krzysztofp89 krzysztofp89
220
BLOG

Stanisław Szczęsny Potocki by się uśmiał, czyli jak manipulować społeczeństwem.

krzysztofp89 krzysztofp89 Polityka Obserwuj notkę 0

Obecna sytuacja w Polsce daleko przypomina tę z XVIII wieku. Głęboki marazm, czy wręcz zapaść państwa polskiego w ciągu ostatnich ośmiu lat, porównać można tylko z dobą "zapustów" saskich za rządów drugiego z Wettynów. Brak istotnych reform, trwanie w miejscu, polityka tzw. ciepłej wody w kranie, to przecież obraz żywcem wyjęty z tego najgorszego okresu Polski szlacheckiej. Niechęć szlachty dla reform, maksymalny wyzysk chłopów, zbijanie fortun, w rezultacie doprowadziły do chorobliwego trwania szlachty w miejscu i ochrony jak śpiewał Jacek Kaczmarski swoich hetmańskich buław i biskupich pierścieni. Zupełnie jak dziś.

 

Lista przewinień III RP w ciągu ostatnich ośmiu lat jest długa. Zaczyna się demontażem przemysłu stoczniowego na rzecz Niemiec, podporządkowaniem gazowym Rosji, niespotykaną wcześniej listą afer. Miara upadku RP, która jak w soczewce pokazuje zgnicie państwa, jest prywatyzacja spółki Ciech S.A., którą państwo pozbyło się za bezcen na rzecz nieżyjącego J. Kulczyka, za cenę osobistych interesów polityków w sektorze energetycznym, jakie biznesmen planował na Ukrainie. Koteria, łapówki, kolesiostwo, tym stała przez osiem lat "Burylandia".

 

Zmiana jaka zaszła ostatnio na polskiej scenie politycznej, wywołała nerwowe ruchy wśród mediów głównego nurtu i środowisk lewej strony społeczeństwa. Oto po latach zastoju doszło do głosu skrzydło reformatorskie, które chce przebudować Polskę według swojej wizji. Niedawni rządzący, szafują teraz wielkimi hasłami "obrony demokracji" zagrożonej przez nowy obóz. Ludzie ci równie dobrze mogliby krzyczeć: "Precz z Czartoryskimi! Precz ze zmianą! Zachować demokrację szlachecką i liberum veto!" W obecnym układzie tym liberum veto, za które dadzą się porąbać jej obrońcy, jest walka o utrzymanie wpływów i stanowisk. Wściekłość jaką wywołały zmiany szefów służb specjalnych, wojewodów, zapowiedzi odpolitycznienia TVP, czy wreszcie Trybunału Konstytucyjnego, tylko potwierdzają tę tezę. W miesiąc od wyborów powstał Komitet Obrony Demokracji, istna, żywcem wyjęta z historii Targowica, której członkowie wycierają sobie gębę hasłami "zagrożenia demokracji", zupełnie jak ich poprzednicy 200 lat wcześniej. Założycielem i ojcem duchowym KOD, bynajmniej nie jest zatroskane społeczeństwo, lecz środowisko "Gazety Wyborczej", a wśród "obrońców" bryluje Jan Hartman.

 

Obecnie sytuacja w polskim parlamencie wcale nie odbiega wielce od realiów doby stanisławowskiej. Mamy obóz reformatorski – Zjednoczoną Prawicę i Kukiz'15, którzy choć nie wspólnie, to przejawiają idee naprawy, czy reformy państwa. Całą resztę tworzy obóz krzykaczy – obóz hetmański, chcący na emocjach społecznych powrócić do władzy lub zbić kapitał polityczny. Grzmi więc poseł, co to w czerwcu sam mówił, że trzeba złamać prawo, by "ulżyć" przyszłemu parlamentowi. Grzmią ławy krzykaczy "konstytucja", "precz z komuną", zapominając, że doradcą byłego prezydenta – przedstawiciela ich obozu, był sam gen. Jaruzelski.

 

I oto kolejne podobieństwo. Nowej Targowicy – KOD, nie wystarczy już wrzask i histeria. Pada hasło "Wyjdźmy na ulicę!", "obalmy rząd!", słowem "rokosz panowie szlachta!". W szaleńczym i nienawistnym amoku, "obrońcy" dążą do tego, o co jeszcze parę miesięcy wcześniej oskarżali obecnie rządzących. Kraj, społeczeństwo się nie liczy, ma zostać podburzone i wykorzystane w celu ochrony własnych interesów i koterii – mechanizm od wieków doskonale znany.

 

Społeczeństwo polskie, targane od dekady "wojną polsko-polską", podsycaną, a może i głównie kreowaną przez media stępiało i zobojętniało. Dawne hasła zagrzewające do oporu straciły na ostrości. Powróciła więc z dawna zapomniana retoryka straszenia społeczeństwa jakoby negatywnym odbiorem zmian w Polsce przez resztę Europy. Tak – być może kończy się właśnie epoka poklepywania nas po plecach. Tak – Polska nie jest krajem suwerennym. Tej suwerenności wyzbyła się traktatem lizbońskim na rzecz dyktatu brukselskiego, choć przy obecnym układzie sił winniśmy raczej nazwać je dyktatem berlińskim. Próba poluzowania dyktatu brukselskiego, samodzielności i twardego wyrażania własnego stanowiska przez Polskę, jak i szerzej całego naszego regionu skonsolidowanego ponownie w Grupie Wyszehradzkiej, wywołuje na salonach europejskich co najmniej zniesmaczenie. Nie w smak jest to mediom, których właścicielem jest nasz zachodni sąsiad. Nie w smak jest dawnej władzy, która za cenę uległości zapewnić sobie miała intratne stanowiska w strukturach europejskich. Ten strach Europy przed utratą wpływów w Polsce stronnictwa bezrefleksyjnie godzącego się na wszystko, sprawił, że w ostatnich dniach dyskutowano nawet o możliwości debaty o Polsce w Parlamencie Europejskim. Skojarzenia są jak najgorsze. Rozumiem, że komisja raczy zarekomendować nam odpowiednie zmiany. Może nowego premiera? (a jak to nie pomoże to... rozbiory?).

 

Polskie społeczeństwo jest tak dalece nie doinformowane i zmanipulowane, że gotowe jest uwieść się Targowicy i wyprowadzić na ulicę. To byłby scenariusz najgorszy z możliwych. Dzisiejsze sztucznie kreowane "oburzenie" społeczeństwa, która ma znieść te "rządy faszystowskie", musi postawić pytanie. Gdzie byli obrońcy demokracji w czasie afer rządowych? Gdzie byli obrońcy Trybunału w czerwcu? Czemu nie protestowano przy nocnych zmianach dotyczących OFE, wieku emerytalnego itd.? I jeśli by się przypatrzyć członkom Komitetu Obrony Demokracji, to zobaczymy tam nie strapionych obywateli, ale działaczy politycznych związanych z PO i Nowoczesna.pl. To wszystko już widzieliśmy. Mechanizm wysyłania swoich działaczy, którzy mieli odgrywać "oburzone społeczeństwo", namiętne potem pokazywane w telewizji, realizowany był wobec obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Dziś tak samo próbuje się wmówić społeczeństwu, że oto protestują całe rzesze ludzi w obronie demokracji.

 

Bo nie o trybunał, nie o demokrację tu chodzi, a tylko, o zachowanie dawnych wpływów, dawnej władzy. Targowica chce to zrobić rękami społeczeństwa, wykorzystać je niczym magnateria swoją klientelę. Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy – chciałoby się powtórzyć. Zadaniem społeczeństwa obywatelskiego jest patrzeć władzy na ręce – to prawda, ale jeszcze ważniejsze jest nie dać się wodzić za nos jak dziecko, nie dać się napuszczać wzajemnie na siebie. A nawoływania ze strony komitetu pikiet przed domem prezesa PiS, jego spalenia, czy wreszcie jak napisał jeden z założycieli komitetu zastrzelenie Jarosława Kaczyńskiego jeśli będzie to konieczne, sprawia, że o demokratyczności nie może być mowy. Widzę raczej pracę dla prokuratury i psychiatry.  

 

K.P.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka