nieateista nieateista
142
BLOG

„Moja paczka”

nieateista nieateista Społeczeństwo Obserwuj notkę 0
Kim ja jestem?

Nikim. Podobnym do innych człowiekiem – przede wszystkim niewolnikiem potrzeb wynikających z wpływu społecznego.

Czy zależy mi na zyskaniu uznania lub zdobyciu akceptacji innych?


Oczywiście. Chociaż jestem osobą lubiącą samotność, stosunkowo niezależną, to nie mogę i nie umiem żyć tylko dla samego siebie. Nie jestem unikalną osobowością, a tym bardziej wyjątkowym człowiekiem. Jestem istotą społeczną i działam pod wpływem potrzeby uznania i akceptacji. Odczuwam także bardzo głęboką potrzebę trafności wyboru. Oczywiście, tak jak każdy, chciałbym czuć się dobrze z samym sobą. Wszystko inne jest wtórne, a przynajmniej mniej znaczące.

Czy coś mnie wyróżnia?

Chyba tylko określone imię i nazwisko (chociaż jak sprawdzałem w internetowej wyszukiwarce, nie do końca), rysy twarzy, pieprzyk w określonym miejscu na ciele, blizna na kolanie, linie papilarne i może jeszcze kilka mało znaczących szczegółów. No i moje życie, wszystko to, co mnie w nim spotkało. Ono jest także tylko moje. Może właśnie najbardziej moje i tym samym najbardziej wyjątkowe we mnie – tak jak w każdym człowieku.

A na czym najbardziej mi zależy, co mnie motywuje? Zależy mi na zdobyciu uznania w oczach najbliższej rodziny oraz Boga. To jest „moja paczka” i…

… jednocześnie mój największy problem.

Jeżeli ktoś widzi siebie jako patriotę, często (oczywiście mam na myśli czasy pokoju) wystarczy, że będzie głośno powtarzał wzniosłe hasła o miłości do ojczyzny, kibicował polskim sportowcom, brał udział w uroczystościach, które same w sobie mogą być niezłą rozrywką – i czuje się spełniony. Trochę trudniej, gdy najważniejszą dla nas wspólnotą są współwyznawcy. Nie wystarczy wyznawać podobne wartości i słowami podkreślać miłość do Boga. Trzeba przynajmniej udawać pobożność, bo, jak wiemy, współczesny relatywizm poszedł tak daleko, że można prowadzić dość rozwiązłe życie, pod warunkiem iż robi się to w ukryciu. W przypadku niektórych wyznań wystarczy, że zbytnio się z tym nie będziemy afiszować, a na wspólnych spotkaniach będziemy się zachowywać „godnie”, nosić „odświętne” ubrania (stosowne do okoliczności) i łożyć hojne datki.

„Poświęcenie się” karierze

Wiele osób „poświęca się” karierze. W życiu zawodowym widzą realizację swoich potrzeb, swoich ambicji.

Ja też miałem taką pokusę. Przez wiele lat funkcjonowania jako szkoleniowiec przeprowadziłem setki różnego rodzaju prezentacji, szkoleń i wykładów. Na tych spotkaniach wysłuchało mnie wiele tysięcy ludzi. Czasami zdarzało się, że na jednej prezentacji przemawiałem do setek osób. Jednocześnie to, co robię, jest pożyteczne, ma pozytywny wpływ na innych. Można więc uznać, że bezpośrednio miałem szansę pomóc wielu osobom; nie chodzi o pomoc w sferze duchowej, ale o jak najbardziej materialne aspekty życia. 

Czy to jest dla mnie ważne?


Tak. Czy traktuję to jako niemałe osiągnięcie w dążeniu do bycia wartościowym, zasługującym na uznanie człowiekiem? Teraz już nie. Wiem, że to tylko moja praca. Taka sama jak każda inna. To mój zawód, mój chleb. Robię to przede wszystkim dlatego, aby utrzymać siebie, utrzymać swoją rodzinę. Moja zasługa sprowadza się do tego, że wybrałem akurat tę dziedzinę, a nie inną. A to przecież żadna zasługa. Co więcej, w dużej mierze był to czysty przypadek.

Czysta przyjemność

Na prezentacjach, wykładach i szkoleniach występuję jako ekspert. Pojawiam się tam w glorii i chwale wielkiego specjalisty. Inni mnie słuchają, niektórzy nawet podziwiają – jaki jestem mądry i jak się znam. Świadomość tego to oczywiście czysta przyjemność. Zaspokajanie potrzeby uznania w najbardziej bezpośredniej formie. Moja próżność jest wtedy tak łechtana, że aż... trudno to wyrazić słowami. Prowadząc wykład, widząc, jak mnie ludzie z uwagą słuchają, jak czasami klaszczą, to występuję w wyjątkowej roli. To bardzo przyjemne uczucie, o wiele przyjemniejsze niż nawet najbardziej wyszukana rozrywka czy błogi wypoczynek. To nie praca. A tym bardziej żadne poświęcenie. Kiedy doznaję tego szczególnie przyjemnego uczucia, wyobrażam sobie, w jakim stanie musi się znajdować osoba świadoma podziwu setek tysięcy, a czasami nawet milionów ludzi dla jej „poświęcenia”: dla dobra ludzkości, dla nauki, dla sztuki, dla ojczyzny. Wówczas nie mam wątpliwości co do tego, że nie może być mowy o jakimkolwiek poświęceniu się takiej osoby.

Na moje szczęście dzisiaj daleki jestem od ideologii, którą tak często się usprawiedliwiamy i którą ja także kiedyś się karmiłem – bo była dla mnie taka wygodna. W tym miejscu przypomniała mi się refleksja Elliota Aronsona: „Dla mnie jedną z najbardziej fascynujących cech istoty społecznej jest nasza wzruszająca potrzeba, żebyśmy mogli uważać się za ludzi dobrych i rozsądnych, i to, jak często potrzeba ta skłania nas do działań, które nie są ani dobre, ani rozsądne”. Podczas pracy tworzy się absolutnie nieprawdziwy, bo zaledwie cząstkowy obraz mojej osoby. Ja po prostu jestem fachowcem w danej dziedzinie. To drobna cząstka mojego życia. Taka najłatwiejsza. Dobrze się tego nauczyłem – i tyle.

Ja w każdym wymiarze

Jedynym wiarygodnym sprawdzianem tego, kim tak naprawdę jestem, jest ocena mojej osoby przez najbliższą rodzinę: moją żonę, moje dzieci, mamę i tatę. Tylko ich opinia ma dla mnie znaczenie. I to wcale nie dlatego, że oni są dla mnie o wiele ważniejsi od osób, którym pomagam jako ekspert i wszystkich innych. Wobec najbliższych jestem stuprocentowy. Tam (w roli eksperta) występuje mnie tylko pięć, może dziesięć procent. I to tych najłatwiejszych. A jako mąż, ojciec, syn jestem do końca. Jestem taki, jaki właśnie jestem. Bez żadnego liftingu. Bez żadnych pozorów, udawanek. Co więcej, jestem w prawie każdym fragmencie mojego życia, przede wszystkim w codzienności, która czasami jest taka paskudna i tak źle wpływa na człowieka. Jestem także w chwilach trudnych. Moja rodzina, to wszystko, co mnie i moich najbliższych spotyka – to całe moje życie. I właśnie dlatego tylko ich ocena mojej osoby ma dla mnie znaczenie. Z tego powodu bardzo krytycznie, a przynajmniej z dużym dystansem, patrzę na każde życie, w którym ktoś poświęcił się dla jakiejś idei – nawet najwspanialszej – kosztem najbliższej osoby lub najbliższych osób.

 

 
nieateista
O mnie nieateista

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo