marcingacek marcingacek
228
BLOG

Komorowski – przytulanka dla mas. Czyli polskie bronkowisko.

marcingacek marcingacek Polityka Obserwuj notkę 0

Całą kampanię prezydenta Komorowskiego (zwanego dalej Bronkiem) można określić hasłem: Nasza polska przytulanka dla ludu - Bronek ukoi, Bronek przytuli, Bronek nas na racjonalizm uczuli.

Każdy w okresie dzieciństwa miał swoją maskotkę. Ci którzy nie mieli, kończyli z zaburzeniami emocjonalnymi. Sztabowcy prezydenta uznali, że najlepiej odwołać się do tych pierwotnych emocji i jasno określić podział elektoratu na tych co zdrowi na umyśle a więc za Bronkiem i tych co ułomni i za … wiadomo kim.      

            Wszystkim stojącym na straży honoru i powagi urzędu prezydenta, należy się wyjaśnienie. Autorowi niniejszego komentarza nigdy by do głowy nie przyszło nazywać prezydenta RP Bronisława Komorowskiego – Bronkiem (z dużej litery). Pisząc te słowa czuje się zażenowany i nieco przygnębiony. Ale jeśli kołyszący elekcyjne sny prezydenta, jego osobiści sztabowcy nieudolnie i ślamazarnie skopiowali Tusko i Dudabusy Bronkobusami, należy przyjąć ten ożywczy w komunikacji politycznej tryndi przestać archaicznie nazywać prezydenta Bronisławem Komorowskim. Bronek brzmi swojsko i młodzieży stał się bliski. Mógłby jeszcze rapować lub przynajmniej nosić czapkę z daszkiem do tyłu. Tylko złośliwcy mogliby skomentować, że Bronkobusy kojarzą się z bronkami( z małej litery)  tzn. gafami prezydenta i w ciągu sekundy twórcy tej nazwy roztrwonili powagę urzędującego prezydenta ( jeśli chcieli przez to „odczarować” to pojęcie, to chyba nie wyszło).  Dali pretekst opozycji do bronko-marketów, bronko-pomysłów i bronko-życzliwości, bronko-polityki i euro-bronków etc. A przecież jeśli już kopiować pomysły Clintona z 1992 roku (sic!) to można było sięgnąć dalej i wsadzić Bronka do expresu przyszłość i nazwać go w postaci np. bronkolino.  

        Bronek chce naród przytulić. Ukoić jego rozkołatane serce. Namówić do zgody, która buduje i do zdrowego rozsądku gwarantującego stabilność państwa. Hasła wyborcze i słowa wsparcia lejące się z telewizji, mozolnie bronują opinię publiczną, kształtując ją do pożądanej konsystencji. Infantylizm wypowiedzi prezydenta – kandydata razi nieporadnością i kolokwialnością. Powtarzana jak mantra opinia o zasługach ministra, polityka a później prezydenta Komorowskiego w ustanowieniu finansowania obrony na poziomie 2% budżetu, może przekonać tylko spragnionych czułości od maskotki politycznej. Pamiętamy cięcia sięgające kilkunastu miliardów złotych za czasów ministra Klicha, skutecznie obniżające faktyczne nakłady na wojsko.

         Zamiast hasła: Wybierz zgodę i bezpieczeństwo obóz racjonalizmu spokojnie może wywiesić hasła typu: zagłaszczę was na śmierć, tu na razie jest ściernisko ale będzie bronkowisko,lub cokolwiek innego równie mądrego. Będzie to miało taki sam skutek. Wiadomo, że wynik wyborów zależny będzie tylko od tego w jakim stopniu Duda upora się z przyprawioną mu gębą wasala Kaczyńskiego oraz od tego czy obaj politycy PiSu nie popełnią kardynalnych błędów. Jeśli Bronek wygra, to raczej ze względu na to, że Duda okazał się Dudziątkiemi nie wykorzystał błędów przeciwnika. Przestraszył się po wpadce z wypowiedzią o wojsku na Ukrainie ( mimo, że nie wygłosił tam żadnej przypisywanej mu deklaracji) i nie pozycjonował swojego wizerunku wyraźnie odróżniając się od urzędującego prezydenta. A wystarczyło dobitnie zadeklarować, że pomożemy Ukrainie tyle ile się da. A da się o tyle o ile Kijów da, tzn. zrobi ustępstwa na rzecz Polski w zakresie polskiej mniejszości i gospodarki. Dla prawicowego kandydata interes jego państwa  powinien być jednoznacznie określony i dominujący. Niestety zabrakło odwagi. A przecież racjonalnie rzecz ujmując Duda nie ma nic do stracenia.

            Najważniejszym pytaniem dla Polaków pozostaje po co?  Na jaką ch….ę wydajemy 121 mln. złotych ( nie licząc pieniędzy z budżetu wydanych na kampanię przez partie ) na wybory bezpośrednie prezydenta, który ma mocno ograniczone kompetencje. Przecież to demagogia twierdzić, że takie wybory to święto demokracji. W Polsce prezydent ma za dużo kompetencji jak na system parlamentarno-gabinetowy, jednocześnie są to uprawnienia karłowate jak na ustrój semiprezydencki ( nie wspominając o prezydenckim). Obecny prezydent jest doskonałym przykładem ilustrującym konieczność likwidacji prezydentury opartej na potężnej legitymizacji wyborów bezpośrednich. Wzmacnia ten pogląd wysoki poziom akceptacji sprawowania funkcji prezydenta przez Komorowskiego. Obywatele chcą w republice, namiastki monarchy obieralnego. Spokojnego, łagodnego przedstawiciela ludu uśmierzającego konflikty. Zrozumieli to Brytyjczycy, Szwedzi, Duńczycy etc. którzy pozostawili drogą w finansowaniu monarchię (stać ich na to) likwidując jej odpowiedzialności za rządy po to by królowe i królowie (nie z ludu) trwali jako stały symbol jednoczący naród ponad bieżącymi sporami politycznymi. Polska może iść drogą Republiki Federalnej Niemiec. Czy Komorowski byłby gorszym prezydentem będąc wybranym przez Zgromadzenie Narodowe? Nie. Pełniłby swoje dostojne, zaszczytne i niezbędne z punktu widzenia funkcjonowania państwa zadania reprezentacyjne czy takie jak nominowanie profesorów lub sędziów itp. z takim samym zapałem. Zupełnie jak Gauck.

Wniosek jest jeden. Potrzebny jest ruch obywatelski domagający się od głównych ugrupowań politycznych consensusu w sprawie modyfikacji konstytucji i ograniczenia kompetencji prezydenta, przeniesienia ich na premiera oraz zmiany sposobu wybierania prezydenta RP. W warunkach polskiego prawa stawiającego wolę Sejmu ponad podpisy obywatelskie nie ma sensu robić obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Trzeba np. dzięki portalom społecznościowym stworzyć silny nacisk polityczny na partie (poprzez np. deklaracje milionów obywateli, że - w przypadku niespełnienia obietnic wyborczych - oddadzą w następnych wyborach głosy na alternatywę polityczną choćby i antysystemową ) zmuszając je do wyboru systemu à la kanclerski. Uprości to nie tylko kwestie finansowe ale i decyzyjne.

            Dzisiejszy potworek konstytucyjny powoduje rozmycie odpowiedzialności politycznej. Po wyborach prezydenckich w 2010 roku inteligentni wyborcy przegranego Kaczyńskiego znajdowali w zwycięstwie jego adwersarza pocieszający aspekt. O to władza spoczywa w rękach jednej siły i ona w pełni odpowiada za Polskę. Będzie za to rozliczona w następnych wyborach. Nie prawda. W ramach sztucznej i wizerunkowej niezależności prezydenta, strażnik żyrandola mógł skutecznie blokować ustawy przegłosowane przez parlament w ramach walki o poparcie elektoratu, a niewygodne z punktu widzenia pragmatyki politycznej. Przykładem jest zawetowanie ustawy obywatelskiej o przywróceniu sądów rejonowych zlikwidowanych przez ministra Gowina.

            Rezygnacja z wyborów prezydenckich, wzmocni powagę wyborów parlamentarnych i samorządowych. Pozwoli na wygenerowanie środków finansowych bez dodatkowych obciążeń a tylko poprzez lepsze zarządzanie. Każdy w swoim sumieniu musi sam rozstrzygnąć czy oszczędności rzędu kilkuset milionów to dużo czy mało. Zapytajmy o to dyrektorów pięćdziesięciu największych szpitali w Polsce czy woleli by mieć dodatkowe 2-3 mln. złotych na koncie czy też nie.  Polska jest biednym krajem Unii Europejskiej. Szczupłe środki publiczne powinniśmy wydawać z największą rozwagą.

            W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku rząd USA (po spektakularnych sukcesach GROM-u) postanowił zainwestować 300 mln dolarów w wyszkolenie super jednostki komandosów w Europie Środkowo-Wschodniej. Polski pododdział miał około 300 operatorów. Wychodziło mniej więcej po 1 mln $ na „łebka”. Zaowocowało to stworzeniem jedynego kompatybilnego z wojskami specjalnymi USA oddziału w naszym regionie. Oczywiście rząd polski zamiast od razu wprowadzić ustawę zezwalającą na użycie super- jednostki ( co się stało wiele lat później) do zadań policyjnych postanowił tworzyć kilka oddziałów AT policji. Amerykanie zadali jedno kluczowe pytanie: Macie za dużo pieniędzy?

marcingacek
O mnie marcingacek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka