WRĘGA OGONOWA
WRĘGA OGONOWA
Martynka Martynka
4916
BLOG

LASEK STORY

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 101

Pan Lasek wyszedł dzisiaj z podziemia, gdzie przez ostatnie tygodnie odbywał zapewne intensywne szkolenia z zakresu PR i postanowił stawić czoła dziennikarzom nie tylko tzw. mainstreamu, ale również tym z mediów nie dość przyjaznych obecnej władzy. Niestety nie oglądałam występów tego egzotycznego gremium, a swoją wiedzę czerpię z medialnych przekazów. Jednak  obserwując od dłuższego działalność ludzi wchodzących kiedyś w skład komisji Millera i znając ich linię obrony, niewiele straciłam. Oczywiście gwoździem całej konferencji było zaprzeczenie tzw. alternatywnych hipotezom, głównie hipotezie wybuchu na pokładzie TU 154 M, która powstała w wyniku prac ekspertów związanych z Zespołem parlamentarnych A. Macierewicza. Jak można było się spodziewać eksperci pana Laska, jak i on sam, nie wykonali jakiegoś przełomowego gestu w postaci  wyłożenia nieznanych dotąd publice kart, które  obróciłyby w proch wszystkie badania profesorów Biniendy, Nowaczyka, czy doktora Szuladzińskiego. Zostaliśmy za to uraczeni po raz kolejny kłamliwą historyjką, znaną nam już od 10 kwietnia 2010 roku, a szczególnie od 12 stycznia 2011 roku, kiedy to ustami Tatiany Anodiny wytoczono najcięższe działa przeciwko nie tylko polskim pilotom i generałowi Błasikowi, ale także przeciwko polskiemu wojsku.

Żałośnie brzmią słowa pana Laska, w których zapewnia, że wybuchu nie było, w chwili gdy prowadząca śledztwo prokuratura  nadal bada wątek zamachu, co potwierdził kilka tygodni temu szef NPW pułkownik Artymiak.  Każdy średnio rozgarnięty obserwator polskiej rzeczywistości pamięta zapewne, że we wrześniu ubiegłego roku biegli pobrali kilkaset próbek z wraku samolotu, na podstawie wskazań detektorów,  a fakt obecność trotylu, heksogenu i oktogenu na wraku TU 154 M stał się powszechnie znany.

Skoro pan Lasek i jego eksperci, jak twierdzą, przebadali dokładnie wrak, dlaczego w ich badaniach nie ma śladu po trotylu, czy heksogenie?  Jak to się stało, że nie zauważyli tak charakterystycznych dla eksplozji elementów, na które zwrócił uwagę w swoim raporcie ekspert ZP, doktor Szuladziński:

 -duża ilość odłamków (kilkucentymetrowych fragmentów), jakie odnaleziono.

-rozprucie segmentu kadłuba z charakterystycznym rozwarciem i wywinięciem krawędzi pęknięcia Stopień rozwarcia blach kadłuba jest miarą energii materiału, który eksplodował,

 - wygląd fragmentów kadłuba widzianych wzdłuż osi. Główne części wyglądają tak, jakby niewiele zostało we wnętrzu poza samą konstrukcją. Zawartość została „wydmuchnięta”  (Brak dobrego o świetlenia utrudnia bardziej szczegółowe sformułowanie.),

-ilość zapalonych i niezapalonych szczątków.

-gwałtowne przyspieszenie pionowe, ok. 0.78 g, skierowane w dół względem samolotu, jakie    zanotowały przyrządy.

-niektóre ciała rozerwane na kawałki. Wielka ilość ludzkich szczątków. Ubrania czasem zerwane, a czasem poszarpane na charakterystyczne strzępy. Wszystkie te skutki obserwuje si ę, gdy koło grupy ludzi następuje wybuch ładunku typu HE .

Czyżby nie widzieli wręgi ogonowej samolotu, której wygląd wiele mówi o mechanizmach rozpadu konstrukcji? Temu elementowi wiele miejsca poświęcił doktor Szuladziński w swojej analizie:

„Oprócz otwarcia góry kadłuba, fala uderzeniowa poszła też wzdłuż osi kadłuba. Fala idąca w stronę ogona miała niewiele przeszkód na drodze do tylnej ściany. Wygląda na to, że odbicie od tej ściany było na tyle silne, by pokrycie kadłuba pękło po obwodzie i cała tylna część samolotu poleciała do tyłu. Dzięki czystemu aerodynamicznie kształtowi mogła odlecieć dość daleko. Dzięki zwartej budowie mogła przetrwa ć upadek w dobrym stanie, co potwierdzaj ą zdjęcia, z tym tylko, że oderwane zostały silniki i statecznik.

[…] Jeżeli natomiast eksplozja rozpruła gór ę kadłuba, to część gazów uszła w gór ę z dużą szybkością. Na skutek tego powstał efekt odrzutu, który popchnął kadłub wywołując przyspieszenia zanotowane w czasie lotu. Rozpadanie si ę kadłuba opisane poprzednio spowodowało gwałtowne zmiany prędkości pionowej w okolicy punktu FMS. Rozerwanie konstrukcji w opisany sposób musiało także zerwać kable zasilające.

[…] jednym ze zdjęć, na których jest pokazana część ogonowa, spoczywająca w miejscu upadku. Rysunki konstrukcyjne pokazuj ą, że wręga, wokół której nastąpiło pęknięcie i oddzielenie si ę od reszty kadłuba, była solidna, dobrze zbudowana i posiadała wklęsł ą (patrząc z przodu samolotu) ściankę metalową.    Jeśli kadłub spadałby w tym miejscu nie rozdzielony i gdyby uderzył w ziemię t ą tylną częścią, to ścianka wręgi mogłaby si ę wyboczyć, a nawet pęknąć . Ale musiałoby się to wiązać z owalizacją przekroju kadłuba. Tymczasem jednak obrys, w części widocznej na dokumentacji fotograficznej z miejsca zdarzenia, jest okrągły, przynajmniej dla gołego oka. Kadłub nie wygląda na odkształcony z powodu mocnego zewnętrznego udaru. Za to ścianka wręgi jest zniszczona i poszarpana. Jedynie duże ciśnienie wewnętrzne może to wyjaśnić. Ten stan rzeczy idealnie pasuje do hipotezy wybuchu”. 

Powyższą tezę wzmacniają również fragmenty wyposażenia wnętrza kadłuba, które z ogromną siłą, działającą w kierunku przeciwnym do toru poruszania się samolotu, zostały w nią wbite, jak choćby umywalka, na co zwrócił uwagę  jeden z blogerów (http://jeremiasz.salon24.pl/).

Najwyraźniej jednak panowie z komisji Millera nie zwracali uwagi na takie szczegóły, więc trudno się dziwić, że inne szczególiki w postaci śladów materiałów wybuchowych umknęły ich uwadze. Pan Lasek w udowadnianiu braku wybuchu powołuje się na zeznania świadków. Szkoda jednak, ze przytacza je w formie nieco zniekształconej i przez  to wyciąga z nich niewłaściwe wnioski. Warto w tym miejscu przywołać relację Artura Wosztyla, pilota Jaka 40:

„W pewnym momencie usłyszałem, że silniki zaczynają wchodzić na zakres startowy, tak jakby pilot chciał zwiększyć obroty silnika, a tym samym wyrównać lot lub przejść na wznoszenie. Po dodaniu obrotów po upływie kilku sekund usłyszałem głośne trzaski, huki i detonację. Do tego doszedł milknący dźwięk pracującego silnika, a następnie cisza”.

Styl i sposób działania zespołu pana Laska pozostawia wiele do życzenia. Jak się wydaje celem jego aktywności, nie jest tłumaczenie „z polskiego na nasze” raportu Millera, który ponoć broni się sam, ale wzmocnienie brzmienia rosyjskich tez na temat winy polskiej załogi oraz zdezawuowanie prac ekspertów ZP, co przybiera nieco groteskowe formy.

Jak bowiem można wzywać ZP do przedstawienia ostatecznych dowodów na swoje hipotezy, podczas gdy samemu takowych się nie zaprezentowało w oficjalnym, państwowym dokumencie?

Jak można atakować załogę TU 154 M, szczycić się wdrożeniem zaleceń mających poprawić bezpieczeństwo lotów VIP, w sytuacji gdy światło dzienne ujrzały skandaliczne zeznania funkcjonariuszy BOR, z których wynika, iż sprawdzenie TU 154 M było niepełne i nieprofesjonalne,  a więc de facto nie było go wcale?

http://niezalezna.pl/41516-lasek-nadal-lansuje-tezy-raportu-millera

 http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/32715,prokuratura-wraca-do-pirotechnikow.html

Zobacz galerię zdjęć:

UMYWALKA
UMYWALKA
Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka