menda menda
79
BLOG

Bohaterowie są umoczeni

menda menda Polityka Obserwuj notkę 28
Wszystko wskazuje na to, że media oraz elitki znalazły sobie nowego bohatera. Bohatera przez duże "G.", który najpierw stał się ofiarą kaczyzmu, a teraz po odniesieniu zwycięstwa, przy pomocy niezawisłego sądu, nad  Zbigniewem Ziobro, triumfuje. 
 
Niezawisłe i niezależne sądy w ogóle mają to do siebie, że tak do końca nie wiadomo od czego są niezależne, skoro - jak pokazują ciągłe zmiany"linii orzeczniczej" - bywają niezależne nawet od własnych orzeczeń. Weźmy na ten przykład kwestię dóbr osobistych i pomówień. Podczas, gdy pan poseł Palikot zdaniem niezawisłego sądu nie pomówił prezydenta RP, nazywając go "chamem", prof. Zybertowicz naruszył, zdaniem innego niezawisłego sądu, dobre imię Adama Michnika, pisząc o nim: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". Jeszcze większą niezależność wykazują sądy lustracyjne, które uwalniają kapusiów od zarzutów agenturalności pomimo własnoręcznych donosów i pokwitowań (exemplum TW "Święty", czyli sobowtór Mariana Jurczyka). Te same sądy, gdy już raz orzekną wbrew faktom i dowodom, następnie kapusia chronią także przed "pomówieniami", czego przykładem są przegrane procesy Krzysztofa Wyszkowskiego z Lechem Wałęsą, którego nazwał agentem i pomimo posiadania dowodów ze świadków i dokumentów (ostatnio zebranych na kilkuset stronach przez historyków IPN) był zmuszony do odwoływania i przepraszania.
 
Zastanawia fakt, że ta "linia orzecznicza" w sprawach - jak to mawiają - wrażliwych społecznie, idzie w jednym, dosyć określonym kierunku polityczno- ideologicznym. W czasach, w których większość niezależnych sędziów rozpoczynała kariery i szła na szereg różnych kompromisów, z których nie musiała się do dnia dzisiejszego tłumaczyć, nazywało się to mądrością etapu. Kolejnym dowodem, iż po dwóch latach zawirowań, Polska wróciła na drogę starej-nowej mądrości etapu, jest ostatni wyrok niezawisłego sądu w sprawie rozgadanego Zbigniewa Ziobry. Zbigniew Ziobro zagalopował się ongiś walcząc z łapówkarzami i mając  doniesienia o przedmiotach zostawionych w ciele zmarłego pacjenta, uzależnianiu operacji umierającego człowieka od łapówki i kilku procesach jakie rodziny denatów wytoczyły doktorowi Mirosławowi G., stwierdził, że "ten pan już nikogo nie zabije". Jak się bowiem okazało, żaden niezawisły sąd nie skazał jeszcze doktora G. za morderstwo, a media zrobiły z pana G. kolejną, po Barbarze Blidzie, ofiarę kaczyzmu, pomimo ewidentnych dowodów co najmniej łapówkarskiej działalności doktora w skali makro.
 
W wyroku niezawisłego sądu na pierwszy rzut oka interesujące jest zasądzenie obowiązku wykupienia przez byłego ministra czasu antenowego po głównych wydaniach programów informacyjnych w trzech największych stacjach telewizyjnych w kraju, co kosztować może nawet ponad pół miliona złotych. Polskie sądownictwo, co prawda zna przykłady tego typu obowiązków zasądzanych w wyrokach, niemniej nigdy nikt nie musiał robić tego w takim wymiarze i za tak ogromne pieniądze. Można by powiedzieć, że pan Ziobro ma, czego chciał, bo ścigając łapówkarzy, pragnął w swej próżności splendoru medialnego, więc i pomówienie jakiego się dopuścił zostało odpowiednio nagłośnione; konsekwentnie odwołanie oskarżeń wymaga środków adekwatnych do siły rażenia samego czynu. Niemniej jednak mieliśmy w historii młodej polskiej demokracji nie takie już wymiany słownych ciosów, ot choćby słynne zarzuty "Życia" w kierunku Aleksandra Kwaśniewskiego, jakoby spędzał wczasy w towarzystwie rosyjskiego szpiega, a jednak nie kończyły się one nawet w połowie tak srogim orzeczeniem. Nikt z powodu przegrania procesu o ochronę dóbr osobistych nie musiał jeszcze wyzbywać się swojego majątku.
 
Wszystko więc wskazuje na to, że poza rządem pana premiera Tuska, mediami i służbami specjalnymi, także niezawisły wymiar sprawiedliwości zaangażował się w "dorzynanie watah". Sygnały do tej akcji nieustannie dają środki masowego przekazu, które - dajmy na to - podnoszą rejwach wszechogarniający na Kaczora, który "obraził" pana posła Niesiołowskiego zarzucając mu "sypanie" przyjaciół z opozycji i jednocześnie przemilczają fakt, że pan poseł Niesiołowski niemal codziennie sypie... inwektywami także w kierunku wspomnianego Kaczora, nazywając go na przykład "przestępcą", a - co warto przytomnie zauważyć - Kaczor ani nie posiada w swoim barku kolekcji dwóch tysięcy "podarunków od wdzięcznych pacjentów", ani nie zostawił nikomu palta w brzuchu, ani nie uzależniał wykonania swojego obowiązku od łapówki w postaci gotówki lub - że tak powiem - gratyfikacji w naturze. Aż strach więc pomyśleć, co takiego ze Stefanem Niesiołowskim zrobiłby niezawisły sąd za tego "przestępcę", gdyby tylko dostał pana posła w swe nieubłagane ręce, skoro ministra Ziobrę postanowił puścić w skarpetkach i - przede wszystkim - czy byłoby to zgodne z mądrością etapu?
 
Niesłusznie opluty doktor G. ("ratujący tysiące ludzkich istnień" ) odnosi nad facetem, który go ścigał  moralne i finansowe zwycięstwo w sądzie i przed telewizyjnymi kamerami, mając na swym koncie ponad 50 zarzutów korupcyjnych i seksualnych; Barbara Blida, na którą "szykował się rząd PiS", a która była równie niewinna jak doktor G., gdyż z tej niewinności, widząc policjantów odebrała sobie życie, odnosi nad kaczystami zwycięstwo pośmiertne, a zatem może być nie tylko bohaterką, ale wręcz patronką III RP. Patrzcież państwo, jak ważne jest rozkładanie akcentów: wystarczy sroga kara dla szeryfa, który przesadził w swej opinii o kryminaliście, by z kryminalisty zrobić anioła, pomimo ewidentnych dowodów przestępstw; wystarczy samobójcza śmierć aferzystki, by wynieść ją w poczet świętych... Tak działa nowa mądrość etapu, tak media tworzą nowych bohaterów zbiorowej wyobraźni. Bohaterów przez duże "G".
menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka