Z punktu widzenia konstytucji wiadomo, jak jest.
Z punktu widzenia zacierania śladów przekrętów też wiadomo, chociaż nie dla wszystkich jest to oczywiste. Ponieważ PiSowcy bez skrupułów wykorzystywali dokumenty pozostawione przez poprzedników - w tym tajne - sami na pewno starali się, aby po ich przekrętach pozostało jak najmniej śladów co nie znaczy, że ich nie ma, bo jak coś było nielegalnie rozliczone to po zatarciu śladów jest nierozliczone.
Dwa powody upadają.
Pozostaje polityka zagraniczna a właściwie fakt, że jej nie ma. Jeżeli więc opozycja jest dogadana w sprawie przyszłego współrządzenia - co na przykład mogłaby wyrazić w liście do prezydenta podpisanym przez swoich posłów, to prezydent praktycznie nie miałby wyjścia innego, niż szybkie desygnowanie na premiera osoby w liście wskazanej.
Wcale bowiem nie jest tak, że atak Hamasu usunął problem Ukrainy - tylko na jakiś czas go zasłonił ale pod zasłoną zapewne dzieją się rzeczy istotniejsze dla naszego kraju niż - powiedzmy - miesiąc temu. Prezydent - jako osoba dotychczas najbardziej w Polsce w sprawy Ukrainy zaangażowana, z tego jednego powodu powinien odłożyć na bok swoje konstytucyjne prawo - nie z racji tego. jakimi uczuciami aktualnie obdarzamy Ukrainę ale dlatego, że naszym sąsiadem będzie zawsze.
Opozycja - o ile jest dogadana - poza tym, trafiającym do rozumu argumentem, ma również inny w postaci dwóch sezonów narciarskich i dwóch na skuterach wodnych czekających jeszcze prezydenta.
