Nathii M. Nathii M.
225
BLOG

"Przyjaźń", odc. 64

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 10

Santiago przyjechał taksówką na miejsce spotkania pięć minut przed czasem. Dreptał w tę i z powrotem niecierpliwie oczekując umówionej osoby. Ines dobiegała lekkim truchtem od stacji metra. Była rozluźniona i uśmiechnięta. Upięte w kok włosy z zawiniętymi za ucho luźnymi pasemkami dodawały jej centymetrów. Przywitali się cmoknięciem w policzek i chłopak przepuścił ją w drzwiach do baru.
- Martini Fizz - powiedziała Ines do mającej czym oddychać blond kelnerki.
Doszła do wniosku, że Donald Trump musi mieć słabość do biuściastych piękności z platynowymi fryzurami, więc nic dziwnego, że właśnie tego typu laleczka obsługiwała ich przy stoliku.
- A dla mnie popielniczkę - poprosił Santiago.
- Bardzo mi przykro, ale tu nie wolno palić - ostrzegła kelnerka.
- W takim razie, dziękuję.
Dziewczyna udała się w kierunku lobby po zamówionego drinka, a pan Zuleta ostentacyjnie odpalił papierosa i strzepywał popiół na posadzkę. Pod adresem niespokojnie zerkającego umięśnionego ochroniarza wyprostował środkowy palec. Czarnoskóry osiłek słusznie wykoncypował, że z tym młodym dżentelmenem nie warto zadzierać. Cofnął się ku wyjściu, udając, że nie zauważył problemu.
- Co za paskudna dyskryminacja z uwagi na preferencje. W jakim kraju my żyjemy, Ines? Fonsie by tu też zapewne nie mógł się swobodnie migdalić. Czy wiesz, że lobby homoseksualistów stanu Nowy Jork w ubiegłym roku wydało milion dolarów na przeforsowanie ustawy o legalizacji związków osób tej samej płci? Mimo to, projekt przepadł. Ot, jak łatwo można zarobić. Fonsie twierdzi, że dorzuci funduszy na kolejną próbę. Zobaczymy.
- Republikanie, demokraci, wszystko faszyści. - Ines wykrzywiła usta. - W ogóle co to za wybór: między dwoma ugrupowaniami? Żaden. Zawsze trafi się źle.
- Jasne, co innego na Białorusi. Na kogokolwiek zagłosujesz w wyborach prezydenckich spośród jednego kandydata, to trafisz właściwie.
- Nie ironizuj. Jezus też był socjalistą.
Panna Guevara zreflektowała się, że strzeliła kulą w płot. Po pierwsze, Santiago był zdeklarowanym niewierzącym, a po drugie, samą siebie również przedstawiała jako ateistkę. Postanowiła zebrać całą znaną literaturę w sprawie i dokonać analizy w kolejnym numerze "Postępu i demokracji", czy wiara i komunizm mogą iść w parze, oraz opisać rolę Jezusa. Kelnerka przyniosła szklankę wypełnioną Martini Fizz. Ines upiła łyczek przez słomkę, a potem spojrzała na zegarek:
- No, ale nie o tym mieliśmy rozmawiać?
- Jasne. W tej aktówce masz wszystkie mapy domu oraz kody uruchamiające tajne przejścia. Nie chciałbym, żebyś poruszała tę tematykę z Miguelem.
- O, super! Ale skąd je masz? Słyszę, że omawiałeś ten temat z Victorem, przy czym on mi nie wspominał, że dysponujesz tymi danymi - wręcz przeciwnie! Zdobyłeś je dzisiaj?
Pan Zuleta przekrzywił głowę i uśmiechnął się zagadkowo. Kochana Ines, użyta jako narzędzie. Zaraz ci opowiem.
- One są fałszywe.
- O czym ty mówisz?
- Przekażesz je Sanchezowi w tej formie.
- Ale...
- Wreszcie mam dowód, że to współpracownik Valenzueli. On zabił również Paco Ferrero.
- Nie...
- Moja niewiarygodna inteligencja podpowiada mi jasno i wyraźnie - za cztery dni, podczas uroczystości urodzin Miguela Reyesa, gdy wszyscy zaprzyjaźnieni z nami ludzie będą w budynku, oni dokonają natarcia. Wśród naszych żołnierzy mieli podstawionych szpicli. Jak sądzę, udało mi się większość wyeliminować. I teraz mam pewność, że Sanchez jest mózgiem operacji. Marzyła mu się sukcesja w obliczu choroby Miguela. Zostaliśmy rywalami o pozycję. Nigdy nie umiał ukryć swojej nienawiści do mnie i chętnie rewanżowałem się tym samym. Tamtego dnia zamierzali odciąć nam drogę ucieczki obstawiając wyjścia z podziemnych korytarzy swoimi ludźmi.
- O święty Leninie i najjaśniejsza Różo Luksemburg!
- To miała być rzeź. I będzie. Ale to my jej dokonamy. Niektóre informacje w przekazanej ci aktówce są prawdziwe. Oni wejdą, ale nie wyjdą, bo znajdą się w potrzasku.
Ines była blisko płaczu. Jej bezpieczny, intymny kawałek świata zbudowany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin zburzony został jak rajski bambusowy domek na indonezyjskiej wyspie przez lawinę błotną. Zabolało.
- Spałam z nim...
- Możesz spać z nim dalej, tak będzie bardziej wiarygodnie.
- Chyba żartujesz, nie dotknę tej szui!
- Ostatni raz jej dotkniesz w sobotę rano. Poświęć się dla sprawy. Zrozum, że konfrontacja jest nieunikniona, bo sprawy zaszły za daleko. Lepiej, żeby to się odbyło na uboczu, bez policjantów jako naocznych świadków, i na naszym terenie.
- Mówisz logicznie, ale... - siąpnęła nosem.
- Sama się w to wplątałaś. Teraz nie możesz nas zawieść. Wybór jest po twojej stronie.
Pan Zuleta pożegnał się zostawiając rozmówczynię w stanie kompletnej rozsypki. Zapłacił kelnerce za Martini Fizz, zostawił napiwek i, szczęśliwy, wrócił do domu. Ines nie miała ochoty widzieć Miguela Reyesa. Do umówionego spotkania zostało jeszcze dwadzieścia minut. Wzięła aktówkę i wraz z nią opuściła budynek przy 5th Avenue.

Odcinek 1

Odcinek 63

Odcinek 65

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura