menda menda
63
BLOG

Kadzidła na salonie

menda menda Polityka Obserwuj notkę 12

Kadzidło, jako atrybut pogański, służący do czczenia niemiłych Panu bożków, przyjęło się w chrześcijaństwie dopiero po całkowitej chrystianizacji Europy. Początkowe opory Kościoła przed wprowadzeniem zwyczaju okadzania, jako bałwochwalczego, miały chronić owieczki Pana przed rozpierzchnięciem w odmętach fałszywych wierzeń i były - jak dowodzą ostatnie wydarzenia na polskim salonie - uzasadnione, a być może nawet prorocze. 

Wszystko wskazuje bowiem na to, że za przyczyną sprytnego zabiegu politycznego, polegającego na podzieleniu kościoła na "łagiewnicki" i "toruński", powracamy, przy pomocy religijnych instrumentów do czasów pogańskich. Oto pojawił się w polskich mediach nowy celebryta, Jego Eminencja Stanisław Dziwisz, który stał się politycznym celem polskiego salonu, pragnącego zaprzęgnąć go do swej walki z kaczyzmem i z "kościołem toruńskim". Stanisław Dziwisz co prawda dotychczas nie napisał ani jednego ważnego tekstu, nie wygłosił żadnej porywającej przemowy, ani nie odznaczył się żadną wartą uwagi inicjatywą, ale za to był blisko Karola Wojtyły, służąc mu pomocą w codziennych czynnościach. Z tego też powodu salon zwęszył okazję pozyskania na własność surogatu papieża, osoby która nadal świeci światłem odbitym Jana Pawła II, a więc zdolnej przez sam ów fakt porywać za sobą rzesze wiernych.

Jak widać, dla Benedykta XVI - w odróżnieniu od polskich elit - fakt znajomości Dziwisza z poprzednim papieżem nie stanowił wystarczającej rekomendacji, bo natychmiast odesłał go ze Stolicy Piotrowej do Polski, gdzie na kardynała czekał już "kościół łagiewnicki" z całą rzeszą pobożnych ministrantów w osobach Donalda Tuska, Janusza Palikota, Ireneusza Rasia, a nawet ministrantek takich jak Beata Sawicka. Wszyscy oni, ni z tego ni z owego w ornaty poprzebierani, na mszę łagiewnicką - zwołując "postępowych katolików" - jęli dzwonić. 

Ta (Panie, wybacz mi tę profanację!) sui generis "msza", zaczęła się od... wystąpienia Dziwisza w spocie wyborczym Donalda Tuska - występ ten został przez media laickie, tak wyczulone na wszelkie sojusze tronu z ołtarzem, przyjęty z pełną akceptacją.  Ale to był dopiero początek całej zabawy, albowiem rychło nastąpiły słynne rekolekcje łagiewnickie zorganizowane przez Jego Eminencję na zlecenie Platformy oraz szereg wzajemnych umizgów polityków i duchownego. Towarzyszył temu proces okadzania, który nie mógł się odbyć bez obecności kardynała w programach telewizyjnych, np. u Moniki Olejnik  a nawet w hagiograficznej książce o Lechu Wałęsie, mającej być ciętą ripostą na przedruki SB-eckich akt dokonane przez Cenckiewicza i Gontarczyka. W międzyczasie pod zwierzchnictwem metropolity krakowskiego zaczęły się słowne i administracyjne ataki na ks. Isakowicza - Zaleskiego, co miało oczywiście związek z tuszowaniem lustracyjnych smrodów w krakowskiej metropolii.

Jak by tego było mało, Skarb Państwa wraz z mężem Julii Pitery z PO wysmażyły - w ramach medialnego okadzania kardynała -  film "Świadectwo", na którego watykańskiej premierze, oprócz państwa Piterów, był Lech Wałęsa, co to "z Ojcem Świętym rozumiał się bez słów", a także... Kazio Marcinkiewicz i Matka Boska Eseldowska czyli Jolanta Kwaśniewska. O filmie zaś mogę powiedzieć na razie tyle, że ma plakat promocyjny, na którym co prawda znalazło się jeszcze miejsce dla postaci Jana Pawła II, ale nad nią góruje już nie kto inny jak Jego Eminencja Stanisław Dziwisz, co niejako symbolicznie pokazuje komu salon powierzył rolę postępowego (anty)papieża "kościoła łagiewnickiego".

Słowem, elitki postanowiły zawłaszczyć resztki blasku po Janie Pawle II, jaki spoczywa na jego sekretarzu i postawić w nim (w tym blasku, ma się rozumieć) swoich politycznych pupili. Dodatkowo wyniesiono Dziwisza na prawdziwego przywódcę polskiego kościoła, o czym świadczy choćby dzisiejszy artykuł w cotygodniowej wersji Gazety Wyborczej, czyli Newsweeku, który kreuje Jego Eminencję, za pomocą dziennikarskich dociekań oraz sondaży nie tylko na absolutnego lidera polskiego katolicyzmu, ale przede wszystkim na przeciwnika ojca Rydzyka, czy też, mówiąc szerzej, "kościoła toruńskiego". Jawne sabotowanie władz kościelnych, poprzez kreowanie im na boku politycznej konkurencji, pokazuje, że zarówno polskim elitom jak i ulepionej przez nich partii na dobru kościoła zależy tylko o tyle, o ile im to może pomóc w opanowaniu rzędu dusz.

Okadzanie Dziwisza jest jednak o tyle zabawne, że nie ma on cech, które chcieliby mu przypisać dziennikarze i politycy. Nie jest ani wybitnym intelektualistą, ani charyzmatycznym przywódcą, a siła jego osobowości pozostawia wiele do życzenia, czego dowodem jest łatwość, z jaką daje się wciągać w polityczne gierki drugoligowych polityków oraz agentów w sutannach. Czyżbyśmy więc, dzięki salonowi powracali do niechlubnych czasów pogańskich, kiedy to kadzidła używano w celach niecnych i Bogu niemiłych? I co na to kardynał Dziwisz, będący prominentnym pasterzem Kościoła Świętego Katolickiego?

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka