MSPrzepiorka MSPrzepiorka
749
BLOG

Czarny scenariusz

MSPrzepiorka MSPrzepiorka Polityka Obserwuj notkę 3

Od jakiegoś czasu męczył mnie pewien zgrzyt w działaniach bieżącej opozycji. Poszczególne elementy dawały się logicznie wytłumaczyć – nasilenie ataków medialnych na nowy obóz rządzący strachem o utratę stołków w mediach publicznych i wpływów z kasy Państwa dla prywatnych; pompowanie Petru kosztem PO koniecznością wymiany szyldu i skompromitowanych twarzy; wypromowanie KOD i zwołanie demonstracji celem „policzenia się”, koniecznością skonsolidowania zaplecza i dania upustu frustracji wyborcom.

Po zrobieniu jednak paru kroków w tył i spojrzeniu z niejakiego dystansu, zaczynał pojawiać się właśnie zgrzyt. Coś mi nie pasowało w tej układance. Intensywność poszczególnych działań, w szczególności przeprowadzana z maksimum prędkości i minimum wazeliny akcja wciskania Nowoczesnej i Petru na pozycję lidera opozycji, wydawała mi się absurdalna. Zbyt grubymi nićmi szyta, by móc wywrzeć jakikolwiek pozytywny skutek w dłuższej perspektywie. Do wyborów przecież jeszcze prawie cztery lata – mnóstwo czasu na wypromowanie nowego Tuska subtelniejszymi i bardziej skutecznymi metodami, niż kupowanie lipnych sondaży. Brutalne „czyszczenie” PO ze świadomości ludzi pozostających pod wpływem michnikowszczyzny przeprowadzane zupełnie bezczelnie, wprost i na tzw. „rympał” też ma mało sensu – przykładowo rozmowa w TOK FM: J. Paradowska: To co Panowie, odpuszczamy PO? P. Wroński: Na to wygląda. Teraz tylko Petru.To odpuszczenie możliwości przejęcia w całości elektoratu PO i większej części struktur oraz nieznanych szerzej działaczy. No nie sklejało mi się to.

Dziś trafiłem na brakujący trybik, który pozwolił mi po raz pierwszy dopasować dziwaczne działania w całość. Trybikiem tym jest informacja podana przez wpolityce.pl oraz natemat.pl o możliwości unieważnienia wyborów parlamentarnych przez Sąd Najwyższy.

Na początku zaznaczę, że mam bardzo szczerą nadzieję, że się mylę i to tylko mój zmęczony umysł wyszukał powiązania, które pozwolą mu uwolnić się od dysonansu poznawczego, a opisany poniżej scenariusz się nie sprawdzi. Tyle tytułem wstępu.

Sens przygotowań

Do realizacji planu, który w mojej opinii jest celem ostatnich poczynań środowisk związanych z poprzednim układem rządzącym, potrzebny jest szereg czynników. Urabianie niektórych właśnie obserwujemy w mediach i na ulicach. Inne są już gotowe od jakiegoś czasu i czekają na swój moment.

Po pierwsze, potrzebne są nowe logo, marka i twarz. Tutaj wchodzi „pompuj Petru”. Na pierwszy rzut oka wygląda to na próbę powtórzenia kazusu Palikota i przejęcia części elektoratu protestu. Tak to wyglądało przed wyborami, operacja okazała się podobnym sukcesem co Palikot. Ryszard z ferajną umocowali się w bieżącym Sejmie. Do tego momentu nie dzieje się jeszcze nic dziwnego – ot, stare sztuczki. Dziwy zaczynają się po wyborach. Platforma nagle, jak nożem uciął niemalże, traci oparcie w „swoich” mediach. Zamiast Kopacz, Schetyny i Neumanna wstawiany jest coraz częściej Ryszard Petru. Bardziej wysunięte posterunki medialne starego układu, jak napisałem wyżej, jasno i otwartym tekstem oznajmiają przerzucenie poparcia. Od teraz PO to obciach, fajnie natomiast jest u Ryśka. Efekt pompowania Nowoczesnej wzmacniany jest poprzez sprzężenie zwrotne z lansowanym równolegle Komitetem Obrony Demokracji, o którym niżej. Dokłada się do tego wszystkiego wrzucane na bezczela lipne sondaże i wsparcie wszystkich dostępnych „autorytetów”, wszystko podkręcone do ogłuszającego poziomu i w lekkiej panice, jakby kończył się czas.

