Lech Wałęsa uczynił w swoim życiu kilka rzeczy, których mu Naród Polski nigdy nie wybaczy.
Obalił mianowicie komunizm (lub stał się tego obalenia symbolem), został pierwszym prezydentem niepodległej Polski, zdobył (jak sam twierdzi w imieniu ruchu Solidarność) pokojową nagrodę Nobla i zarobił 1mln dolarów za prawa do filmu, który nigdy nie powstał.
Przy tym pozostał cały czas prostym człowiekiem – robotnikiem ze stoczni. Nie sfałszował danych o swoim wykształceniu, nie kupił dyplomu, nie prezentował się w mediach jako członek elity, który konferuje sobie jak równy z równym z wierchuszką europejską w Davos czy innym ONZ-cie.
Ponadto (o tempora, o mores!) prezentował na zewnątrz wielkie samozadowolenie ze swojej sytuacji i osiągnięć. I tego ostatniego chyba najbardziej nie będziemy mu w stanie wybaczyć.
Bo jak temu prostakowi mogło się tak powieść, podczas kiedy my: wykształceni, oczytani, bojowo do komuny nastawieni prawdziwi Polacy dalej siedzimy w swoim grajdole i nic się nam nie układa? To niewybaczalne! Toż to na pewno spisek wrogich sił za tym stał. Agenci SB i CIA ramię w ramię na piedestał go wynieśli, przez płot przerzucili, w miliony zaopatrzyli.
A czym jego zasługi przy naszych?
Ot postawił się niedźwiedziowi, kiedy ten miał jeszcze kły by kąsać śmiertelnie.