Pojednanie jest zawsze w imię czegoś i powinno opierać się na konkretach, wg. określonych zasad. Przecież u podstaw Kościoła Katolickiego i Prawosławnego stoją jasne zasady, sprecyzowane w Dekalogu i Chrystusowym Kazaniu na Górze. Pojednanie jest możliwe tylko wtedy, kiedy określi się cel i podstawę takiego czynu. Bycie jedno to nie tylko apel, nie tylko wezwanie, to świadectwo wiary i postępowania zgodnego z przykazaniami naszego Pana.
W przesłaniu Cyryla I wespół z Biskupami KK w Polsce słychać coś jeszcze ważniejszego. Mowa jest o wybaczeniu. Wszystko to do siebie merytorycznie pasuje. Nie istnieje bowiem pojednanie bez przebaczenia. Jednak kiedy zaczniemy zagłębiać się w konkrety zaczynamy mieć problem ze sprecyzowaniem tych terminów w kontekście przełomowego ponoć wezwania. Jeśli oprzemy to wybaczenie o wartości zawarte w Ewangeliach to wybaczenie warunkowane jest jasnymi i konkretnymi (bez kompromisu) zasadami. Ilekroć klękamy przy konfesjonale by je uzyskać musimy spełnić owe warunki, jakimi są (przypomnę):
- rachunek sumienia
- żal za grzechy
- postanowienie poprawy
- szczera spowiedź
- zadośćuczynienie
W opinii pana Terlikowskiego nie powinniśmy lustrować "przeciwnika", ale być z nim tylko w tym co wspólne, co łączy. Pięknie to brzmi, ale jeśli padają tak konkretne słowa, jak pojednanie i wybaczenie, to wspólnym mianownikiem dla tych wezwań/zobowiązań musi być Ewangelia, która nie jest teorią, apelem, hasłem na transparencie.
Papież Jan Paweł II marzył o pojednianiu Kościoła Katolickiego i Prawosławnego, ale ten sam papież stwierdził, że gdbyby na całym świecie nagle zaginęły wszystkie egzemplarze Pisma Świętego to najważniejsze przesłanie, jakiie musiało by po nich pozostać brzmi: "Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli".
Bez tego fundamentu i bez konkretnych warunków (wskazanych powyżej) nie ma pradziwego przebaczenia i pojednania. Bez tego każdy apel i wezwanie pozostanie martwą literą, wypisaną na szklanych tablicach monitorów a nie na tablicach naszych serc.
Jeśli wezwanie ma nas poruszyć i obudzić sumienia, to musi mieć swój ciężar prawdy (co może być wyczuwalne nawet dla niewierzących); przyznanie się do błędów, żal za wyrządzone krzywdy i pokorę wobec tajemnicy Chrystusowego Kościoła, którego i katolicy, i prawosławni są organiczną cześcią.