KRUS - ŻYZNE POLE DO KOMBINACJI

W mojej klatce schodowej jest 8 mieszkań, mieszka w nich 8 rodzin. W sześciu z ośmiu rodzin przez lata głowy rodzin jeździły do Niemiec do pracy. Zarabiali dobrze, pracując na czarno. Cała szóstka zakupiła wówczas nieco ponad hektar ziemii rolnej, gdzieś poza miastem. Tylko po to, by być w KRUSie i mieć z głowy problemy emerytalne, darmową opiekę zdrowotną itp.

Całą szóstka od jakiegoś czasu nie jeździ już zarabiać do Niemiec. Dorobili się na tyle, żeby pootwierać własne biznesy w kraju. Jeden ma agencję ubezpieczeniową, drugi ma firmę budowlano-remontową, trzeci sprzedaje okna plastykowe, kolejny otworzył restaurację z salą weselną, jeszcze kolejny ma świetnie prosperujący sklep odzieżowy, inny sąsiad otworzył kwiaciarnię.

Wszyscy wciąż są rolnikami z KRUS-u, mimo, że pole i wsie widzą dwa raz do roku jadąc i wracając z wakacji. Co najważniejsze - nie łamią prawa, państo im na to pozwala.

Bardzo się cieszę, że ich biznesy dobrze proseprują. Sam zbieram środki na otwarcie własnego. Jednak cała ta sprawa ukazuje jak wadliwie jest skonstruowany rolniczy system ubezpieczeń społecznych. To wielkie pole luk prawnych, z których może korzystać każdy przedsiębiorczy nie-rolnik, kosztem całej ZUS-owskiej reszty społeczeństwa.

Pytanie na koniec brzmi - ilu takich rolniko-przedsiębiorców mamy w całym kraju? Czy stać nas by fundować im emerytury i bezpłatną służbę zdrowia?