napięcie Halla
napięcie Halla
waldemar.m waldemar.m
709
BLOG

"Fizykalizm to nie powołanie, to implementacja w Matrycy

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

 

Gdy nieopatrznie wtrąciłem swoje trzy grosze (a grosze to realność) w psychodeliczne rozważania pewnego "Mountain mana" z Kudowy i zwróciłem uwagę Gospodarzowi bloga, Arkadiuszowi Jadczykowi uwagę na to, że w wielu przypadkach problem z wyjaśnieniem niektórych zjawisk, np. nadprzewodnictwa, kryje się nie w trudnościach z ich interpretacją, ale w wadliwych założeniach leżących u podłoża tych interpretacji, którymi oficjalna fizyka indoktrynuje już n-te pokolenie.

 

Twojemu ogólnikowi – "Nadprzewodnictwo to zaiste ciekawa sprawa" przeciwstawiłem swój pragmatyzm:


Jeśli analizuje się to zjawisko z właściwej pozycji, a nie elektronowo-dziurowego bezmózgowia.

 

Twojej definicyjnej zasłonie mającej za cel brązowienie swojego profesjonalnego środowiska:

 

Co do podziału na fizyków i pseudofizyków: wydaje mi się takowy subiektywny.
W sieci znalazłem taką możliwą definicję:

 

przeciwstawiłem swoje życiowe doświadczenie:

 

Problem nie w definicjach. Problem w ludziach. Wszyscy ci, którzy się kryją za Twoją definicją wierzą w elektronowy prąd i rozpowszechniają tą bzdurę.

 

zareagował dyżurny commentator/interpreter Doda (też prawdopodobnie fizyk):

 

elektronowy prąd to nie kwestia wiary. To lampa elektronowa, kineskop reagujący na magnes, efekt Halla, rozstrzygające doświadczenie Tolmana i Stewarda i wiele innych dowodów.Fizycy sa z natury niedowiarkami i nie przyjmują tak łatwo bzdur, jak im się wmawia...

 

Ja conajmniej 50 lat swojego życia zastanawiałem się kim są ci ludzie, którzy na nagim królu "widzieli" szaty "zaprojektowane" i "wykonane" przez najlepszych w królestwie specjalistów od mody. Dzisiaj już wiem! To byli niedowiarki, a więc ... fizycy.

 

Gdy zobaczyłem nazwisko Halla, to przypomniałem sobie, że swoje eksperymenty przeprowadzał on w tym czasie (XIX w.), gdy jeszcze nikt (łącznie z nim) nie słyszał nic o elektronach. Nie mógł więc on badać ruchu swobodnych elektronów w metalach (jak to się nam dzisiaj wciska).

 

Nie powinna więc nikogo ździwić moja reakcja na to elektronowe dictum:

 

Wszystkie te efekty można wyjaśnić bez elektronów w roli głównej!!!

I tu napadł na mnie z ripostą gospodarz bloga, czyli fizyk teoretyczny:

 

"Można?" No to wyjaśnij. Ilościowo. Z dokładnością do któregoś tam miejsca po przecinku. Wymodeluj - bo dziś mamy możliwość numerycznego modelowania zjawisk i porównywania naszych modeli z doświadczeniem.

Słówko "można" nie wystarcza. Zdanka: "Oto model matematyczny, a oto jego implementacja w programie komputerowym. Każdy może sprawdzić ..." bardziej zainteresowałyby tych powątpiewających i tych ignorujących.

 

W pierwszy moment aż zaniemówiłem, gdyż nie uwierzyłem w tą naiwną bzdurę, jaka wyszła z ust niedowiarka, czyli klasycznego fizyka.

 

Po chwili jednak, gdy wspomniałem wygibasy Pinopy i jego implementacje w program komputerowy, to sprawdziłem jeszcze raz, jak profesjonalni fizycy reaguję na jego "rewelacje". Nikt (słownie: zero) nie wykazał zainteresowania jego modelami.

 

Przyjmij więc Arkadiuszu Jadczyku do wiadomości, że diabeł ukrywa się w różnościach, a nie w tępym intempletowaniu i jeszcze do tego w program komuterowy.

 

Formatowałem dysk. Opowiedziałem komputerowi przebieg eksperymentu Halla i zapytałem go, jakie cząstki są nośnikami prądu elektrycznego. Milczy bestia.

 

Postawiłem na nim Windows 7. W notatnik wpisałem mu opis tego eksperymentu i zadałem to samo pytanie końcowe. Milczy tępa bestia.

 

Wpisałem opis eksperymentu Halla w Word. Dałem mu czas do namysłu. Zająłem się porządkami w ogrodzie (nareszcie śnieg się stopił, chociaż jeszcze nie wszędzie). Gdy wróciłem do domu, to zrozumiałem, że ta tępa kupa złomu dalej nie wie, co ja od niego chcę.

 

Odszukałem naukowy opis tego eksperymentu z odpowiednim, ładnym rysunkiem (ten rysunek ilustruje ten tekst). Wgrałem mu to w Word i ... poczekałem do rana, zostawiając komputer włączony w nocy.

 

Wszystkim czytelnikom mojego bloga daję te same szanse, co tej mojej tępej maszynie i poniżej zamieszczam opis tego eksperymementu, który jest ilustrowany schematem obrazującym mechanizm zjawiska Halla:

 

Ciekawym zjawiskiem, zaobserwowanym przez E. H. Halla jeszcze przed odkryciem elektronu (1879r) jest powstawanie na ściankach przewodnika różnicy potencjałów poprzecznej w stosunku do kierunku przepływu prądu, kiedy przewodnik ten umieścimy w prostopadłym do kierunku prądu polu magnetycznym. Schemat obrazujący mechanizm zjawiska Halla pokazany jest na rysunku 10.4..1. 

 

http://www.if.pw.edu.pl/~wosinska/am2/w10/segment4/main.htm

 



Kierunek przepływu prądu I wskazują czerwone strzałki. Jeśli nośnikami prądu są ładunki dodatnie, to kierunek ich prędkości wskazuje wektor v(+); jeśli są to ładunki ujemne, kierunek ich prędkości v(-) (pokazany strzałką koloru zielonego) jest przeciwny. Kierunek wektora indukcji magnetycznej B wskazują niebieskie strzałki. Zwróćmy uwagę, że kierunek działania siły Lorentza F zarówno na dodatnie, jak i na ujemne nośniki będzie taki sam. Kierunek ten pokazuje brązowa strzałka. W rezultacie, po prawej stronie skupiają się ładunki dodatnie bądź ujemne, w zależności od tego jaki jest znak nośników prądu w danym materiale. Zgromadzone już nośniki wytwarzają poprzeczne pole elektryczne, które przeciwstawia się procesowi ich dalszego gromadzenia się. W rezultacie następuje stan równowagi, kiedy działająca na ładunki siła Lorentza będzie zrównoważona przez siłę skierowaną w przeciwną stronę i pochodzącą od wytworzonego przez zgromadzone nośniki pola elektrycznego, które nazywamy polem Halla. Różnica potencjałów U z indeksem H, odpowiadająca stanowi równowagi,  nosi nazwę napięcia Halla.

 

Moja tępa maszyna nie umiała poinformować mnie co tak naprawdę jest nośnikiem prądu w tym eksperymencie. Nie wymyśliła elektronów i nie nazwała tych dodatnich ładunków, które niby się tam pojawiają.

 

Fizycy (Ark Jadczyk i Deda) i Wy, Szanowni Czytelnicy mojego bloga, czymś tam różnicie się od mojego komputera, więc specjalnie dla was zaimplementuję ciekawą poprawkę do tego eksperymentu.

 

Polegać ona będzie na tym, że na przewody w izolacji, mierzące napięcie Halla, nakładamy materiał izolacyjny, a następnie płytki wykonane z tego samego materiału co przewodnik, w którym płynie prąd.

 

Sens tej modyfikacji jest bardzo prosty: jeżeli prądem jest ruch swobodnych elektronów, które płyną wewnątrz przewodnika i są z niego wypychane do ścianek bocznych, to nie ma potrzeby tworzenia kontaktu między przewodnikami służącymi do pomiaru napięcia Halla, a ściankami bocznymi, gdyż gradient ładunków tworzy się już w wewnątrz przewodnika, a nie dopiero na jego ściankach.

 

Jeśli teraz, do płytek zewnętrznych podłączymy woltomierz do pomiaru napięcia Halla, to będziemy mogli porównać pokazania tych dwóch woltomierzy.

 

Jakie będą pokazania woltomierzy? Pierwszy, podłączony do przewodnika, ale odizolowany od ścianki zewnętrznej nie pokaże niczego. Drugi, podłączony do ścianek pokaże "napięcie Halla".

 

Wnioski:

 

1.Gaz elektronowy to fikcja.

 

2. Elektrony nie są nośnikiem prądu

 

3. Atomy w metalu nie są jonami.

 

4. Wszyscy fizycy, a w pierwszym rzędzie Deda, którzy mówią o elektronowej naturze prądu elektrycznego bezczelnie kłamią powtarzając absolutnie nieuzasadnioną bzdurę o elektronach, jako nośnikach prądu.

 

A co z eksperymentem Tolmana-Stewarta?

 

Kiedyś pisał o tym eksperymencie jeszcze jeden Salonowy fizykalista, Snafu:

 

Inny facet próbował robic podobne doswiadczenia z metalowym dyskiem. Wtedy z koniecznosci trzeba stosować "szczotki", no i jak szczotki szaoruja po obwodzie o predkosci liniowej rzędu 100 m/s, to straszne szumy elektryczne powstają -- więc ten facet niewiele więcej potrafił powiedzieć, niż to, że napiecie powstawało.

Tolman ze Stewardem zamiast dysku zastosowali drut nawiniety na szpulę. Drutu było ok. 400 m. Końce były podłączone do galwanometru balistycznego. Problem "skręcania się" przwodów rowiazali w pomysłowy sposób. Przy gwałtownym zahamowaniu wirowania szpuli istotnie pojawiał się wyraźny impuls prądowy.

 

http://barbarus.salon24.pl/413833,kabaret-o-pradzie-po-raz-17#comment_6073284

 

Interesujący opis tego eksperymentu znalazłem na jednym z forumów poświęconych fizyce:

 

Doświadczenie Tolmana - Stewarta
4.26.* Eksperymentalny dowód na to, że za przewodnictwo w metalach odpowiedzialne są elektrony przeprowadzili Tolman i Stewart w 1917 r.*
Doświadczenie opiera się na bardzo prostej idei. Jeśli przyjmiemy, że elektrony w metalu są swobodne, to ich bezwładność spowoduje, że udzielając przyspieszenia sieci krystalicznej zaobserwujemy "pozostawanie w tyle" elektronów względem tej sieci. Powinno to spowodować względny ruch dodatnich i ujemnych ładunków, tzn. prąd elektryczny. Omówimy tę ideę na przykładzie
doświadczenia Tolmana - Stewarta. Rozważmy pierścień miedziany obracający się ze stałą, dużą prędkością wokół swej osi symetrii. Układ jest elektrycznie obojętny, nie ma żadnego prądu, ponieważ jony miedzi i elektrony w sieci krystalicznej poruszają się z tą samą prędkością. Przypuśćmy, że nagle zatrzymano ruch pierścienia. Elektrony poruszają się dalej, a jedyną siłą, jaką siatka może wywierać na elektrony, jest to samo "tarcie", które ogranicza
prędkość elektronów poruszających się pod wpływem pola elektrycznego. Musi zatem istnieć prosty związek między przyspieszeniem elektronu w tym doświadczeniu a polem elektrycznym E, które wywoływałoby odpowiedni ruch
elektronów względem sieci w przypadku nieruchomego przewodnika. Można wykazać, że zatrzymanie pierścienia spowoduje przepływ określonej ilości ładunku. Całka wyznaczona jest po prostu przez prędkość pierścienia przed zatrzymaniem, przewodnictwo miedzi oraz stosunek ładunku do masy swobodnych
nośników. Wyprowadźcie odpowiedni wzór. Doświadczenie pozwala również wyznaczyć znak nośników. Tolman i Stewart używali wielu zwojów zamiast pojedynczego pierścienia, tak że mogli bez trudu zmierzyć odpowiednie natężenie prądu w zewnętrznym obwodzie.
*R. C. Tolman, T. D. Stewart, Phys. Rev., 9, 164 (1917). Doświadczenie wykonano w laboratorium chemicznym Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Edward M. Purcell Elektryczność i Magnetyzm PWN 1971 str. 181.

 

http://pl.sci.fizyka.narkive.com/8rTJ2dWg/pole-magnetyczne

 

Gdy się czyta takie opisy, to nawet do głowy nie przyjdzie żeby powątpiewać w ich niezaprzeczalną prawdziwość. Ja jednak miałem to szczęście, że najpierw samodzielnie analizowałem takie przypadki, a dopiero później spotykałem się z ich "naukowymi" opisami.

 

Co mnie ździwiło w eksperymencie Tolmana-Stewarta? Drobny detal – styk pomiędzy przewodnikiem cewki, a przewodami służącymi do pomiaru natężenia prądu.

 

Przecież, jeśli elektrony poruszają się wewnątrz przewodnika, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby styk między ścianką przewodnika cewki, a przewodnikiem podłączonym do galwanometru przenieść w głąb przewodnika cewki.

 

Jeśli prąd płynie wewnątrz przewodnika, to będzie płynął nawet po zatrzymaniu cewki. Jeśli zaś prąd płynie na zewnątrz przewodnika cewki, to po zatrzymaniu cewki amperomierz podłączony do wnętrza przewodnika cewki niczego nie pokaże.

 

Czy tak trudno wykonać takie eksperymenty? Ależ oczywiście, że nie. I koszt ich przeprowadzenia jest znikomy.

 

Czy one będą szybko przeprowadzone? Ależ oczywiście, że nie. Są zbyt tanie, i zbyt proste. A ośmieszyć mogą wiele pokoleń tych, którzy mianowali siebie fizykami, naukowcami, wybitnymi uczonymi, czy wręcz geniuszami.

 

Jak mawiał jeden znany alkoholik: "Nie tą drogą idziecie, nie tą drogą, ... fizykaliści nasi"

 

Morał: Młodzieży, ty nad poziomy wylatuj używając swoich głów, a nie komputerowych implementacji, gdyż ... mogą wam któregoś dnia wyłączyć prąd z powodu ... braku elektronów.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie