W dniu wczorajszym został odtrąbiony sukces. PKB urósł o 4,2% w trzecim kwartale 2010. Świetnie można by pomyśleć. Premier Tusk zorganizował z tej okazji konferencje prasową i zakomunikował społeczeństwu, iż jego zdaniem sprawy idą w jak najlepszym kierunku. Gospodarka rozwija się najszybciej od wybuchu kryzysu finansowego. Przyznam szczerze, że początkowo informacja wprowadziła mnie w lekką euforię. Pomyślałem sobie, to świetnie w takim razie rząd skonsultuje się z prezydentem i główny rządowy strateg Michał Boni zasugeruje panu prezydentowi zawetowanie ustawy zwiększającej podatek VAT. Kolejnym krokiem będzie rezygnacja z wprowadzania obligacji emerytalnych i podnoszenia składki rentowej. Może nawet uda się przywrócić zasiłek pogrzebowy do poziomu sprzed tegorocznej obniżki. Bardzo szybko zorientowałem się jednak, że kompletnie nie rozumiem kwestii finansowych. Okazało się bowiem, że prace nad powyższymi kwestiami wcale nie ustają a wręcz zwiększają tempo. O co w tym wszystkim chodzi? - zapytałem sam siebie zakłopotany.
Postanowiłem poszperać trochę w dostępnych publicznie oficjalnych dokumentach. Okazało się, że PKB owszem rośnie, ale jeszcze szybciej rośnie dług publiczny. Państwowy Dług Publiczny na koniec czerwca 2010 r. wyniósł 721 211 600 000,00 zł na koniec 2009 roku ów dług wynosił 669 876 400 000,0 zł, czyli wzrósł o jedyne 8%. Jeśli to tempo się utrzyma to po roku będzie 16%. Trzeba przyznać, że te 4,2% wzrostu PKB wygląda naprawdę imponująco.