Tytułowy apel zapewne zostanie odnotowany jedynie w książkach historycznych, które kiedyś napiszą jego autorzy a o to, że napiszą, jestem spokojny, choć nie jestem pewien, czy znajdą sponsorów.
Nad treścią apelu nie pochylałbym się gdyż płaszczyzna symetrii postaw politycznych zawsze zależy od położenia krańców więc gdyby go napisałi rok czy siedem lat temu leżała by zupełnie gdzie indziej a finanse sygnatariuszy nie leżałyby w ogóle.
Zamiast tego pochylę się nad momentem, w którym autorzy zdecydowali się na bohaterski wyczyn. Apel powstał po tym jak Duda otrzymał od Tuska interesującą propozycję zapoznania się z dokumentami pegasusowymi, w tym listą inwigilowanych a przed tym, jak powoli, acz nieustannie zacznie je poznawać opinia publiczna, bowiem komisja zaczyna pracę już w poniedziałek.
Innego powodu napisania apelu ja nie widzę i dziwię się głupocie autorów polegającej nie na tym, że w skuteczność tego apelu wierzyli - bo nie wierzyli - ale na tym. iż myśleli, że koincydencja apelu z aferą pegasusową nie zostanie zauważona.
Kolejnego apelu zatroskanych Polaków oczekuję, kiedy MON zacznie mówić o upublicznieniu dzieł podkomisji Macierewicza.