Po drugie, potrzebni są ludzie na ulicach. Im więcej, tym lepiej. Ludzie, którzy wyskandują odpowiednie hasła podawane w punktach w słusznej gazecie i przyniosą flagi z tęczą i gwiazdkami UE. To ładnie wygląda w zachodnich telewizjach i pozwala zbudować narrację masowego społecznego niezadowolenia. Z tym jest większy problem, niż z promowaniem twarzy nowego lidera. Lud, nawet ten najbardziej nienawidzący „pisizmu” nie bardzo ma ochotę na spacery w grudniu pod sztandarami jakiejkolwiek partii. Pod szyldami partyjnymi nie ma też możliwości zebrania wszystkich niezadowolonych z wyniku wyborów – wyborcy ZLEW-u nie pójdą z platformersami, „nowocześni” będą mieli problem z ustawieniem się ramię w ramię z ludowcami. A fragmentacja jest zła, potrzebny jest spójny front. Duże masy, zamiast wielu grupek.
Dlatego właśnie powstaje Komitet Obrony Demokracji (KOD). Założony na Facebooku przez Mateusza Kijowskiego i kilku ludzi z otoczenia Bronisława Komorowskiego, którego temat zostaje natychmiast (dosłownie – po kilku godzinach od założenia grupy) podniesiony przez Gazetę Wyborczą, a za jej przykładem inne zblatowane ze starym układem media. Jak tylko „ruch obywatelski” nabiera jako takiej formy, przejmowany jest faktycznie przez partie opozycyjne, ze stanowczym podkreśleniem wiodącej roli Nowoczesnej.
Akcja promocyjna jest potężna, porównywalna z operacją wbicia do głów mas Petru. Odnosi też, ku lekkiemu zaskoczeniu umownie to nazwijmy „prawej” strony spory sukces frekwencyjny po początkowych porażkach. Kulminacją, zdawać by się wtedy mogło, jest zorganizowanie kilkunastu protestów w większych miastach Polski 12 grudnia.
Co prawda późniejszy o dzień marsz poparcia dla rządu i Prezydenta gromadzi więcej uczestników, jednak przy panującej dysproporcji medialnej przechodzi właściwie bez echa, szczególnie za granicą (co istotne).
Marsze KOD relacjonowane są również zaskakująco obszernie w prasie zagranicznej (szczególnie niemieckiej) – głównie przez autorów polskich, powiązanych ze środowiskami GW oraz Krytyki Politycznej (po więcej informacji odsyłam na http://zelaznalogika.net).
Sukces demonstracji powinien spokojnie wystarczyć jako paliwo dla mediów byłej władzy na kilka miesięcy. Wbrew moim przypuszczeniom jednak, kolejne demonstracje, nagłaśniane z jeszcze większym natężeniem, zostały zaplanowane na kolejny weekend. I nie wygląda na to, by tempo miało zwolnić.
Ciężko jest wyobrazić sobie, że „masy” mają jakiekolwiek szanse wytrzymać taki maraton przez cztery lata. Znużenie musi nastąpić dużo wcześniej, czyli frekwencja spadnie dramatycznie.
Tymczasem organizatorzy cisną na kolejne manifestacje, co w mojej ocenie wskazuje, że finał akcji zaplanowano dużo wcześniej niż na następne wybory.

Po trzecie, plan wymaga wytworzenia „odpowiedniej” percepcji wydarzeń w Polsce na zewnątrz. Przy wykorzystaniu autorów polskich oraz zagranicznych (zazwyczaj powiązanych z Agorą, Krytyką Polityczną lub personalnie z poprzednią władzą – np. poprzez R. Sikorskiego i jego żonę A. Applebaum) kolportuje się w zachodnich mediach skrzywiony obraz Polski, nakręcając atmosferę zaniepokojenia o samą istotę demokracji i kreując karykaturalny obraz nowej władzy. Media te ochoczo przystępują do takiej akcji, co można traktować jako próbę obrony interesów „swoich” korporacji, które przez działania nowego rządu są zagrożone (np. podatki „bankowy” i „hipermarketowy”).
Kreowanie takiego wizerunku państwa, prowadzone równolegle z uwypuklaniem „oddolnego” ruchu sprzeciwu, czyli KOD, wydają się być przygotowaniem do zabezpieczenia planowanej akcji od strony wizerunkowej na arenie międzynarodowej.

Po czwarte, potrzebny jest pretekst. Tutaj wchodzi w pole naszego zainteresowania Sąd Najwyższy, a w szczególności jego prerogatywa do unieważnienia wyborów, w tym przypadku parlamentarnych.
W skrócie chodzi o poddanie w wątpliwość poprawności zgłoszenia przez PiS, Solidarną Polskę i Polskę Razem list wyborczych jako komitet wyborczy, a nie jako koalicja. Po szczegóły odsyłam do artykułów dostępnych w Internecie (np. natemat.pl, wpolityce.pl).
Nie był by to pierwszy przypadek wykorzystania Sądu Najwyższego do przejęcia władzy – pierwszy taki przypadek miał miejsce po wyborach prezydenckich 1995 roku, tym razem jednak zamiast „przyklepać” pomimo udowodnionych nieprawidłowości wybór „słusznego” kandydata, w planie jest prawdopodobnie operacja odwrotna – unieważnienie wyboru „niesłusznej” partii.
Wyrok w tej sprawie ma według doniesień prasowych zapaść 19 stycznia – proponuję zapamiętać tę datę.

Po piąte, usunąć Prezydenta. Brzmi to może nieco zabawnie, ale zapewniam, że takie nie jest. Do odzyskania pełni wpływów w Państwie poprzedni układ potrzebuje także tego urzędu – tego nauczyli się jeszcze z prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego.
Mechanizm umożliwiający podważenie pozycji Andrzeja Dudy i rozpisanie przedterminowych wyborów także na urząd Prezydenta już istnieje. Tym razem wykorzystany zostanie Trybunał Konstytucyjny, w którego mocy jest odwołanie Prezydenta na wniosek Marszałka Sejmu w przypadku „stwierdzenia niemożności sprawowania urzędu”. Nie istnieje bliższa definicja okoliczności, w których ten zapis może zostać użyty, pole do interpretacji jest niemalże nieograniczone.

Scenariusz wydarzeń

Na podstawie powyższych obserwacji doszedłem do poniższego zarysu scenariusza wydarzeń w styczniu 2016.

Po okresie bożonarodzeniowo-sylwestrowego względnego uspokojenia rozpocznie się kolejny okres wzmożonej aktywności propagandowej mającej na celu ustawienie Petru w pozycji nowego przywódcy spajającego środowiska pomagdalenkowe. Intensyfikacji ulegnie także akcja promocji KOD, najprawdopodobniej z wykorzystaniem do dalszej legitymizacji bardzo popularnej wśród „targetowych” uczestników manifestacji akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka. Ten ostatni zaczyna bowiem jak nigdy potrzebować „szerokich pleców” w związku z toczącymi się przeciwko niemu procesami w sprawach nieprawidłowości w zarządzanych przez niego spółkach i fundacjach (po szczegóły odsyłam do portalu kontrowersje.net).

W okolicy 12 stycznia 2016 zapowiedziana zostanie „wielka demonstracja”, tym razem nie na zasadzie rozproszonej po całej Polsce, ale z wyraźnym nakazem pojawienia się w Warszawie. Termin Demonstracji ustalony zostanie najprawdopodobniej na sobotę 23 stycznia, po ogłoszeniu wyroku Sądu Najwyższego unieważniającym wybory. Czas pomiędzy wtorkiem a sobotą wykorzystany zostanie na medialne przygotowanie operacji usunięcia obecnego Parlamentu i Rządu. Obstawiam, że rząd Beaty Szydło wraz z większością parlamentarną odmówi przyjęcia wyroku do wiadomości. Do tego właśnie potrzebna będzie sobotnia demonstracja i tłumy na ulicach. Zapewne natężenie zabiegów medialnych mających na celu jak największe rozhisteryzowanie szeregowych uczestników osiągnie apogeum w dni pracujące tygodnia poprzedzające sobotnią demonstrację.
 

W tym momencie możliwe są dwie ścieżki:

Pierwsza to rozwiązanie siłowe, czyli okupację gmachów Sejmu, KPRM, może również innych urzędów centralnych przez protestujących i działanie metodą faktów dokonanych, czyli wprowadzenie jako pełniących obowiązki członków poprzedniego (czyli w obowiązującej w tym momencie narracji „ostatniego legalnego”) rządu i natychmiastowe rozpisanie przedterminowych wyborów przez p.o. premiera Ewę Kopacz równolegle z wnioskiem o odsunięcie od władzy Prezydenta Dudy na rzecz „ostatniej legalnej Marszałek Sejmu” Małgorzaty Kidawy – Błońskiej i rozpisanie nowych wyborów również na ten urząd.

Opcja druga to wariant nieustającej presji. Założone zostaje „miasteczko namiotowe” w okolicy Sejmu i/lub KPRM. Relatywnie niewielkie, lecz właściwie nieustające demonstracje przed gmachami najważniejszych urzędów i Sądu Najwyższego. Równolegle z maksymalną presją mediów kojarzonych z inicjatorami całej akcji najprawdopodobniej inicjowane będą interwencje z zewnątrz na zasadzie „bratniej pomocy” (dyplomatycznej i medialnej), co dołoży do nacisku wewnętrznego również zewnętrzny. Przedłużanie się takiej sytuacji będzie miało na celu sparaliżowanie działania Rządu i innych instytucji i doprowadzenie obecnego rządu do uznania porażki i oddania władzy. Scenariusz odwołania Prezydenta jest taki sam jak w poprzednim wariancie.

Podsumowanie

Jeżeli przedstawione powyżej scenariusze dojdą do skutku, najprawdopodobniej dojdzie do kontrmanifestacji popleczników usuwanej władzy (czy też szerzej, ludzi niechcących powrotu poprzedniej, czy w końcu zaniepokojonych dokonywanym przewrotem). Prawdopodobne są fizyczne konfrontacje obu obozów, z zamieszkami włącznie.

Nie jestem w stanie przewidzieć reakcji bieżącej władzy – czy będzie ograniczała się do prób dyskusji i przekonywania? Czy spróbuje oprzeć się na masach zwolenników na ulicach? Czy wyprowadzi na ulice Policję i wojsko (tutaj pojawiać się zaczynają kwestie lojalności tych służb)? Nie jestem niestety w stanie ocenić.

Jedno jest pewne – jeżeli mam rację, nic dla Polski dobrego z tego nie wyniknie. Obym się mylił.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka