moraine moraine
1180
BLOG

Przyjazne rozmieszczenie rakiet

moraine moraine Polityka Obserwuj notkę 12

Barak Obama z tygodnia na tydzień zaczyna zachowywać się jak prezydent, a nie jak lewicowy bohater kreskówek. Po brawurowej akcji likwidacji porno-terrorysty Bin Ladena (niektórzy całkiem poważni eksperci twierdzą, że Osama nie żył od 5 lat. Mniej poważni, że od 10 lat) Barak postanowił na poważnie rozpocząć kampanię prezydencką czyli pokazać kto tu naprawdę rządzi. Ogłaszając, że wolna Palestyna powinna mieć granice sprzed 1967 roku czyli sprzed wojny sześciodniowej. Nie dziwię się, że doprowadził tym samym Izraelczyków do furii gdyż jak wiadomo nikt nie lubi wycofywać się z terenów zajętych podczas wojny. Nie po to przecież prowadzi się wojnę, aby po latach oddawać łupy. Tymczasem największy przyjaciel Polski XXI wieku Władymir Putin ogłosił rozmieszczenie rakiet nad granicą z nadwiślańskim krajem. W Rosji kampania również się zbliża, a więc także trzeba prężyć muskuły. W Polsce też niedługo wybory, a więc premier Tusk postanowił również zgrywać twardziela walcząc słusznie z psuedokibicami i niesłusznie z kibicami oraz wolnością słowa. Co kraj to obyczaj. Każdy naród ma takiego twardziela na jakiego zasłużył.

Biznesmen i celebryta w jednym Donald Trump jednak zrezygnował z kandydowania. Donald lubiący wypowiadać się zawsze prawie na każdy temat postanowił stanowczo domagać się certyfikatu urodzenia od Baraka Obamy. Na certyfikacie postanowił zbudować całą swoją pozycję startową jako potencjalny kandydat. Podczas swoich długich wywodów dodawał jeszcze coś w stylu: "Za czasów Baraka Obamy cały świat się z nas śmieje. Wszyscy." Trzeba przyznać, że otoczenie Baraka dobrze to rozegrało czyli ujawnili certyfikat tydzień przed likwidacją Bin Ladena. Przez ten tydzień Trump coś tam jeszcze pojękiwał o słabości polityki zagranicznej prezydenta Obamy, a następnie dostał śmiertelny polityczny cios w postaci sztywnego Ladena. W taki oto sposób cały misterny plan Donalda Trumpa można było wyrzucić do kosza. To przestroga dla wszystkich biznesmenów celebrytów. Jeśli nie znacie się na polityce - to siedzieć cicho. Donalda Trumpa lubię, ale za to czego dokonał w biznesie. Mniej za to co robi, a raczej mówi jako celebryta. A jako polityka i to jeszcze strony Republikańskiej to już bym ścierpieć nie potrafił.

W ten oto sposób na prawicy pozostał P-P (Prawie-Polak jak go opisuje polska prasa) Tim Pawlenty który króluje w sondażach oraz oczywiście mój faworyt wolnościowiec Ron Paul który jest drugi. W środowisku polskich wolnościowców mało wspomina się jednak o międzynarodowej wizji dla Stanów Zjednoczonych według Rona Paula, a ona nie jest aż tak korzystna dla Polski. Kongresmen Paul uważa bowiem (słusznie zresztą), że USA nie stać dłużej na odgrywanie roli światowego mocarstwa i postuluje natychmiastowe wycofanie wojsk z Europy, Japonii, Korei Południowej, Iraku, Afganistanu oraz zaprzestania finansowania wyścigu zbrojeń na Bliskim Wschodzie. Ten ostatni postulat wywołuje furię w amerykańskim środowisku medialnym które delikatnie mówiąc bardzo przyjaźnie odnosi się do Izraela. W zeszłym roku Paul wywołał mały skandal oświadczając w CNN, że USA powinny zaprzestać wysyłania miliardów dolarów dla Mubaraka w Egipcie (było to jeszcze przed rewolucją) oraz do Izraela gdyż tym samym pogłębia wyścig zbrojeń. Na pytanie czy zależy mu na tym aby Izrael istniał odpowiedział, że interesuje go aby Stany Zjednoczone istniały i woli aby pieniądze wysyłane do Afganistanu, Iraku, Izraela były wykorzystywane w kraju gdyż nie stać Amerykanów dłużej na to imperium. Rzeczywiście dług USA wynosi już 14 bilionów dolarów czyli tyle ile jest warta cała amerykańska gospodarka. Czyżby Barak Obama swoim ruchem w stosunku do Izraela postanowił zyskać wolnościowy elektorat? Bardzo mało prawdopodobne. Po pierwsze to nie ma szans, aby jakikolwiek wolnościowiec zagłosował na socjalistę, a po drugie to jednak prezydentowi rzeczywiście chodzi o rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie. Zwykle prezydenci amerykańscy wykonują takie gesty pod koniec swoich kadencji. Niewiele jednak one znaczą. George Bush również ogłaszał światu, że przyszedł czas na wolną Palestynę mniej więcej rok przed zakończeniem swojej kadencji. Nic z tego nie wyszło. Barak natomiast podał konkrety i to trzeba mu przyznać. Wiedział doskonale, że granice sprzed 1967 są nie do zaakceptowania w Izraelu, ale tym samym zdawał sobie przecież sprawę, że jakiekolwiek granice są nie do zaakceptowania. A więc ustawił USA na dobrej pozycji negocjacyjnej gdyż teraz przynajmniej będzie miał z czego się wycofywać. Aby zrozumieć ten ruch trzeba spojrzeć na mapę przedstawiającą terytorium palestyńskie w różnych okresach czasu: 

Tymczasem największy przyjaciel Polski Władimir Putin postanowił jednak umieścić rakiety nad polską granicą. Putin straszył już rakietami za czasów Busha kiedy to miała powstać tarcza antyrakietowa. Teraz jednak tarczy przecież nie ma, a perspektywa gorszej czyli słabszej nie zagrażającej Rosji tarczy Obamy to jakieś kilka lat i właściwie nie ma żadnej gwarancji, że kiedyś ona w końcu powstanie. Putin szantażuje w ten sposób NATO gdyż chce, aby Rosja została przyłączona do parasola amerykańskiego. Jest to więc wyłącznie akt desperacji i prężenie muskułów przed wyborami w Rosji. Chociaż nie da się odebrać panu Putinowi zdrowego rozsądnego podejścia. Kilka lat temu wyjaśniał on bowiem w rozmowie z Larrym Kingiem w CNN, że to nie on umieszcza rakiety lecz to NATO zbliża się do jego terytorium, a więc musi reagować. Wtedy rzeczywiście miał racje. Silosy Busha w Polsce stanowiły rzeczywiście realne zagrożenie i wzmacniały Polskę w sposób niesłychany. Polacy nie zdawali sobie jednak aż tak bardzo z tego sprawy chyba nie do końca doceniając militarną i polityczną siłę rażenia tych antyrakiet. 

W najgorszej sytuacji znajduje się jednak premier Tusk który ogłaszał na całą Polskę początek polsko-rosyjskiej przyjaźni, a po cichu negocjując jednak z Amerykanami rozmieszczenie ich wojsk na polskim terytorium na stałe. Odnoszę wrażenie, że tym samym próbuje on naprawić błąd który popełnił podczas negocjacji z Bushem na temat starej tarczy kiedy to dał poważny policzek Amerykanom i to w ich święto niepodległości 4 lipca. Do dzisiaj nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego premier stwierdził, że USA zasługiwały wtedy na takie poniżenie. Obama jednak pokazał Tuskowi miejsce w szeregu ogłaszając rezygnację z tarczy dokładnie 17 września symbolicznie wpychając nas w ramiona Rosji i rzeczywiście Donald Tusk wpadł w te ramiona i to dosłownie w ramiona Putina 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku. Wydaje się, że premier po smoleńskim szoku oraz po publikacji raportu Anodiny w końcu zrozumiał swój błąd. Tym samym możemy spodziewać się wojsk USA na stałe. Niestety tylko symbolicznie. Tarcza natomiast którą zaprzepaścił również w pewnej mierze Tusk byłaby czymś bardziej realnym. Jednak zbliża się ocieplenie w stosunkach ze Stanami. Barak Obama powie w Polsce kilka ważnych słów. Jakich? Być może stwierdzi, że Polska jest drugim najlepszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na świecie. Polscy politycy będą mogli odtrąbić sukces, a Polacy znowu będą mieli maślane oczy.

moraine
O mnie moraine

kontakt: liberty.moraine@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka