dr A.Pieżnik dr A.Pieżnik
39
BLOG

Nie ogarniam

dr A.Pieżnik dr A.Pieżnik Polityka Obserwuj notkę 0

Pojawiające się w Internecie i realu komentarze i wypowiedzi dotyczące smoleńskiej katastrofy kipią kakofonią postaw: od patetycznych do cynicznych, z niestety dość dużą ilością przypadków skrajnych. I o ile w przypadku tych pierwszych najbardziej stosowną reakcją wydaje się daleko idąca powściągliwość, o tyle nie nasuwa się to w sposób tak samo oczywisty w przypadku biegunowo przeciwnym. A szkoda.

Dziesiąty dzień kwietnia zacząłem, jak co drugą sobotę, wyjazdem na uczelnię. W planach wieczornych był jeszcze koncert i śledzenie piłkarskich derbów Europy. Ale w połowie pierwszych zajęć dotarł do mnie SMS z sugestią zajrzenia na TVN24. Nie miałem dostępu do telewizji, więc wyjąłem komputer i wszedłem na stronę internetową kanału. Wieści były ponure, ale nie zawierały żadnych szczegółów. Koledzy z ławki szybko jednak podchwycili temat i podzielili się z prowadzącym zajęcia: "Podobno samolot z prezydentem się rozbił" - "Którym?" - "Naszym" - "Skutecznie?" - dopytywał doktor. Nie, to pytanie zdecydowanie nie było na miejscu. Później, kiedy pojawiła się informacja, że nikt nie przeżył, poleciała jakaś kpina o karze boskiej i mocna deklaracja niechęci wobec głowy państwa. Niesmak.

Drugie (i - jak się okazało - ostatnie) zajęcia były w pracowni komputerowej. Ja starałem się skoncentrować na nauce, część koleżeństwa z grupy dorwała się do serwisów informacyjnych i streamingu wideo z któregoś z kanałów TV. Ale niektórzy ruszyli na Demotywatory. Niby oburzali się, a jednak dość konsekwentnie zagłębiali w lekturę kolejnych żenujących podpisów pod zdjęciami Kaczyńskiego, lawinowo dodawanych przez użytkowników serwisu. "Teraz nie będziesz miał problemów z ich rozróżnieniem". Uhm. Dobry żart tynfa wart.

Ale te dwie obserwacje, mimo że okropne, uświadomiły mi, jak bardzo ja sam mógłbym mieć problemy z odnalezieniem się w sytuacji. Ze zdefiniowaniem swojej postawy wobec tragedii, w której zginęła, prócz postaci zupełnie mi anonimowych i tych traktowanych z co najmniej życzliwą obojętnością, cała galeria figur budzących dotychczas mieszankę różnych proporcji obrzydzenia i politowania. W takim tyglu emocji z reguły szuka się pierwiastków dobrych, ale gwarancji, że się je znajdzie od razu, nie ma. Potrzeba czasu.

Dość istotne wydaje się też umieszczenie Smoleńska w świecie realnych przeżyć. Sam przyłapałem się na tym, że widząc w TV zdjęcie Kaczyńskich położone wśród kwiatów i zniczy miałem wrażenie jakiejś nierealności, figla spłatanego przez podświadomość w absurdalnym śnie. Ta śmierć się wydarzyła, a ja wciąż usiłowałem ten fakt negocjować jak literacką fikcję.
Sprawy nie ułatwia skala katastrofy: ilekroć usiłowałem przytoczyć komuś listę osób publicznie znanych spośród ofiar, nie byłem w stanie ich spamiętać. Niektóre pojawiały się dopiero w kolejnych doniesieniach.

Urealnienie nastąpiło u mnie po tym spacerze po zdjęciach i notkach: http://wyborcza.pl/51,75478,7752578.html?i=0
RIP

niegrzeczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka