mike-recz mike-recz
475
BLOG

Bronię resortowej utrzymanki

mike-recz mike-recz Polityka Obserwuj notkę 0

Bronię ponieważ Pani Dorota Kania resort uwielbia, a resort uwielbia ją. 

 

Miłość swojego czasu była bardzo owocna, a Pani Dorota Kania na medialnym froncie waleczna.

 

Mało mnie interesuje czy Pani Dorota Kania jest bardziej od bociana czy kapusty.

 

Doceniam jednak ten niezależny romans.

 
 
 
 
 
Numer: 37/2007
Autor:  Agnieszka Wołk-Łaniewska

Wprostowanie kręgosłupów

Podejrzanie dobrze poinformowany tygodnik.

Zauważyli Państwo, że ostatnio co druga sensacja, która wstrząsa polską opinią publiczną, pochodzi z tygodnika „Wprost”? Kierując się niskim uczuciem zawiści przejrzeliśmy tegoroczny dorobek „Wprostowych” śledczych. Szczególnie dobre wejścia zdają się oni mieć w szeroko pojętej prokuraturze i jej zbrojnych ramionach: CBA i ABW. Może mieć to związek z faktem, że konkluzje materiałów „Wprost” doskonale harmonizują z koncepcjami polityki Zbigniewa Ziobry, robią też wrażenie zaskakująco zbieżnych z jego osobistymi interesami.

Tak knuje Miller

W sensacyjnych materiałach „Wprost” nader często obrywa się któremuś z nieprzyjaciół ministra sprawiedliwości. Na przykład Leszkowi Millerowi, którego związek z Ziobrą przeszedł do 
historii dzięki pamiętnemu porównaniu arytmetycznemu, „Wprost” przypiął łapowniczą spółkę z Mieczysławem Wachowskim. Już w chwilę po jego aresztowaniu w styczniu tego roku „Wprost” miał pełną wiedzę na temat ustaleń prokuratury, ze szczególnym uwzględnieniem relacji Mieczysława W. z aresztowanym wcześniej Irakijczykiem Hassanem al-Zubaidim, co pozwoliło na zręczne wplecenie w sprawę Millera, który jakoby miał być adresatem części dwumilionowej łapówki, jakiej Wachowski domagał się za wyciągnięcie Irakijczyka z pudła. (Warto zwrócić uwagę, iż Janusz Kaczmarek – wówczas prokurator krajowy – dementował w mediach udział Millera w aferze).
Gdy okazało się, że sprawa z łapówką jest za cienka, „Wprost” dotarł do ustaleń ABW, które mogą dać początek jednemu z największych skandali związanych z rządami Leszka Millera. Nie wiemy, gdzie do nich dotarł, ale wiemy, że śledztwo w tej sprawie prowadzi już Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a sprawa jest poważna, bo informacje na temat ponad 114 postępowań, dane o ponad 1700 firmach oraz ponad 1500 osobach trafiły do powołanego przez Millera Centrum ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej i Międzynarodowego Terroryzmu, a stamtąd Bóg wie gdzie. (Wspomnę, że całe to centrum powstało tylko po to, żeby chronić Mazura i innych zbrodniarzy). Dowodów trochę brak, ale wrażenie jak najgorsze.

Jak Wassermann nie został marszałkiem

Oczywiście nie jest tak, że „Wprost” gromi tylko opozycję. Nikt inny, jak ten poczytny tygodnik opinii dotarł do świadków i dokumentów, które pokazują, skąd płynęły pieniądze na kampanię bardzo wpływowych polityków PiS – Michała Kamińskiego i Adama Bielana. Samo sformułowanie „świadkowie i dokumenty” sugeruje, iż źródło wiedzy na temat konkurentów Ziobry do tytułu „cudownego dziecka PiS” tkwi raczej w aktach sprawy niż w tzw. dziennikarskim śledztwie.Innemu młodemu (no!) zdolnemu z PiS, Pawłowi Poncyljuszowi, oberwało się w publikacji o zeznaniach, jakie w CBŚ złożyła konkubina Bogdana Tyszkiewicza – zamordowanego w 2005 r. warszawskiego samorządowca uważanego za łącznika między mafią pruszkowską i „układem warszawskim”. Miała ona zeznać, że Poncyljusz – obecnie wiceminister gospodarki – sprzedał temuż Tyszkiewiczowi pierwsze miejsce na liście samorządowej za 50 tys. zł. „Wprost” wiedział, że informacja o zeznaniach obciążających Poncyljusza dotarła już do premiera Jarosława Kaczyńskiego. Co stało się dalej z tymi zeznaniami – nie wiadomo. Sprawa ucichła, a Poncyljusz zachował stanowisko. Warto jednak odnotować skwapliwość, z jaką wiceminister już parę godzin po samobójstwie Blidy pobiegł do mediów, aby potwierdzać Ziobrową wersję o kryminalnych powiązaniach zmarłej z Barbarą Kmiecik. Jak pamiętamy, te powiązania były jedyną podstawą do działań prokuratury przeciw Blidzie, które zakończyły się jej śmiercią. Co, jak twierdzi Janusz K., wprawiło ministra Ziobrę w stan pewnej nerwowości. Nawet jeśli nie wierzymy Kaczmarkowi, warto odnotować, iż „Wprost” już o godzinie 8.27, czyli półtorej godziny po samobójstwie, donosił na stronie internetowej, że przebywająca w areszcie przyjaciółka Kwaśniewskiego złożyła przeciw Blidzie zeznania dotyczące korupcji. „Wprost” doniósł również, że w związku ze śmiercią Blidy premier wezwał Wassermanna, a także, iż Wassermann miał zostać marszałkiem Sejmu, ale po wydarzeniach w Siemianowicach Kaczyński zmienił zdanie – co pośrednio sugerowało, że to ministra koordynatora, a nie ministra sprawiedliwości premier obciąża odpowiedzialnością. W zamian za rzetelne informowanie o wydarzeniach prokuratura nie zapomina o drobnych upominkach, jak informacja, kiedy funkcjuszka, która nie dopilnowała Blidy, będzie zbadana na wariografie...

Dornowi po łapach

Wśród innych dowodów talentów śledczych dziennikarzy wspomnieć można, że portal „Wprost24” jako pierwszy podał, że nie będzie postulowanego przez szefa Samoobrony śledztwa w sprawie spisku, którego celem miało być rozbicie koalicji i wyeliminowanie Leppera z rządu poprzez seksaferę. „Wprost” wiedział o tym wcześniej niż rzeczniczka prowadzącej dochodzenie w tej sprawie ABW. „Wprost” również jako pierwszy ogłosił, że przeprowadzone na zlecenie prokuratury badania DNA wykluczyły Andrzeja Leppera jako tatusia Krawczykowej progenitury. Wynik ten zostałby upubliczniony tak czy inaczej, a na łamy portalu tygodnika trafił akurat wtedy, gdy Lepper zarzucił prokuraturze szeroko zakrojoną działalność przeciw Samoobronie.Kolejny przejaw śledczej biegłości „Wprost” – wykończenie wojewody mazowieckiego. To dziennikarze z „Wprost” odkryli, że w roku 1996 policja zabrała Wojciechowi Dąbrowskiemu prawo jazdy, a w 2004 r. wystąpił on o wydanie duplikatu. Urzędnicy połapali się, duplikatu nie wydali i na tym sprawa by się skończyła, gdyby nie dziennikarskie śledztwo tygodnika. Trzeba trafu, wydało ono owoce na przełomie stycznia i lutego, czyli w czasie apogeum konfliktu ministra Ziobry z przełożonym wojewodów ministrem Dornem. Ten zbieg okoliczności wprawił zresztą Dorna w stan lekkiej irytacji – zaatakowany przez Monikę Olejnik pytaniem, czy ministerstwo nie powinno ustalać takich spraw samo z siebie, zamiast korzystać z pomocy prasy, oświadczył, iż dziennikarze byli pośrednikami, którzy otrzymali tak zwanego gotowca.Przed publikacją we „Wprost” ten zespół aktowy, dotyczący przypadku pana Dąbrowskiego z prawem jazdy odbywał taką drogę w górę i w dół w strukturach władz miejskich w Warszawie – powiedział Dorn i zaraz dostał po łapach. „Wprost” ujawnił, że doradca ministra ds. antyterroryzmu Kuba Jałoszyński został zwolniony za to, że służył w ZOMO. Potem już Dorn specjalnie się nie stawiał, tym bardziej że chwilę później sam rozstał się ze stanowiskiem.Od czasu mianowania Kaczmarka na ministra również MSWiA stało się bliższe tygodnikowi „Wprost”. Na przykład o tym, że szefem policji zostanie prokurator Kornatowski, „Wprost24” informował już w piątek, choć Kaczmarek nominację ogłosił dopiero w poniedziałek. „Wprost” jako pierwszy doniósł także o rezygnacji Kornatowskiego.

Kaczmarek ofiarą prowokacji

Warto zauważyć, iż wersje wydarzeń podawane przez „Wprost” ewoluują jednocześnie ze zmianą postawy ministra Ziobry. Na przykład 11 lutego tygodnik opublikował cokolwiek idiotyczną historię pod tytułem „UOP grał teczką Lecha Kaczyńskiego”. Historia opowiadała o esbeku z Wybrzeża, który wyniósł i ukrył we własnym domu (!) teczki czołowych działaczy „S”, w tym Lecha K. Aby je przejąć, w 1993 r. UOP zorganizował gigantyczną prowokację, fingując międzynarodową transakcję sprzedaży uranu – najpierw do esbeka zgłosił się klient na uran, a chwilę potem koleś, co akurat miał uran do zaoferowania, następnie zorganizowano operację przejęcia uranu, który umieszczony był bezpiecznie w plastikowym wiadrze. Nic z tego nie wzbudziło podejrzeń bezpieczniaka (jak ta komuna miała nie paść?), a bystrzy funkcjusze z UOP wykorzystali pretekst do rewizji, znaleźli teczki i wywieźli je w nieznanym kierunku. „Wprost” sugerował, że trafiły w łapy Wałęsy, do szafy Lesiaka i miały służyć zniszczeniu antywałęsowskiej prawicy, na Kaczyńskiego nie było jednak nic, co można by wykorzystać do jego kompromitacji.W lutym tygodnik nie wątpił, że ofiarą prowokacji tajnych służb padł też Janusz Kaczmarek, obecnie szef MSWiA. Atoli w sierpniu, po jego odwołaniu, Janusz Kaczmarek nadzorował nielegalną operację UOP.Tygodnik oczywiście dotarł do nowych informacji w postaci pism Kaczmarka do gdańskiego sądu. Ówczesny prokurator rejonowy sprzeciwiał się w nich wypuszczeniu bezpieczniaka z aresztu, co ma dowodzić jego sprawstwa kierowniczego w całej prowokacji. Jak śledczy „Wprost” dotarli do tych pism, nie wiemy, ale możemy coś wywnioskować z faktu, iż kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości ściągnęło już z Gdańska do Warszawy dokumenty ze śledztwa.

Kopniak od asystenta Tuska

Słabo wierzę także w wersję o czytelniku, który przedarł się do szkoły Rydzyka i nagrał akurat ten wykład, w którym ojciec dyrektor nazywa prezydenta oszustem, a prezydentową czarownicą. Przyznają Państwo, że gdyby komuś – na przykład walczącemu o rząd dusz PiS – zależało na skompromitowaniu Rydzyka, ale tak, aby nie wywoływać gniewu ojdyra na władzę – to wypuszczenie nagrania do mediów, a potem odmowa wszczęcia śledztwa w tej sprawie wydaje się dość zręcznym posunięciem.Oczywiście nie wszystkie informacje, które tygodnikowi „Wprost” przynosiły dziennikarskie śledztwa w prokuraturze i okolicach, mają taki głęboki polityczny sens. Czasem są to po prostu ciekawostki – jak na przykład ta, że asystent Donalda Tuska był oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie, bo po pijaku kopnął policjanta w kostkę, a postępowanie umorzono warunkowo na rok.Głęboko zazdrościmy dziennikarzom „Wprost” znakomitej pracy śledczej i ekstraordynaryjnych wyników. Choć z drugiej strony, jeśli pomyśleć, ile ich to musi kosztować...

Z pierwszej ręki

Zestawienie wiadomości z prokuratury, które portal „Wprost24” miał jako pierwszy – tylko z ostatniego, trudnego dla ministra Ziobry miesiąca:

* CBA na trop Leppera naprowadził Kryszyński; 
* prokuratura ustaliła, iż dokumenty w sprawie odrolnienia słynnej nieistniejącej działki Kryszyński raz zostawił dla Ryby u posłanki Elżbiety Wiśniowskiej, 
synowej wicemarszałek Genowefy Wiśniowskiej; 
* prokuratura zakończyła pracę nad aktem oskarżenia w sprawie „układu warszawskiego”, w którym główny wątek to pół miliona łapówki dla Bujalskiego za InterContinental;
* w śledztwie w sprawie „układu” prokuratura korzystała z pamiętników śp. Jacka Dębskiego; 
* prokuratura kazała przeszukać mieszkania i gabinety Kaczmarka, Kornatowskiego i Marca, zabezpieczyła też ich billingi; 
* prokuratura ustaliła, iż w przeddzień niearesztowania Leppera Kaczmarek spotkał się z Woszczerowiczem;
* CBA zaczęło śledzić Kaczmarka w dzień po niearesztowaniu;
* ministerstwo nie pozwoli Kaczmarkowi powrócić do prokuratury, gdyż nie spełnia wymogu nieskazitelnego charakteru;
* prokuratorzy przesłuchali nagranie z dyktafonu Ziobry i uważają, że jest nie zmanipulowane;
* prokuratura przesłuchała Filipka, który zeznał, iż Lepper nie wspominał, żeby Ziobro go ostrzegał;
* prokuratora skończyła analizę nagrania Ziobry, zostało już tylko badanie fal elektromagnetycznych, ale wersja ministra naturalnie się potwierdza;
* skruszony przestępca zeznał, że funkcjonariusze peerelowskich służb specjalnych spotkali się w Szwajcarii, żeby spiskować przeciw życiu i reputacji Ziobry, a ABW prowadzi w tej sprawie śledztwo;
* prokuratura zrekonstruowała przebieg wydarzeń, do których nie doszło, i wie, że Lepper miał wziąć pieniądze od Ryby w apartamencie nad siedzibą partii;
* prokuratura wie, iż przeciek nastąpił na spotkaniu Krauzego, Woszczerowicza i Kaczmarka na XL piętrze Marriotta, ale Woszczerowicz wrócił do Sejmu piechotą i dlatego nie da się udowodnić, że z nikim nie rozmawiał po drodze;
* adwokat Ryby pokazał mu na widzeniu kartkę z napisem pozdrowienia od Siwego i dlatego Ryba nie chce zeznawać przeciw Lepperowi, ale dozorujący widzenie funkcjusz CBA sporządził na ten temat notatkę, która jest w aktach;
* prokuratura zatrzymała i przesłuchuje Netzla, a Marca nie, bo nie może go znaleźć;
* prokuratura wydała nakaz zatrzymania Krauzego, przeszukania jego domów i biur, ma też gotowe zarzuty dla biznesmena, a jak się nie stawi, to się wyśle i międzynarodowy list gończy, i Europejski Nakaz Aresztowania;
* prokuratura opracowała i zaraz wyśle do Sejmu wnioski o uchylenie immunitetu Woszczerowiczowi i Maksymiukowi;
* do Marca prokuratura nie ma nic i były szef CBŚ może spokojnie wracać do kraju;
* prokuratura chce poprosić prezydenta o wyjaśnienia w sprawie spotkania z Kaczmarkiem, choć wie – z zeznań samego Kaczmarka – że spotkanie dotyczyło czego innego i brali w nim udział Wassermann i Bochenek;
* prokuratura poszukuje Feliksa Siemienasa, bo świadkowie zeznali, że on także molestował panienki z Samoobrony;
* prokuratura w ciągu 2–3 tygodni wystosuje do Sejmu wniosek o uchylenie Lepperowi immunitetu oskarżając go o składanie fałszywych zeznań, fałszywe oskarżenie o popełnienie przestępstwa i utrudnianie prokuratorskiego śledztwa – wszystko na podstawie nagrania Ziobry – a chciałaby jeszcze o przekroczenie uprawnień na szkodę dobra publicznego w celu osiągnięcia korzyści, ale nie wie, czy się uda;
* prokuratura przesłuchała Marca w charakterze świadka w dniu zatrzymania Kaczmarka i teraz Marzec chodzi wolno.

W ramach programu „Tanie Państwo” sugerowałabym likwidację stanowiska rzecznika prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości oraz strony internetowej ministerstwa. Jak widać, są najzupełniej zbędne.

mike-recz
O mnie mike-recz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka