Niedawna awantura wokół pogrzebu zmarłego we Włoszech zbrodniarza wojennego Ericha Priebke przypomniała mi wydarzenie sprzed dwóch lat. Z cmentarza w bawarskim miasteczku Wunsiedel z inicjatywy władz samorządowych wygrzebano wówczas pod osłoną nocy szczątki dawnego wiceprzewodniczącego NSDAP Rudolfa Hessa. Za zgodą jego rodziny i miejscowej parafii grób zlikwidowano, a prochy rozrzucono w nieznanym miejscu, by zapobiec gromadzeniu się na cmentarzu neonazistowskiej gawiedzi.
Szczątki Hessa podzieliły los pozostałości innych skazanych w Norymberdze funkcjonariuszy III Rzeszy, wysypanych przez Amerykanów gdzieś w rowie, a także skremowanych trupów Hitlera i Goebbelsa puszczonych przez Rosjan na wiatr nad jakąś rzeką w NRD. Kości zostały rzucone. Właściwie: wyrzucone.
Nie wiem dlaczego wygrzebanie zwłok Hessa nazwano w prasie „ekshumacją”. Ideą i celem ekshumacji jest zwykle poddanie zwłok badaniom lub przeniesienie ich w inne miejsce a nie – ich unicestwienie. Nie wiem też dlaczego napis na grobie Hessa: „Odważyłem się” uznano za cyniczny, ale podejrzewam, że gdyby inskrypcja głosiła „Niech żyje pokój między narodami” tym bardziej uznano by ją za cyniczną.
Czy Hessowi należało się wygrzebanie z grobu? Nie. Należał mu się tylko proces i wyrok. Karę odsiedział i umarł, a późniejsza tzw. ekshumacja w Wunsiedel to pogańskie gusła o znamionach bezczeszczenia zwłok. Dobrze, że nie ucięto trupowi głowy i nie zatknięto jej na kiju.
Rozumiem, że nie każdemu pasuje zasada „Ziemia przyjmie, Bóg osądzi”, że ktoś może nie pogodzić się z tym, że jego władza nie rozciąga się na zmarłych i chciałby mimo wszystko ścigać ich w zaświatach. Wiem, że jaki rycerz taki pojedynek i że na pochyłe drzewo każda koza skacze, sugeruję jednak, by walczyć raczej z żywymi nazistami, nie z martwymi, bo dla przechowania idei Hessa przez grupki neonazistów nie ma większego znaczenia co dzieje się z jego szczątkami - zamiast nawiedzać grób, mogą gromadzić się gdzie indziej.
Jeżeli istnieje dziś zagrożenie faszyzmem w sensie gwałtu na ludzkim sumieniu, normach cywilizacyjnych i dobrych obyczajach to z pewnością nie ze strony martwych polityków III Rzeszy, lecz raczej ze strony ludzi pokroju „miłujących pokój” hien cmentarnych.
Tekst ukazał się na portalu myśl24.pl