Donald Tusk niedawno powiedział, że rząd będzie spłacał kredyty hipoteczne za tych, którzy stracili pracę.
Teraz Michał Boni twierdzi „Od 500 do 1200 zł - na taką dopłatę od rządu do kredytu hipotecznego mogą liczyć bezrobotni”.
Czy to nie jest wyjątkowa bezczelność?
Co oznacza stwierdzenie „rząd dopłaci”? Czy Tusk z Bonim, Pawlakiem, Sikorskim i Rostowskim zrzucą się na te dopłaty do kredytów hipotecznych?
Nie. Oczywiście, że nie. Zapłacimy MY WSZYSCY Z NASZYCH PODATKÓW.
Niech więc Tusk będzie uczciwy i powie:
„Polski podatnik, my wszyscy, będziemy spłacali kredyty hipoteczne za tych, którzy radośnie kupowali mieszkania i brali kredyty mieszkaniowe we frankach po 2 zł w szczycie bańki nieruchomości”.
Uważam to za skandal.
Człowiek, który pracował, spłacił kredyt hipoteczny, pójdzie na bezrobocie i dostanie zasiłek. Inny, który nie myślał, kupił przewartościowane mieszkanie, wziął kredyt we franku po niekorzystnym kursie i nie przewidział, że może zdarzyć się coś takiego jak utrata pracy.
Banki oferowały ubezpieczenia od utraty pracy – nie skorzystał, można było oszczędzać na czarną godzinę w okresie prosperity – wolał jeździć na wakacje do ciepłych krajów lub jeszcze podwyższyć kredyt i wziąć sobie terenowy samochód w podwyższonym hipotecznym kredycie.
I teraz ten nieodpowiedzialny człowiek dostanie dopłatę. Dla mnie powyższy zapis to nierówne traktowanie bezrobotnych. I nadaje się do Trybunału Konstytucyjnego (dlaczego np. bezrobotny, który wziął kredyt na samochód lub w ogóle nie wziął kredytu jest traktowany gorzej niż ten który wziął kredyt hipoteczny?)
Ciekawy jestem też kto będzie kontrolował stan majątkowy tych „bezrobotnych”. Być może żona pracuje i można jednak kredyt spłacić. Być może ma samochód za 50 tys. zł – może go sprzedać i przesiąść się na komunikację miejską – spokojnie starczy na rok spłaty kredytu.
W szpitalach nie ma na podstawowe potrzeby, na dworcach śpią bezdomni – ale my będziemy sponsorować kredyciarzy hipotecznych.
Donald Tusk oczywiście wie, że ci kredyciarze to przeważnie wyborcy PO. Część z nich już się zraziła do Tuska. Rozdając pieniądze podatnika Tusk chce kupić swoich wyborców.
Szkoda, że Donald Tusk opowiada jak to „daje pieniądze” swoim wyborcom, jaki jest dobry i wrażliwy społecznie, a nie wspomni że to nie on płaci za to wszystko. Że PŁACIMY WSZYSCY, my przeciętni podatnicy.
Ciekawe co powiedzą ci wszyscy podatnicy, gdy Tusk w przyszłym roku będzie chciał podwyższyć podatki, bo „budżet jest dziurawy”…