Prezydent deklaracją, że „nie zamierza biegać za Kaczyńskim” wpisał się niestety w stylistykę, używaną przez prezesa PiS.
W czasie kampanii wyborczej Bronisław Komorowski zasłynął z językowych wpadek. Po wyborach było nieco lepiej, choć niewątpliwe za wpadkę należy uznać słynne słowa o potrzebie przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego.
Niestety wczorajsza deklaracja prezydenta, że w czasie łódzkiego pogrzebu Marka Rosiaka „nie zamierza biegać za Jarosławem Kaczyńskim”► jest kolejna wpadką. Tymi słowami Komorowski wpisuje się w stylistykę, jaką do opisu ostatnich politycznych sporów używa PiS. Unieważnia tym samym swoje gesty, mające służyć wygaszeniu napiętego konfliktu politycznego. Takie jak zaproszenie do Pałacu na konsultacje liderów partyjnych.
Komorowski, używając takich słów, ujawnił swój pogardliwy stosunek do Kaczyńskiego i brak wiary w jakiekolwiek pojednanie. Nawet jeśli tak myśli, nie powinien tego upubliczniać. Rozumiem, że odpowiadał na pytanie o znak pokoju w sytuacji, w której prezes PiS deklarował, iż nie poda mu ręki. Mógł jednak zupełnie inaczej na nie odpowiedzieć, obrócić sprawę w żart lub powiedzieć, że jest jednak dobrej myśli.
Komorowski może się tłumaczyć, że tylko odpowiadał na chamskie i agresywne słowa Kaczyńskiego. Ale od prezesa PiS, tak jak np. od Andrzeja Leppera trudno wymagać klasy.
Natomiast od Prezydenta RP, jeszcze podobno z tytułem hrabiowskim, można wymagać znacznie więcej.
Ale to chyba wymagania na wyrost.
Piotr Śmiłowicz
