Melwas Melwas
36
BLOG

Być jak

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 15

Wybory wydają się nieuchronne. Co ciekawe, można zauważyć, iż na dzień dzisiejszy praktycznie żadnego z liderów partyjnych nie omijają kłopoty. Tym trudniej jednoznacznie przewidzieć wynik wyborczy.

W filmie „Być jak John Malkovich” bohater widzi świat oczami sławnego aktora. A jak to jest, w obliczu zbliżających się wyborów, być jak…

...Donald Tusk. Szef Platformy, jak zwykle przed wyborami ma ciężki orzech do zgryzienia. Nie dość, że sondaże znowu wysokie, to i problemów wewnątrzpartyjnych mu nie brakuje. Gdy bowiem chce tylko jakąś drobną propozycją zaznaczyć swoją obecność na scenie politycznej, momentalnie zza jego pleców wyłania się pozornie zaprzyjaźniony, acz bardzo upierdliwy diabeł w postaci Jana Rokity. Jedno jego słowo sprawia, że ręce przewodniczącego znów pokrywa pot, że znów oczy biegają nerwowo a język się plącze, że znów knykcie muszą wyczekiwać żmudnych nocy spędzonych nad wykreślaniem nazwisk z list wyborczych.

Żeby tego było mało, PO znów wpada na pomysł, by po raz kolejny wypuścić ze swych czeluści raport, tym razem opisujący działania CBA, który choć pięknie uprawiony i szumnie zapowiadany, nie tylko nic nie wnosi, ale na dodatek stawia partię w złym świetle, jako korzystającą z tajemniczych, a co za tym idzie, podejrzanych ekspertów. I znów przewodniczący musi przeżywać to samo, co przy raporcie o WSI. I znów mu bezczelnie przypominają ten głupi niesłychanie raport o mediach.

Do tego w momencie, gdy partia miała rozpocząć ofensywę iście napoleońską, w telewizji jak na złość królują idylliczne reklamówki Prawa i Sprawiedliwości, a wojna na spoty, którą wygrać mieli przecież bezapelacyjnie, okazała się, delikatnie mówiąc, niewypałem.

I znów będą musieli tłumaczyć, że program to oni mieli, tylko nie umieli pokazać.

...Wojciech Olejniczak. Szef Sojuszu również nie ma lekko. Wygląda bowiem na to, że gdy Tusk ma swojego Rokitę, to on ma Kwaśniewskiego. I kiedy Tusk jeszcze jako tako, mniej lub bardziej dzielnie, prztyczki swojego przyjaciela znosi, to relacje Olejniczaka z Kwaśniewskim są co najmniej kuriozalne. Zupełnie zabawnie bowiem wygląda szefowanie LiDem przez młodego przewodniczącego. Jak inaczej potraktować sytuację, w której szef partii wychodzi na ambonę, by krytykować jedną partię, a potem przychodzi Kwaśniewski i z ojcowskim uczuciem karci przedmówcę, by ogłosić że ten jednak się pomylił i krytykowana partia jednak jest partnerem, nie wrogiem.

Nie lepiej jest z innymi prominentnymi członkami partii. Wojciech Olejniczak, sam widzący siebie w roli premiera, jednego dnia zapowiada wybory, by drugiego dnia Ryszard Kalisz z wielką pewnością mógł ogłosić, że wyborów nie będzie, bo SLD chce komisji. No i prezes partii musi się po raz kolejny kajać i tłumaczyć, co szczególnie nobilitującą czynnością na pewno nie jest. Jakby tego było mało, szefa LiDu coraz mniej jest w telewizji, a do mediów wracają takie tuzy jak Leszek Miller. Jeszcze tylko Dyduch i Nikolski i Janik niech wrócą, i SDPL się mocniej przyklei i demokraci wystąpią do przodu i prezes zniknie całkowicie.

No i jeszcze ten program, którego jak LiD nie miał, tak nie ma.

...Jarosław Kaczyński. Ten, mimo pewnych wahnięć takich jak sprawy exodusu Marka Jurka, czy nie dość lojalna postawa Pawła Zalewskiego ma sytuację wewnątrz partii dość klarowną. Nikt się nie wychyla, a nawet gdyby ktoś miał taką ochotę, Kaczyński zawsze ma w ręku argument, iż PiS i IV RP to właściwie on i to na niego głosują wyborcy, wybierając PiS, więc nie będzie miał problemów z pozbyciem się kogokolwiek, czego znakomitym przykładem jest były premier Marcinkiewicz.

Gorzej przedstawia się sytuacja zewnętrzna. Co, jak co, ale 2 lata rządów wyczerpuje. Zwłaszcza, gdy rządzi się z takimi przyjaciółmi jak Roman Giertych i Andrzej Lepper, którzy przy pierwszej lepszej okazji krytykują swojego koalicjanta. Ponadto całe zamieszanie wokół akcji CBA na pewno popularności partii Kaczyńskiego nie przynosi, bo zupełnie naturalnym jest mechanizm, w którym każdy zamieszany w tą aferę traci. Najgorzej, że w większości przypadków, największy traci najwięcej.

Na dodatek w wojnie z układem póki co nie ma spektakularnych ofiar, co powoduje pierwsze symptomy zniechęcenia. Jedyne, co może uratować ten rząd to gospodarka, co jest wnioskiem tym zabawniejszym, iż właśnie ten rząd zrobił dla gospodarki tyle, co kot napłakał.

...Roman Giertych i Andrzej Lepper. W przypadku tego pierwszego jest ciężko. Poddany resort edukacji i odessanie się od ław rządowych, powodują, że i LPRu mniej jest na pierwszych stronach gazet. A jak kogoś jest mało w gazetach, to i mało jest go w sondażach. I nie pomagają Lidze niestety ani rzekome taśmy Kaczyńskiego, ani konstruktywne inaczej propozycje Wojciecha Wierzejskiego. Jedyną nadzieją dla partii Giertycha może być zwycięstwo Bosaka w "Tańcu z gwiazdami", lecz szanse na to są, niestety dla tego obozu, niewielkie.

Ale i tak Giertych nie ma na co narzekać. Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Co prawda to nie na niego, w obliczy akcji CBA są skierowane obiektywy, ale i nie jemu grozi wyrok w sprawie składania fałszywych zeznań. Jeśli Giertycha sytuacja jest ciężka, to gdy mowa o Andrzeju Lepperze i jego położeniu jedynym słusznym przymiotnikiem jest: tragiczne. Nie tylko bowiem CBA siedzi na ogonie Leppera, wciąż nie rozwiązana jest kwestia seksafery, która w równie wielkim stopniu może przewodniczącego zrzucić na dno.

Jeśliby do tego dodać jeszcze rozpadający się klub i struktury partyjne, to Lepper właściwie, myśląc racjonalnie, powinien już skapitulować.

...Waldemar Pawlak. Największym problemem Waldemara Pawlaka jest to, że go nie ma. Trudno bowiem prowadzić partię, która w mediach praktycznie nie istnieje, a jak już zaistnieje to pokazywana jest różnica zdań wśród czołowych działaczy, zupełnie analogiczna do tej z PO czy LiD.

Z drugiej jednak strony sam Pawlak prezentuje całkiem słuszną strategię, gdyż im mniej mówi, tym mniej wiadomo, jakie ma naprawdę zdanie, co znacznie ułatwia mu obecność w każdym możliwym układzie, jaki może wystąpić na scenie politycznej w Polsce.

Do tego wszystkiego należy również dodać, iż PSL jako partia dysponuje zawsze ogromnym szczęściem i tak jak żaden sondaż nie daje im przez całą kadencję więcej jak 5%, to koniec końców zawsze - jakimś trafem - dostają się do sejmu.

...poseł dietetyczny. Taki to ma najgorzej. Wciąż żyje w nieświadomości, w obliczu niespłaconego przecież kredytu, w obliczu rat, które musi spłacać. Nikt z nim niczego nie konsultuje, a on biedny trwa w niewiedzy, skazany na łaskę bądź niełaskę włodarzy partyjnych. Co zaradniejsi, jeszcze na ostatnią chwilę, próbują się załapać na któryś z okrętów, lecz mało komu się to udaje. I tak gdy cały naród z przejęciem obserwuje kolejne akty tego politycznego spektaklu, on z drącymi rękoma czeka w ciemnym kącie na decyzje, wciąż mając w głowie hamletowskie: być albo nie być.

Wychodzi zatem, że nikt lekko nie ma. Wniosek może być tylko jeden. Całkiem słuszny zresztą.

Najlepiej jest być, jak Melwas, przeciętny obserwator sceny politycznej, którego partyjne ruchy kadrowe czy ideologiczne trzęsienia ziemi nie bardzo dotyczą. Który siedzi sobie spokojnie przed komputerem i czasem z uśmiechem a czasem z zażenowaniem obserwuje te wszystkie harce. A gdy mu się znudzi ten szum, może wyłączyć monitor, wyjść i cieszyć się prawdziwym życiem.

 

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka