Wszystkim blogerom pomstującym na "terror obrońców krzyża", zwracam nieśmiało uwagę, że żyjemy w wolnym kraju. Każdy w miejscu publicznym może stać jak długo chce, w słońcu, na mrozie oraz w deszczu i "państwu" nic do tego. Stojący żadnego prawa nie łamią (a jeżeli ktoś uważa inaczej niech wskaże jakie konkretnie prawo oni naruszają).
Chyba jedynymi osobami w tym kraju, które całkowicie "dały się zwariować" są dziennikarze, którzy "stanie" przed krzyżem kilku osób wywindowały do rangi lądowania człowieka na księżycu. Paranoja kompletna.
Przed Białym Domem w Waszyngtonie na okrągło, dzień i noc jakieś grupy i osoby pikietują, stoją, protestują, krzyczą i każdy NORMALNY czlowiek uważa to za rzecz naturalną, przynależną państwu, w którym żyją WOLNI ludzie. Tylko wkraju o zniewolonych umysłach mogą pojawiać się głosy o usuwaniu "stojących" siłą i co gorsza plotą w tym kontekście jakieś brednie o "kryzysie państwa", czy też o "robieniu państwa w bambuko".
Państwo, to także ci stojący przed krzyżem ludzie i dopóki większość z nas tej oczywistej prawdy nie przyjmie, dopóty będziemy prowincją Europy.