Wstrząsającą informację podaje Gaztea Wybiorcza:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4852965.html
za "Wprost":
http://www.wprost.pl/ar/121919/Dorn-kazal-gotowac-flaki-wedlug-przepisu-z-1860-roku/
Według notatki w GW, "Kucharze resortu MSWiA musieli sprostać niezwykle wyrafinowanym kulinarnym fanaberiom Ludwika Dorna w czasach kiedy był on szefem ministerstwa. Jak twierdzi "Wprost", minister wymagał, aby gotować mu flaki według receptury z 1860 r. " Słyszał to kto coś podobnego?!!!!
Trudno ustosunkować się do artykułu w jutrzejszym wydaniu "Wprost", ponieważ internetowe wydanie podaje tylko "zajawkę". Nie wiadomo więc, w jakim kontekście zamieszczono tę iście wstrząsającą informację.
Znając życie i "Wprost" mogę się tylko domyślać, że - podpobie jak dwa lata temu - podaje się informacje na temat zwyczajów żywieniowych nowej ekipy na tle starej. Za poprzedniej kadencji członkowie PiS, partii
propaństwowej, wykazywali się egzotycznym u nas i drogim upodobaniem do sushi, podczas gdy otwarty na świat SLD czy LiD wykazywał skłonność do przaśnych schabowych.
W podanej przez GW notce uderzyło mnie coś zupełnie oderwanego od aktualnej polityki - a mianowicie, jak straszliwie lata PRL wykarczowały naszą kulturę, zwłaszcza kulinarną.
W domu moich rodziców kultywowało się wszelkie tradycje, więc paszteciki z móżdżkiem, kalarepki nadziewane mieloną cielęciną, galantyna z kurczaka to były zwyczajne rzeczy.
Dla redaktora GW notki - widać nie. Dla tego biednego, oderwanego od korzeni człowieka przepis z 1860 roku to coś trącącego rozpustą. Gdyby wiedział biedaczysko, że zajada kotlety schabowe według receptury jeszcze starszej! ;)
Trzeba jednak przyznać, że jedno człowiek ów dostał od przodków jako bezcenne w dzisiejszych czasach dziedzictwo, procentujące karierą w mediach: czujnością wobec klasowych wrogów ludu.
* Ooops, nie ma jednak afery. Zapomniałam o zasadzie obwiązującej od wyborów: teraz walimy w opozycję :)
