Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
3623
BLOG

Przyszłość świata – Orwell czy Huxley?

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Przyglądając się dzisiejszej Polsce, gdzie od kilku lat niepodzielnie panują dwie wodzowskie partie aspirujące do roli kolejnego frontu jedności narodu, zacietrzewione, nienawidzące się i zupełnie nienawykłe do dyskusji na argumenty, świetnie natomiast wprawione w inwektywach i wzajemnych oskarżeniach o najgorsze przywary, zacząłem zastanawiać się, która to z wizji, Georga Orwella, czy Aldusa Huxleya, bardziej przypomina obecną rzeczywistość i ku której zmierza współczesny, zachodni świat.

Jeszcze w latach osiemdziesiątych, przynajmniej z perspektywy mieszkańca Europy Wschodniej, bliższa zdawała się ta przedstawiona przez Orwella w Folwarku zwierzęcym i Roku 1884 (obie te książki to w zasadzie jedna opowieść o tym samym systemie), lecz dzisiaj wiele wskazuje na to, że bardziej przewidującym prorokiem był Huxley, który swójNowy wspaniały świat napisał ponad dziesięć lat przed Orwellem, bo już w 1932 roku.

Gdy Orwell w roku 1948 (tytuł powstał przez przestawienie dwóch ostatnich cyfr) pisał swoją najbardziej znaną powieść, świat podzielony był na trzy części – skomunizowaną Europę Wschodnią, azjatyckie Chiny dążące do panowania nad Azją, i Europę Zachodnią wraz z Amerykami, w których ustroju autor, anarchizujący socjalista z przekonania, dostrzegał te same dyktatorskie zaczyny, które pogrążyły w mroku dominia moskiewskie i chińskie.

Odczytywaliśmy wówczas trafność spostrzeżeń Orwella, bo właśnie nowomowa i dwójmyślenie, próby przekłamywania historii i ograniczanie wolności spotykaliśmy na co dzień. U Orwella, jak w w Europie Wschodniej i maoistowskich Chinach, społeczeństwo miało być z partią, wszyscy, poza ścisłą elitą, żyć mieli podobnie i równie biednie. W wizji autora nagradzana drobnymi przywilejami były służalczość i posłuszeństwo, nad którymi czuwały tajna policja i zindoktrynowane grupy pionierów z socjalistycznych związków młodzieżowych, donoszące na przyjaciół, sąsiadów i rodzinę (radziecki bohater, Pawka Morozow, też złożył doniesienie nawet na ojca). System przedstawiony wRoku 1984 był siermiężny, zubożały, a podstawowym problemem był brak wszystkiego, od najbardziej podstawowych artykułów poczynając.

Wszystko to odpowiadało wtedy polskiej (i nie tylko) rzeczywistości pogrążonej w świecie totalnych niedoborów. Najbardziej jednak przytłaczające było powszechne kłamstwo, nazywane wówczas „propagandą sukcesu”. Każdy widział jak było źle, ale z telewizji sączyły się nieustannie słowa o kolejnych sukcesach, a celem władzy, jak zawsze w takich sytuacjach, było dobro ludu.

Sam mechanizm przejmowania władzy wnikliwie opisał Orwell wFolwarku na podstawie przemian, jakie wcześniej miały miejsce w Rosji, Włoszech (Mussolini) czy Niemczech (Hitler).Rok 1984 przedstawiał sposób jej utrzymywania i obraz zniewolonego społeczeństwa, a przede wszystkim mechanizm propagandowy, który za wszystkie utrudnienia winił jakieś przyczyny zewnętrzne – wroga, z którym toczono wojnę (w przypadku orwellowskiej Oceanii była to Wschodnia Azja czy Eurazja, w rzeczywistości Polski, zachodni imperializm), a wszystkie wysiłki społeczeństwa i jego wyrzeczenia miały służyć przezwyciężaniu trudności i obiecywały po zwycięstwie prawdziwy raj. Coś z tej wizji pozostało, nadal władza każe zaciskać pasa, by doczekać się lepszej przyszłości, nadal wszelkie utrudniania wynikają z przyczyn zewnętrznych, choćby niedoskonałości rynkowych mechanizmów czy spekulacji lub, bo jeszcze nie osiąknięto jednopartyjnego systemu z orwellowskiej wizji, z działań opozycyjnej partii.

Przyszłość zachodniego świata uwolnionego od komunizmu, a tym samym gospodarki niedoborów, miała jednak potoczyć się innym torem, tym, który przepowiedział Huxley. Posłuszne społeczeństwo, to społeczeństwo, w którym każdy zainteresowany jest zdobywaniem dla siebie dóbr materialnych i zaspokajaniem potrzeby przyjemności. Największym zaś w nim zagrożeniem dla porządku społecznego, czyli dla władzy, są tradycyjne wartości, takie jak współczucie, wrażliwość, poczucie przynależności do wspólnoty, a przede wszystkim rodzina. Propaganda w tym przypadku, poprzez reklamę, nakierowana jest na konsumpcję i zachętę do zdobywania dóbr materialnych (co, przy okazji, poprzez podatki, zapewnia władzy pieniądze).

Tę sferę propagandy zapewniają prywatne spółki, przede wszystkim duże i o globalnym zasięgu, dlatego one cieszą się największym poparciem rządzących, bo mały przedsiębiorca jest zbyt niezależny i trudno nim sterować. Dlatego dla tych wielkich konstruowane są prawne i podatkowe uregulowania.

Istnieje jednak jeszcze propaganda bardziej subtelna, ta która zachęca do zaspokajania własnych przyjemności i żądzy, która lansuje styl swobodnego życia, odrywa seksualność od rodziny, która wszelkie dewiacyjne zachowania traktuje jako dopuszczalne i własciwe. Najważniejsze jest w niej propagowanie albo etycznego relatywizmu, albo wręcz traktowanie zasad moralnych jako niepotrzebnego balastu. Takim balastem są tradycyjne więzi społeczne, choćby właśnie miłość i rodzina. Aktywność seksualna ma być oderwana od uczuć wyższych, ma tylko zaspokajać żądze.

Wczesna inicjacja seksualna, wielość partnerów, nieślubne związki, a wreszcie homoseksualizm, mają być naturalnym sposobem życia zasługującym na pochwały. Wszystkich przeciwników takiego sposobu życia bezlitośnie się ośmiesza i wyszydza, przykleja im etykietki ciemnogrodzian, zaściankowiczów i homofobów.

Człowiek, jako jednostka, przestaje być podmiotem, staje się tylko częścią sprawnego układu zapewniającego dochody państwu (na razie), potem zjednoczonemu imperium Europy i świata, bo państwo to też przeżytek, choć na razie, ze względu na społeczną niedojrzałość, trzeba jeszcze je utrzymywać. Potem już wszyscy zrozumieją, że lepsza jest Europa, a nawet cały zjednoczony pod urzędniczą władzą świat, który daje wolność czynienia wszystkiego, poza krytyką władzy. Krytykantów najpierw się wykpiwa, a potem, jak to nie pomaga, skazuje na resocjalizację, ot, choćby poprzez ranną wizytę odpowiednich organów.

Państwo, czy też superpaństwo, wszystko wie lepiej, oferując wolność w sferze najniższych żądz, a jednocześnie ją odbiera, bo nie pozwala decydować ani o własnych pieniądzach, ani potrzebach, oduczając odpowiedzialności Tworzy najbardziej wyrafinowaną iluzję wolności, choć tak naprawdę decyduje o wszystkim.

Tak wygląda dzisiejsza Europa, tak zapewne wyglądać będzie w przyszłości cały świat.

Jeszcze troszkę brakuje do wizji Huxleya, gdzie manipulacje genetyczne pozwalały z góry decydować o tym, kto jaką funkcję w przyszłym społeczeństwie będzie pełnić. Jeszcze nikt nie potrafi tak pokierować urodzeniami, by część społeczeństwa miała się zajmować pracą fizyczną, a inna umysłową. Nie ma jeszcze kategorii podziałów na alfy, bety czy gammy, ale dążenie do przejęcia władzy nad dziećmi przez państwo jest tego początkiem. W wielu krajach nie ma już ojców i matek, są tylko partnerzy. Jeśli się tego nie akceptuje, odbiera się dzieci i poddaje je indoktrynacji, która ich „uwrażliwi”. „Nowy wspaniały świat” karmiony somą, ogłupiającym narkotykiem.

Orwellowski świat się nie sprawdził, nie pozwolił na pełną kontrolę; huxleyowski okazuje się zdecydowanie lepszy. W orwellowskim świecie zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie przeciwko, kto spróbuje się wyłamać, a wtedy trzeba stosować zbyt często drastyczne metody. W huxleyowskim przemoc jest ostatecznością, niepokornych izoluje się „z troską” w rezerwatach, ośrodkach resocjalizacyjnych. Ci, którzy odurzeni są dobrobytem i pseudo-wolnością, protestują rzadziej, nie mają na to czasu, bo zapatrzeni są w siebie.

Który z tych światów, Orwella czy Huxleya, bardziej przypomina dzisiejszą rzeczywistość? I ku któremu świat podąża?

Wierzę, że ku żadnemu. Wierzę, że jednak ludzkość nie da się sterować, że nie wszytko da się przewidzieć, że ten zamysł „nowego wspaniałego świata” się nie ziści, że mimo wszystko się nie uda. Ale tylko wierzę.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości