W ścisłej tajemnicy była planowana od sierpnia ubiegłego roku, gdy prezydent USA dowiedział się, gdzie może przebywać Osama bin Laden. Ostatnią fazę zaczęto realizować w minioną niedzielę, a bezpośredni atak odbył się wczoraj i trwał ok. 40 minut. O operacji wiedziało wyłącznie wąskie grono osób w amerykańskim rządzie. Według relacji wysokiego rangą urzędnika, Osama bin Laden odpierał atak. Ostatecznie zginął od strzału w głowę podczas ostrej wymiany ognia.
Władze USA twierdzą, że po ich stronie nie było żadnych ofiar. Aczkolwiek przyznają, że amerykański helikopter "z powodów technicznych" rozbił się podczas ataku.
Według przedstawiciela USA, w czasie akcji zginęły też trzy inne osoby, m.in. kobieta, która została użyta jako ludzka tarcza. Nieoficjalnie wiadomo, że jedną z ofiar jest syn bin Ladena. - Gdy do dowództwa nadzorującego operację dotarła informacja, że ta zakończyła się sukcesem, urzędnicy CIA zaczęli głośno klaskać - wyznał.
