menda menda
56
BLOG

Komu dementi, a komu psychuszka?

menda menda Polityka Obserwuj notkę 43
Gazeta Wyborcza swego czasu zasłynęła tym, że co prawda nie zaprezentowała swoim czytelnikom istotnej informacji na temat najważniejszego polityka w kraju, ale za to wydrukowała dementi tego polityka na temat owej informacji.
 
Chodzi oczywiście o Aleksandra Kwaśniewskiego, który nawalony jak - nie przymierzając - stodoła (wtedy jeszcze pan prezydent był na fali wznoszącej, także gdy idzie o wagę), uświetnił swoją nieskromną osobą obchody męczeńskiej śmierci polskich oficerów w Charkowie. Zresztą Gazeta Wyborcza nie była wówczas wyjątkiem, albowiem wszystkie duże redakcje zgodnie milczały na temat tego bezprecedensowego postępku. Nie są przy tym prawdziwe przechwałki Tomasza Lisa, jakoby jego "Fakty" przełamały zmowę milczenia, bowiem półgębkiem poinformowały one o sprawie dopiero jako... piąte  w kolejności medium w Polsce (przed nimi były m.in. polskie BBC i Gazeta  Polska), a nie pierwsze, jak tego chciałby pan Tomasz - Jak ja bardzo kocham się! - Lis. No ale wróćmy do rzeczy. Otóż wówczas odpowiednio nagłośnione przez Gazetę zostało wyłącznie dementi, zakłamane tak bardzo jak wyborcze plakaty Kwaśniewskiego mówiące o jego wykształceniu, zaś sama informacja zaistniała wyłącznie jako news w niszowych mediach.  Duże media poinformowały o sprawie po wielu dniach, gdy  Polska już huczała z oburzenia, a sprawy dalej tuszować się nie dało.
 
Od tego czasu sporo się w polityce zmieniło, w szczególności na najwyższym stolcu w państwie. Nie zmieniły się tylko media, które nadal wiedzą jakie informacje eksponować, a jakie taktownie przemilczać, wreszcie, komu udzielać dementi, a komu wręcz przeciwnie. Przez ostatnie kilka dni media wałkują słowa, jakie miał wypowiedzieć prezydent Kaczyński do Moniki Olejnik poza anteną ("Stokrotka","zniszczę cię"). O tym, że takie słowa padły mówi sama tylko pani Olejnik, nie podając na to żadnych dowodów (poza grupką bliżej nie określonych i... nie mówiących po polsku "świadków"), zaś prezydent osobiście oraz ustami swojego doradcy zaprzeczył tym rewelacjom. Nie przeszkadza to jednak mediom  uznawać za pewnik "faktów medialnych" nagłaśnianych przez panią - nomen omen - M.O. o czym pisałem wczoraj. Przoduje w tej akcji oczywiście Gazeta Wyborcza, która przechodzi już z etapu "informowania" o haniebnym zachowaniu Kaczyńskiego, do etapu komentowania. Tak zwani "dziennikarze" wołają, iż prezydent "ma problemy psychiczne" (J. Żakowski) i że w związku z tym powinien natychmiast "ustąpić" (S. Bratkowski) bo nie jest żadnym prezydentem tylko "woreczkiem żółciowym państwa" (P. Najsztub), który "nie panuje nad sobą" (E. Milewicz).
 
Dosyć dużo jak na nieudowodnioną przez nikogo, a zdementowaną informację  przeciwniczki politycznej prezydenta. No właśnie: czy została zdementowana? Co prawda prezydent powiedział, iż "takie słowa nie padły", ale czy Gazeta Wyborcza poinformowała o tym swoich czytelników? Dla Gazety w tej sprawie istnieje tylko relacja jednej strony sporu, zaś wszystko co jest z nią niezgodne natychmiast określone zostaje jako "kłamstwo" (vide nagonka na Kownackiego). Ta jednostronna relacja  przeradza się w "fakt", który z kolei stanowi podstawę do nawoływania prezydenta, by ustąpił ze stanowiska i nazywania go psycholem.
 
Czemu w 1999 roku Jacek Żakowski nie nazywał Kwaśniewskiego "żulem" z "problemem alkoholowym"? Gdzie był Stefan Bratkowski ze swoją troską o godność urzędu prezydenta? Dlaczego Piotr Najsztub nie zakrzyknął, że Kwachu to "marska wątroba państwa"? Pijany na oczach setek osób i kamer Kwaśniewski, mógł liczyć nie tylko na medialne wymazanie tego faktu, ale i na opublikowanie dementi do nieistniejącej informacji, Kaczyński może liczyć wyłącznie na kolejne kopniaki.
 
 
menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka