Marek Migalski Marek Migalski
4897
BLOG

O Tadeuszu Mazowieckim - polityku.

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 33

 

Wczoraj opinię publiczną zbulwersowała informacja o książce Tadeusza Mazowieckiego z 1952 roku, w której krytykował on żołnierzy podziemia niepodległościowego. Ale ja chciałbym byłemu premierowi poświęcić dziś kilka słów nie jako publicyście z czasów stalinowskich, ale jako politykowi czasów współczesnych.
 
Nie jestem historykiem, żeby oceniać jego działalność w PRL. I nie jestem etykiem, żeby go za nią oceniać. Ale jestem urlopowanym politologiem (choć politologiem po przejściach), i dlatego chciałbym pokrótce scharakteryzować Mazowieckiego jako polityka po 1989 roku. I ta charakterystyka zawiera się w jednym słowie - katastrofa.
 
Kiedy we wrześniu 1989 roku zostawał "pierwszym niekomunistycznym premierem" cieszył się powszechną sympatią. Ale uwierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę i już po roku przegrał sromotnie z tym, któremu zdecydował się przeciwstawić, czyli z Lechem Wałęsą. Co więcej, przegrał także ze Stanem Tymińskim i nie wszedł nawet do drugiej tury.
 
Nie będę za długo oceniał jego rządów, które uważam za fatalne, sprzeniewierzające się hasłom "Solidarności" i ułatwiającym umoszczenie się w nowych czasach byłych komunistycznych aparatczyków, ale pozostaje faktem, że był to ciąg niespełnionych obietnic i festiwal zaniedbań.. Wiem, że część Czytelników właśnie taką jego taktykę uważa za zbawienną i taką, która "uratowała Polskę przed wojną domową". Nie mam zamiaru toczyć teraz boju o filozofię jego gabinetu - pozostanę jedynie przy swojej opinii, że była ona fatalna i stała w sprzeczności z interesami Rzeczpospolitej tak, jak ja sobie owe interesy wyobrażam. Ale rozumiem, że można mieć inne zdanie i uważać go za męża opatrznościowego.
 
Ale Mazowiecki ostro został oceniony nie tylko przez swych krytyków, ale także przez swoich najbliższych współpracowników. Kiedy w 1994 roku został wybrany szefem Unii Wolności okazało się, że jest fatalnym przywódcą i już po roku jego koledzy musieli zastąpić go Leszkiem Balcerowiczem, bowiem dalsze sprawowanie przez niego tej funkcji groziło całkowitą marginalizacją UE. Odsunięcie Mazowieckiego przyniosło oczekiwany skutek - UW wykręciła niezły wynik w 1997 roku i stworzyła rząd z AWS.
 
Potem właściwie Tadeusz Mazowiecki przeszedł na polityczną emeryturę. I dobrze. Bo jego sukcesy polityczne są żadne. Przegrał w polityce wszystko, co można było przegrać. Z polityka, który miał wszystkie możliwości do wprowadzania swoich idei w życie, stał się w bardzo szybkim czasie jedynie autorytetem moralnym (dla niektórych) i oceniaczem polskiej rzeczywistości. Jak na kogoś, kto mógł być jedną z najważniejszych postaci polskiego życia publicznego, to bardzo mało.
 
Niech żyje długo i szczęśliwie. Ale nie warto robić z niego wybitnego polityka, bo nim nie był. Podobnie zresztą, jak nie był diabłem wcielonym i przebiegłym demonem w czasach swej młodości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka