W swoim wpisie na blogu na temat spotu PiS Marek Migalski zaprezentował taki poziom ignorancji, że sprowokował mnie do krótkiej riposty.
M.Migalski postawił tezę - „Spot PiS jest totalnym bublem”. A jako argument na jej poparcie napisał - „żelazna zasada marketingu politycznego mówi, że jak się robi kampanię negatywną to nie można w jednym materiale umieszczać tych których się atakuje i krytykuje, z tymi których się broni i atakuje”. Tak więc pokazanie w spocie Jarosława Kaczyńskiego z pozytywnym przekazem było „szkolnym błędem”.
Czy M.Migalski ze swoją „żelazną zasadą marketingu” ma rzeczywiście rację najlepiej przekonać się sięgając do przykładów spotów wyborczych z amerykańskich kampanii. W końcu autorzy reklam telewizyjnych w USA uchodzą za światową czołówkę.
Prawdą jest, że spora część tzw. negative ads w amerykańskich kampaniach koncentruje się tylko i wyłącznie na krytyce rywala. Tak było ze słynnym spotem „Daisy” z 1968 roku (z kampanii Johnson vs Goldwater), „Willie Hurton” z 1988 roku (z kampanii Bush vs Dukakis), czy „Same” z 2008 roku (Obama vs Mccain). Jednak każdy baczny obserwator amerykańskich kampanii wyborczych potwierdzi, że nie jest to żadna „żelazna zasada”. Można podać dziesiątki przykładów z każdej kampanii wyborczej w USA z ostatniej dekady, gdzie w jednym spocie łączy się krytykę kontrkandydata i swój pozytywny przekaz. A zwłaszcza gdy tematem klipu jest spór wokół określonego tematu (dokładnie tak jak to ma miejsce w spocie PiS – spór o OFE).
Żeby nie być gołosłownym przedstawiam kilka takich przykładów z ostatniej kampanii prezydenckiej 2008 Obama vs Maccain (zapewniam, że gdybym miał więcej czasu, podał bym 10 razy więcej linków do tego typu spotów):
1.Barack Obama – spot „Pocket”
2. John Mccain - spot „Pump”
3. Barack Obama „Backyard”
4. John Mccain – spot „Family”
5. Barack Obama - spot „What Kind”
6. John Mccain – spot „Mum”
7. Barack Obama – spot „Three Times”
8. John Mccain
9. Barack Obama – spot „Book”
Marek Migalski może próbować zdyskredytować spot PiS. Jego prawo. Może zarzucać, że „koledzy z PiS niewiele kumają z nowoczesnego marketingu”. Tylko czy tak samo mało kumaci są amerykańscy twórcy spotów wyborczych z ostatnich lat? A może oni wszyscy żyją w nieświadomości i robią „szkolne błędy”? Już raz Andrzej Lepper w 2000 roku chciał jechać na Florydę liczyć głosy i uczyć amerykanów demokracji. Może teraz Marek Migalski powinien udzielać dobrych rad ekspertom z USA, bo inaczej pewnie znowu w rozpoczynających się prawyborach prezydenckich będą łamać „żelazną zasadę marketingu” J
Mariusz Kamiński