni zostali w domach. Piękny obrazek dla politycznych przeciwników, nie ma co. Ale nawet gdyby odrzucić te względy PR-owske, to i tak taka obecność byłaby etycznie dwuznaczna, gdyby Tymoszenko nadal była w więzieniu. To byłby gol samobójczy dla kraju, który wyrósł na ideałach "Solidarności"”.
Kolenda –Zaleska pisze tylko o Tymoszenko, nie szkodzi, ważne są racje, jakie przedstawia. Ważne, że wyłamała się ze schematu: ponieważ Jarosław Kaczyński jest za, to ja będę przeciw. Ważne, że samodzielnie myśląc (optymistycznie zakładam, że tak właśnie jest), kieruje się wartościami wyższymi niż dobra zabawa i ewentualnie finansowy sukces.
Trzymając się racji Kolendy-Zaleskiej, po raz kolejny wyrażam wątpliwość w motywy*, jakimi kierował się naczelny Wyborczej pisząc swój apel o uwolnienie Julii Tymoszenko. Michnik napisał w nim:
„Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja Polski - współgospodarza mistrzostw Euro i sąsiada Ukrainy - jest odmienna. Polskie państwo nie może wzywać do bojkotu i brać w nim udziału.”
Zakładając, że Polska, jako współorganizator Euro 2012 rzeczywiście jest w trudnej sytuacji, nie znaczy, że nie może mieć własnego zdania na temat tego, co dzieje się na Ukrainie. Bojkot Janukowycza, bo o niego przeciez chodzi, dotyczy nie tylko sportowych igrzysk.
W najbliższych dniach odbędzie się szczyt państw Europy Środkowo-Wschodniej w Jałcie, którego gospodarzem będzie prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
Bojkot szczytu zapowiedzieli przywódcy m.in. Niemiec, Czech, Słowenii, Austrii, Chorwacji, Bułgarii i Estonii.
W apelu wystosowanym przez Adama Michnika, autor nawet nie wspomniał o mozliwości bojkotu Jałty, a przecież Polska nie jest współorganizatorem tego spotkania.
Szczyt w Jałcie będzie prawdziwym testem na wiarygodność polskich władz, albowiem, nie wiem, jak red.Michnik, ale ja nie wyobrażam sobie prezydenta Komorowskiego obradującego z prezydentem Putinem i prezydentem Janukowyczem, gdy wszyscy inni zostali w domach.
*
Już po napisaniu tej notki przeczytałam informację, że szczyt w Jałcie został odwołany...
- W związku z tym, że przywódcy wielu państw europejskich nie mogą wziąć udziału w szczycie (...) Ukraina uważa za celowe przeniesienie go na późniejszy termin - powiedział rzecznik MSZ Ołeksandr Dikusarow.
"Nie mogą wziąć udziału" - a więc znowu kłamią, nawet podając tego rodzaju informację..
Bronisław Komorowski potwierdził swój udział na szczycie, co znaczy, że zaliczył test "pozytywnie". Pozostali panowie również, gdyż zaden z nich, mając po temu okazję, nie zająknał się na temat bojkotu jałtańskiej konferencji.