Dawno, dawno temu był sobie pewien polityk. Polityk niespecjalnie wyedukowany, za to cwany i ambitny. Ten oto pan, Lepperem zwany potocznie, określił był prof. Balcerowicza mianem "ekonomicznego analfabety". Rzecz jasna śmiechu było co niemiara - oczywiście z Leppera, nie z Balcerowicza. Bo krytykować można "z góry na dół", nigdy odwrotnie.
Całkiem niedawno pewien blogger, ani specjalnie mądry, ani przesadnie wykształcony, nazwał obecnego prezydenta, profesora, durniem.
Znów śmiechu było co niemiara - rzecz jasna z Azraela, nie z prezydenta, bo krytykować .... wiadomo.
I tylko ktoś, nadmiernie szlachetny, postanowił nobilitować Azraela, składając na niego doniesienie do prokuratury.
Błąd. Stare powiedzenie mówi "Nie rusz gó.na, nie będzie śmierdziało".
Fe, ależ cuchnie ....
P.s. Ciekawa jestem niezmiernie, czy Panu Janke, tak czułemu na punkcie kultury i dobrego smaku, że nawet egzorcyzmował z salonu p. Paliwodę, nie przeszkadza kanajackie słownictwo "dżentelmena" Azraela i osądzanie przez niego ludzi przed wyrokim (Ziobro odpowie za śmierć Blidy). Bo absolutnie nie posądzam naszego Gospodarza, by kierował się względami merkantylizmu w kwestiach etyki.
