Kamiński (moim zdaniem) w roli szefa CBA jest tylko i wyłącznie funkcjonariuszem. Więc nawet jeśli ma określone sympatie, to w czasie służby musi je głeboko schować.
Dlatego obstawianie, że za wcześnie przedstawił materiały premierowi albo że zastawił na niego pułapkę są bez sensu. Także to, że ujawniając materiały Tuskowi, które nie są zbyt mocne, pogrzebał CBA.
Kamiński podejrzewam nie ma jakichś fajerwerków w zanadrzu. Działał po prostu tak jak funkcjonariusz państwowy, który chce wypełniać swoją służbę.
Toteż informuje premiera o podejrzanych rozmowach Chlebowskiego z Ryszardem S. i pozostałych wątkach wokół ustawy hazardowej. Nie kalkuluje czy może na tym coś ugrać, bądź komuś zaszkodzić. Wątpię, że obawiał się, iż ujawniając tą sprawę premierowi "poleci ze stołka".
Część komentatorów zakłada jakąś makiaweliczną grę Kamińskiego, który jest "cynglem" Kaczyńskich. Ludzie to naprawdę smutne w jakich czasach żyjemy, gdzie praca w służbie kraju jest jakimś pustym frazesem.
No bo kto podejrzewa, że Kamiński to taki frajer, który dał się odstrzelić ze stanowiska szefa CBA, że nie ma jakichś kwitów, które zaraz wyciągnie.
