Śmieszyły mnie zawsze hasła, którymi reklamują się polskie pisma prawicowe - pierwszego, drugiego czy czterdziestego dziewiątego obiegu. Mam tu na myśli takie frazesy jak "walczymy o prawdę", "tygodnik autorów niepokornych", "my informujemy - oni kłamią", "niezależna gazeta polska". Nawet serwis, w którym publikuję tę notkę, ma w podtytule frazę: "Niezależne Forum Publicystów". Gdy słyszę takie frazy, włącza mi się lampka ostrzegawcza. Bo to jest tak: dopóki piszesz i myślisz tak jak my, dopóty jesteś strudzonym, niepokornym poszukiwaczem prawdy - pojmowanej po naszemu - stoisz po stronie dobra i światła. Jeśli zaś wykażesz się oryginalnością myślenia, dokonasz krytyki - akces do obozu zdrady narodowej gwarantowany.
Jeśli któryś z publicystów prawicowych faktycznie zasługuje na miano "niezależnego", "niepokornego", to właśnie Robert Mazurek. Swoim tekstem w "Rzepie" napsuł ostro krwi prawicowcom, oj napsuł. Odważył się skrytykować przebieg ostatniej rocznicy smoleńskiej, która przypominała raczej partyjny wiec niż uroczystość żałobną. A przecież wiadomo - oczywista oczywistość, że to tradycja uświęcona, patriotyczny zryw Prawdziwej Polski, polskich niepodległościowców! Bardzo nam zaszkodził - przecież jego krytyczny głos wykorzystają lewacy z Wybiórczej i Krytyki Politycznej, z Sierakowskim na czele! Rozpędza się przemysł pogardy!
Łatwo można udowodnić niezależność Mazurka - zdołał konstruktywnie skrytykować własny obóz, jednocześnie nie dając się zaciągnąć do adwersarzy - przy takich okazjach łatwo o taki akces. Wielu czytelników i blogerów obrzuciło go błotem, odsądziło od czci od wiary - mimo to nie było żadnych sprostowań, odwracania kota ogonem, przyznawania się do błędu. Od feralnego tekstu minęły ponad dwa tygodnie - a red Mazurek został przy swoim zdaniu. Uczciwość i zgoda z własnym sumieniem okazały się ważniejsze.
Media prawicowe nie wykorzystają tego kapitału niezależności i klasy, który posiada Mazurek. Z prostego powodu - niezależność i niepokorność tych mediów nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Może są one niszowe, niezależne od ekipy rządowej, krytycznie doń usposobione - ale z drugiej strony są pro-pisowskie, czasem wręcz blisko z pisem związane. NIezwykle często i zajadle - mniejsza o to czy słusznie/niesłusznie - punktują rząd, szczędząc jednocześnie krytyki dla prawicowej opozycji - bo nie można im zaszkodzić, trzeba ich wynieść do władzy, bo tylko oni umieją rządzić.
Owa "niezależność" i owa "niepokorność" to tylko hasła reklamowe, nic więcej. Ale trzeba przyznać - działają skutecznie! Prawicowe inicjatywy utrzymują stan posiadania, a nawet ekspandują!