Dawno, dawno temu, tak z 15 lat temu, handel podróbkami w Polsce kwitł na potegę. Na bazarze można było kupić podrabiane ciuchy z etykietkami znanych firm, magnetofony, wieże HiFi, walkmany, cuda niewidy. Na pierwszy rzut oka nazwa również prawie się zgadzała. Na przykład zamiast magnetofonu "Panasonic" można było kupić "Panasonix". Jeśli chciałeś trampki "Adidas" mogłeś łatwiej znaleźć np "Adadis" albo "Abibas" . Ot, człowiek z mniejszą zdolnością do czytania nawet się na to nabierze. Teraz takie numery już nie przechodzą, policja pieczołowicie handlarzy podróbkami ściga.
Nie wszystkich jednak. Globalnie znaną polską marką, kiedyś przynajmniej, była "Solidarność". Napis czerwony z charakterystyczną chorągiewką na "N". Dziś pod tą markę podwiesza się jakieś zrzeszenie, formalne czy nie, nie wiem, nie chcę wiedzieć o bałamutnej nazwie - "Solidarni 2010" . Nie, to nawet chyba nie zrzeszenie, ale sympatycy filmu, prawda? W każdym razie różnica między "Solidarnością" a "Solidarnymi 2010" jest taka jak między "Adidasem" a "Abibasem". Znaczka "Solidarności" nikt już przed nadużyciem nie broni i nie chcę by ktotolwiek bronił. Ci którzy go podrabiają sami wystawiają sobie ocenę. Jak to słusznie podsumował Rymkiewicz, poeta nowej "Solidarności": J... nas [was? -H] pies.
