maruti maruti
352
BLOG

Biali coraz bogatsi

maruti maruti Polityka Obserwuj notkę 27

Załączam list napisany do Dziennika w reakcji na artykuł "Biali są coraz biedniejsi". Wtedy go nie opublikowano, a wręcz zignorowano. Do publikacji na portalu zachęcił mnie żenujący poziomem 'debata' między p. Cejrowskim i p. Rosiakiem w jak zwykle obiektywnej i wiarygodnej Rzeczpospolitej, pomimo, że artykuł, który mnie wywołał do tablicy, pojawił się około miesiąc temu.


Problem zasadniczy z artykułami pisanymi pod udowodnienie pewnej tezy jest fakt, że wymaga to poszukiwanie dowodów na swoją rację. Często dobiera się dane w oparciu o ich przydatność, zamiast o wiarygodność źródła. Takie podejście jest charakterystyczne w sytuacjach ideologizacji i stereotypizacji dyskusji, często występuje zatem w próbie np. udowodnienia braku zjawiska globalnego ocieplenia, czy w rozmowie o wszechobecnym układzie.

Artykułem takiego kalibru jest „Biali są coraz biedniejsi” Michała Potockiego (26-27.07.2008, „Dziennik”), gdzie autor wyskakuje z bardzo ciekawą tezą, jakoby biali biednieli w Republice Południowej Afryki. Poza ciekawym zjawiskiem, że autor właściwie zignorował wszelkie próby udowodnienia tezy postawionej w tytule, jest to niesamowity zbiór przeinaczeń, półprawd i zwyczajnych kłamstw. Całego artykułu nie sposób sprostować, ale wydaje się, że należy choć spróbować skonfrontować się z tekstem. Tym bardziej, że ukazuje się ono w dzienniku, jako źródło informacji dla czytelników, którzy nie mają innej możliwości potwierdzenia sprzedawanych informacji.

Republika Południowej Afryki nie jest krajem miodem i mlekiem płynącym, tym niemniej podczas ataku na ten kraj warto przynajmniej mieć świadomość tego, o czym się pisze, a krytyka, aby była zjadliwa powinna się trzymać realnych faktów, danych, a także uwzględniać kontekst. Poniżej zmierzę się z generalną wymową nieszczęsnego artykułu, bo prostowanie zdanie po zdaniu artykułu jest niemożliwe. Przy okazji warto zaznaczyć, że z przyczyn znanych tylko redakcji artykuł zajął główną stronę działu świat, choć nawet w Republice Południowej Afryki to news z trzeciej czy czwartej strony gazet.

Sam artykuł dowodzi biedy na bazie wypowiedzi szefa ANC, który odwiedził miasto Bethlehem w Oranje, a następnie skomentował swoją podróż na łamach południowoafrykańskich czasopism. Bieda w tym małym miasteczko afrykanerskim jest zjawiskiem owszem dosyć powszechnym, ale jednocześnie zawsze było jednym z najbiedniejszych miast kraju. Z jednej strony dziwi olbrzymia hipokryzja autora, który ubolewa nad losem mniejszości białych, którzy przestali być uprzywilejowani w nowym RPA, natomiast nie ma słowa o tym, że rozmiar biedy jest generalnie ogromny w tymże kraju.

Autor zapomina lub też pomija pewne fakty. Z jednej strony ilość białych biednych w RPA musiała się powiększyć z prostej przyczyny: Państwo za apartheidu gwarantowało, że biały nie był biedny. Cały system był ustawiony tak, aby biały zawsze był bogatszy od otaczających ich czarnych, skąd istniało np. pełne zatrudnienie wśród białych. Tych, którzy nie byli w stanie sami znaleźć pracę mieli pracę zagwarantowaną przez państwo, niczym w komunistycznym państwie. W związku z tym gwarantowano na przykład wyłączność dla białych wśród pracowników kolei, a na poczcie był przerost zatrudnienia, byle tylko każdy osobnik właściwego koloru posiadał pracę. Z drugiej nowa RPA zmieniła jedną podstawową rzecz – kolor skóry nie determinował życia w dostatku lub w biedzie. Biali, którzy wcześniej nie musieli wcale starać się o zatrudnienie, nagle zostali zmuszeni do przyznania, że istnieje rynek pracy. Niektóre miasta, w tym właśnie Bethlehem, najbiedniejsze afrykanerskie miasto w RPA, nie posiadające żadnego lokalnego przemysłu i umiejscowione w środku pustkowia, stały się główną ofiarą nowego sprawiedliwszego systemu. Z prostej przyczyny – doszło do urealnienia zatrudnienia w administracji publicznej i firmach państwowych. Analogie daleko nie trzeba szukać – niedawno jeszcze wystarczyło pojechać do wsi postPGRowskich w Polsce.

Warto tu jednak jeszcze jedną rzecz dodać: Biali w RPA też nie byli równi. Bogactwo zawsze było względne, czyli biali w miastach jak Bethlehem byli bogatsi od czarnych, ale dużo biedniejsi od swoich 'współkolorowców' z miast jak Johannesburg i Kapsztad. I tak było także przed upadkiem apartheidu. Autor pisze, że mieszkańcy Bethlehem mieszkali bez dostępu do wody pitnej i elektryczności, ale jednocześnie nie wspomniał, że apartheidowskie władzy tych przywilejów koloru skóry także im nie zainstalowali. Zresztą sam apartheid, a nawet sam kraj, powstał na bazie oburzenia z powodu rozmiaru biedy wśród Afrykanerów., a cały apartheid miał drugi zasadniczy cel – odebrać część bogactwa grupie 'brytyjskich białych' i przydzielenia go potomkom holenderskich chłopów. Jeszcze w latach 80-tych ówczesny premier Botha ubolewał, że Afrykanerzy żyją w relatywnej biedzie. Spójrzmy prawdzie w oczy – w RPA niesamowite bogactwo współżyje z niewyobrażalną biedą. Dotyczyło to nie tylko podziału między czarnymi, a białymi, ale także między samymi białymi. Znakomitym obrazem biedy wśród Afrykanerów to kontrowersyjna, aczkolwiek realistyczna powieść „Triomf” Marlene van Niekerk, która ten skrzętnie ukrywany przez władze apartheidu fakt 'białej biedoty' ukazuje.

Warto też zrozumieć motywacje Jacoba Zumę do pochylenia się nad losem biedoty białej. Chodzi o głosy wyborcze oraz o uspokojenie dawnej klasy uprzywilejowanej, że nowy rząd nie zamierza o nich zapomnieć. Oczywiście ten niezwykły gest nie stał się tematem dnia. Tematem stała się 'biała bieda', co wyraźnie świadczy o tym, że hierarchia wartości człowieka w oparciu o kolor skóry wciąż jest wiecznie żywa w takich gazetach, jak Dziennik.

Autor artykułu popełnił też mnóstwo błędów faktograficznych o różnej wadze, ale łącznie tworząc pewnie odpowiedni do wydźwięku artykułu obraz kraju. Nie ma znaczenia, że nie jest zgodny z faktami i statystykami. I tak – mimo, że autor artykułu twierdzi, że biali są coraz biedniejsi- statystyki twierdzą co innego. Najniższy dochód PKB na mieszkańca wśród białych miał miejsce w połowie lat 80-tych, czyli podczas schyłku apartheidu. W okresie 1994-2001 PKB per capita rosła 1% rocznie, a od tego czasu wynosi 3,6% rocznie. Przy czym wzrost ten jest o 30% wyższy w populacji białej, niż czarnej. Jak to się ma do zasadniczej tezy artykułu, że 'biali są coraz biedniejsi'? Jak p. Potocki definiuje 'biedniejsi'? Może chodzi o rozmiar tzw. ekstremalnej biedy? Ten musiał się powiększyć, bo państwo przestało gwarantować pełne zatrudnienie. Ale ekstremalna bieda to mniej niż 1% populacji białej, a 24% czarnej (podane za Ron Hirschowitz z STATS S.A.). Tym niemniej p. Potockiego dotknął jedynie wycinka problemu biedy, ograniczając go do populacji białej.

Bezrobocie wśród białych jest wyższe niż w czasach pełnego zatrudnienia w apartheidzie, ale w 2007 roku bezrobocie wśród białych wynosiło niecałe 4%, a w męskiej populacji wynosiła 3,5%. Najwyższe bezrobocie wśród białych mężczyzn miało miejsce we wrześniu 2004 roku i wynosiło szokujące 5,1% (Dla porównania w 2007 roku bezrobocie wśród Azjatów to 9,6%, a wśród czarnych ponad 30%). Tymczasem autor artykułu podaje kosmiczne dane mówiące o 20-30% bezrobociu wśród białych... Owszem dawni uprzywilejowani muszą teraz starać się o pracę, bo państwo już jej nie gwarantuje. Ale nie słyszę, żeby „Dziennik” i Michał Potocki tęsknili wielce za czasami komunizmu w Polsce, kiedy było analogicznie. Co więcej dlaczego Michał Potocki nie pochyli się nad losem biednych białych w Polsce, gdzie od lat istnieje bezrobocie 2-4 razy wyższe niż w RPA? Polski rząd śmiał doprowadzić do takiego stanu wśród naszych rodzimych białych, a p. Potocki pochyla się nad ciężkim losem 3,5% bezrobocia białego w RPA?

 

Kolejne nieporozumienie to tzw. akcja afirmatywna. (Pomijam fakt, że białych jest w populacji niecałe 10%, więc 80% gwarancja zatrudnienia dla czarnych statystycznie rzecz biorąc nie utrudnia białym uzyskanie zatrudnienia – jest bowiem dla nich i tak dwa razy więcej miejsc pracy niż wymaga tego statystyka.). System jest bowiem punktowy, gdzie punkty przyznaje się nie tylko za rasę, ale także płeć. Dzięki temu ułatwiono np. dostęp do pracy dla białych kobiet, gdzie odnotowano wręcz wzrost aktywności zawodowej. Zgoda - system 'ograniczył możliwości rozwoju' męskiej części białej populacji' (jak pisze p. Potocki). Podobnie jak badania moczu i krwi pozwalają ograniczyć 'możliwości rozwoju' atletów czy pływaków próbujących śrubować wyniki za pomocą nielegalnych środków dopingowych.

Kolejna rzecz – po upadku apartheidu kraj może i opuściło 1,5 miliona ludzi, ale bilans imigracyjny kraju jest dodatni, czyli więcej ludzi przyjeżdża, niż wyjeżdża. Wraz z przyrostem naturalnym spowodowało to przyrost populacji z 40,5 miliona w 1996 roku do 44,8 miliona w 2001 roki oraz 47,8 miliona w 2007 roku. W dodatku populacja biała zmniejszyła się z 4,44 mln w 1995 roku do 4,29 mln w 2001 roku, ale ponownie wzrosła do 4,35 mln w 2007 roku... czyli łączny spadek o zaledwie 90 tysięcy (oficjalne dane ze STATS S.A.). Białych zapewne wyjechało więcej, ale warto pamiętać, że emigracja nie jest jednostronna. Ku zgorszeniu wielu, profesjonalnie prowadzone statystyki – pomimo usilnych prób – nie chcą wykazać masowej emigracji białych. Co więcej – od kilku lat są sygnały, że imigracja białych do RPA jest wyższa niż emigracja, czyli bilans jest dodatni. Tym bardziej podtytuł 'Cztery i pół miliona sierot po apartheidzie' jest wybitnie mylący, bo niektóre statystyki podają, że ponad 500 tysięcy białych wróciło do RPA po upadku apartheidu, a sierot po apartheidzie jest mniejszość. Większość białych nie chciałoby powrotu do starego systemu (na co są odpowiednie dane sondażowe). Twierdzenie, jakoby wszyscy biali w RPA byli sierotami po apartheidzie, jest obraźliwe dla nich i ich osiągnięć w obaleniu tego nieludzkiego systemu. Dodatkowo dziwi tak wielki szok z powodu wyjazdu 1,5 miliona ludzi z ponad 40 milionowego kraju w ciągu 14 lat, podczas gdy w ciągu 2 lat od 2004 roku do Zachodniej Europy wyjechało za chlebem 2 miliony Polaków.

Problem artykułów pisanych z tezą jest konieczność posiadania wystarczająco szerokiego wachlarza informacji, żeby móc uniknąć ewidentnych błędów podczas pisania artykułu. Niestety p. Michał Potocki podszedł do tematu nieprofesjonalnie i sam wystawił się na odstrzał nie dbając o przystawalność swojego artykułu do faktów oraz nie mając podstawowej wiedzy o kontekście.

 


maruti
O mnie maruti

"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka