Newsweek Polska Newsweek Polska
2237
BLOG

Do piekła za in vitro!

Newsweek Polska Newsweek Polska Polityka Obserwuj notkę 113

Albo odrzucenie in vitro, albo piekło i ogień wieczny. Wybór należy do ciebie – polityku, dziennikarzu, bezpłodna kobieto, bezpłodny mężczyzno, ginekologu, pracowniku opieki społecznej, pisarzu czy ministrze...

Słyszymy: ekskomunika, myślimy – średniowiecze. Tymczasem nie dalej jak kilka tygdoni temu, 16 października 2010 roku, arcybiskup Henryk Hoser powiedział w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, że właśnie ekskomunice – czyli automatycznemu wykluczeniu ze wspólnoty Kościoła katolickiego – podlega bez wyjątku każdy, kto popiera albo też praktykuje metodę in vitro. Wypowiedź ta wywołała wśród polskich polityków i komentatorów poruszenie co najmniej tak silne, jak u bohaterów skeczy Monty Pythona pojawienie się hiszpańskiej inkwizycji(której przecież nikt nigdy się nie spodziewa). Rzecznik rządu Paweł Graś przyznał, że choć uważa, iż Kościół ma prawo wyrażać swoje poglądy, szokuje go „drastyczna forma”, w jakiej to czyni. Katarzyna Maria Piekarska z SLD nazwała wypowiedź Hosera „niedopuszczalnym naciskiem na posłów” oraz „działaniem na granicy szantażu”. Zaś premier Donald Tusk zapowiedział stanowcze dążenie do kompromisu i wezwał do powściągnięcia niezdrowych emocji. Jednak już parę dni później kilku innych biskupów – z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski Józefem Michalikiem na czele – opublikowało list, w którym sztuczne zapłodnienie nazwano młodszą siostrą eugeniki, czyli nazistowskiej praktyki okrutnego eksperymentowania na ludziach.

Patrząc z perspektywy historycznej, wywiad dla PAP oraz list duszpasterski to i tak techniki wykluczenia nad wyraz łagodne i miłosierne. Przynajmniej w porównaniu z formami ekskomunikowania, jakie zastosowano na przykład wobec panującego w Stolicy Piotrowej w IX wieku papieża Formozusa. Wprawdzie nie doświadczył on ich za życia – proces, w którym został osądzony, skazany na potępienie oraz, rzecz jasna, ekskomunikowany, nieprzypadkowo przeszedł bowiem do historii pod nazwą trupiego synodu. Zawiadujący tą utrzymaną w konwencji makabrycznego widowiska imprezą papież Stefan VI nakazał mianowicie ekshumację zmarłego kilka tygodni wcześniej Formozusa, przyozdobienie jego zwłok w szaty pontyfikalne oraz usadzenie na odpowiednim dla podsądnego miejscu. I w tak właśnie zaprojektowanych dekoracjach orzekł, że „oskarżony” nie ma prawa dłużej uważać się za członka Kościoła katolickiego. Nawiasem mówiąc, motywy działania Stefana VI niewiele miały wspólnego z kwestiami stricte teologicznymi – dotyczyły pewnych różnic zdań w odniesieniu do niektórych politycznych posunięć Formozusa. Ale były to czasy ścisłego mariażu tronu i ołtarza.

Dzisiaj podobno te czasy bezpowrotnie minęły, choć – jak pokazuje panika w polskim Sejmie – procedura ekskomuniki wciąż okazuje się skutecznym instrumentem oddziaływania na wyobraźnię polityków,a tym samym na kształt konkretnych ustaw. Instrument jest skuteczny, bo odwołuje się do prostego układu wierzeń i obrazów, którego filarem jest słynna maksyma, będąca w katolicyzmie prawdą niekwestionowaną: „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Tam zaś, gdzie nie ma zbawienia, chrześcijańska mitologia oferuje tylko drugi człon swojej sztandarowej alternatywy, a mianowicie wieczne potępienie. Ekskomunika natomiast automatycznie wysyła na wieczne męki piekielne. Mówi o tym wyraźnie artykuł 1035 Katechizmu Kościoła katolickiego: „Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego [a właśnie w takim stanie umierają ekskomunikowani – przyp. T.S.], bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, »ogień wieczny«”.

Zatem komunikat biskupów – wyrażający zresztą rdzeń oficjalnego stanowiska Kościoła, zawartego zarówno w katechizmie, jak i w potępiającej procedurę in vitro instrukcji „Dignitas personae” (z 2008 roku) – jest tylko nieco bardziej eufemistyczną, zakodowaną w kilku uczenie brzmiących teologicznych terminach alternatywą: albo odrzucenie in vitro, albo piekło i ogień wieczny. Wybór należy do ciebie – polityku, dziennikarzu, bezpłodna kobieto, bezpłodny mężczyzno, ginekologu, pracowniku opieki społecznej, pisarzu czy ministrze.

Oczywiście, Kościół ma prawo ekskomunikować, kogo chce, i rozsnuwać przed wiernymi najbardziej nawet radykalne wizje mąk piekielnych. Zarządzanie lękiem i wyobraźnią jest znacznie łatwiejsze niż budowanie rozumowań opartych na logice i wiedzy o świecie, a następnie rzetelne konfrontowanie ich z cudzymi stanowiskami. Budzi jednak spore obawy fakt, że ogromna grupa polskich polityków jest takiemu zarządzaniu regularnie poddawana. Warto się nad tym zastanowić: na ile ludzie podlegający tak silnej kontroli psychologicznej są w ogóle zdolni do autonomicznego podejmowania decyzji w zgodzie z własnymi poglądami (jeśli jeszcze je mają), a na ile są już tylko zakładnikami instytucji, która – jeśli nie spełnią jej żądań – zafunduje im w zamian ekskomunikę, czyli piekło. A na dodatek jeszcze brak poparcia proboszczów – czyli znacznie mniejsze szanse w najbliższych wyborach.

Sam już nie wiem, co jest dla polityka gorszą karą.

Tomasz Stawiszyński

Czytaj więcej opinii publicystów Newsweeka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka