wislawus wislawus
549
BLOG

Matematyka nieznana od początku

wislawus wislawus Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Po napisaniu poprzedniej notki o zerach zająłem się zerami na poważnie.  Oprócz tej pierwszej napisałem sześć kolejnych notek, ale żadnej nie mogę opublikować. Gdy staram się opisać zera w samej matematyce, to występują luki,  ciągle brak klamry spinającej, brak uzasadnienia w logicznym ciągu zdarzeń, następstw, wyników.

Gdy chcę zachować porządek, kolejność następstw i wyników, to zbyt daleko uciekam od matematyki, w dół, w hierarchii dziedzin, w geometrię, a nawet w genezę.  Tam, w genezie, tkwi początek. I do tego początku trzeba dojść. Inaczej, ciągle będzie brakować tej spinającej klamry, którą  jest początek.

 Od miejsca w którym jestem, czyli, zer w matematyce, do początku oświaty, można dojść na kilka sposobów: do początku matematyki, przez geometrię, do końca genezy, a następnie zmierzać do początków genezy. Potem „nawrotka” i po kolei, już w oparciu o genezę, przejść do podstaw geometrii, następnie do matematyki, fizyki, itd. 

Albo też, od tego miejsca, czyli zer, przejść do początku matematyki, i bazując na tym, od razu przejść do początku genezy i już od tego początku iść po kolejnych dziedzinach oświaty, aż po filozofię. 

Można też zacząć od filozofii, czyli dziedziny najwyżej usytuowanej w hierarchii dziedzin, i schodzić w kolejności w dół, aż do genezy.

Wybrałem drugi sposób i spróbuję dojść, w tej notce, do początku matematyki.  Jeśli się uda, to w nastepnej znajdziemy się u podstaw matematyki, czyli w Genezie Wszystkiego.

Jeszcze zanim przystąpię do meritum, to zauważę, że są dwie opinie mówiące o początkach matematyki.  Jedna, ta ogólnie obowiązująca, uznana, twierdzi, że matematykę wynalazł człowiek. Wynalazł, w sensie, że ją stworzył od podstaw i tworzy ją nadal. Wynalazł, ponieważ w pewnym okresie rozwoju człowieczeństwa zaistniała w człowieku taka potrzeba, konieczność. Człowiek chciał wiedzieć więcej, lepiej rozumieć, wprowadzać porządki, a matematyka mu w tym pomagała, była bardzo przydatna.  Wobec tego człowiek, człowieczeństwo pracowało usilnie nad rozwojem matematyki i doszło do czego doszło i zrozumiało to, co zrozumiało.

Druga opinia, której jestem zwolennikiem, którą tworzę, którą współtworzę, twierdzi, że matematyka była dużo wcześniej niż na Ziemi pojawił się pierwszy człowiek, dużo wcześniej niż pojawiła się na firmamencie niebieskim Ziemia, a nawet dużo wcześniej niż w Wieloświecie pojawił się jeden z jego światów, Wszechświat (słusznie jeden z Salonowców zauważył, że „Wszechpolacy, to nie wszyscy Polacy”, zatem jeden Wszechświat, to nie Wszystkie Światy Wieloświata, Dwunastoświata.

Nawet, zakładając błędnie, że Wszechświat powstał jako pierwszy i jedyny Świat, to powstał JEDEN WSZECHŚWIAT.

A JEDEN, to wartość matematyczna, niezależnie od tego, czy człowiek o tym wiedział, wie, miał pojęcie, czy nie.  Czyli, matematyka narodziła się co najmniej wraz z Wszechświatem.  Moim zdaniem, narodziła się dużo wcześniej, przed Wszechświatem, wraz z narodzeniem się pierwszej cząstki elementarnej pierwszego świata Wieloświata, czyli wraz narodzeniem pierwszej, elementarnej cząsteczki Wszystkiego.  Natomiast człowiek zaczął ją odkrywać, poznawać i przysposabiać sobie, uczyć się jej, poznawać ją w momencie, gdy człowieczeństwo do tego dojrzało, gdy dojrzało umysłowo na drodze własnej ewolucji, która następowała, z pokolenia na pokolenie. Konstatując: Matematyka którą zna rozumie i używa Człowieczeństwo, to tylko niewielka, "ciupeńka" część matematyki powszechnej, całej.

Wiele z matematyki człowiek poznał, wiele dobrze i prawidłowo zrozumiał, w wielu miejscach dobrze ją poukładał i z niej, w powiązaniu z innymi dziedzinami, nauczył się, nieźle, korzystać.  Ale, w wielu miejscach, człowiek źle zrozumiał matematykę niezgodnie z tym, co ona opisuje, błędnie ją sobie poukładał, źle zdefiniował niektóre pojęcia i źle pogrupował jej zbiory, ponieważ nie do końca człowiek zdaje sobie sprawę czym matematyka jest, jakie zadanie spełnia, co odzwierciedla, po co jest, komu, czemu służy. I, niestety, ale, całe pokolenia, wyrosły na tej, nie do końca dobrze poukładanej matematyce.  Oni tak do niej przywykli, tak święcie i dogmatycznie są przekonani o jej nieomylności doskonałości, świetności, że nie tylko nie chcą, ale nie wyobrażają sobie w niej żadnych centralnych, na poziomie podstawowym zmian, ponieważ te zmiany obnażyłyby ich, słabość, podważyły autorytet.

Wraz z tymi błędami, zaistniałymi już na początku, stale pogłębianymi, brnie matematyka w nieznane, w zawiłości, krętactwa, „bajery”, nazywane dla niepoznaki abstrakcją, teorią, czymś, w tym stylu. Tworzy przy tym terminy, nazwy, kombinacje, których nawet żaden poeta, ba,  żaden artysta, ani filozof nie jest w stanie sobie wyobrazić, a co dopiero wymyślić.  Mimo to, mimo wielu niedorzeczności które matematyka, tak skonstruowana i zdogmatyzowana tworzy, umysłami i rękami matematyków, to ma ona ambicje  być dziedziną ponad innymi dziedzinami  i  je  cenzurować, a nawet, weryfikować.  Niektórzy uważają, że jak jest równanie, to jest rzeczywistość, przestrzeń, wymiar które mu odpowiadają, a jak go nie ma, to i rzeczywistości, przestrzeni, wymiaru nie ma. A to nie do końca jest tak.

Faktycznie tak jest, że matematyka odzwierciedla Wszystko, każdą przestrzeń, każdy byt, każde działanie każdej cząsteczki. Ale pod jednym warunkiem: że matematyk rozumie Wszystko i jego podział, a matematyka, ale nie Wszystkiego, tylko ta, którą poukładał sobie człowiek, jest kompatybilna z matematyką po wszech ną (po wszech światową), czyli matematyką Wszystkiego.

Gdy matematyka, taka jak ją rozumie i poukładał sobie człowiek (źle, błędnie) staje się wykładnikiem, wskaźnikiem, cenzurą i   wyrocznią, to ona prowadzi człowieka, Człowieczeństwo, Wszystko, do Niczego, czyli do upadku, do zaniku.

Oczywiście jest też matematyka, zwykła, normalna, użyteczna, prawdziwa, praktyczna, odzwierciedlająca, dużo, w najdrobniejszych szczegółach, precyzyjna, adekwatna, konkretna ścisła. Istnieje tu pewna prawidłowość:

Im niższy poziom życia odzwierciedla matematyka, im bliższa jest codzienności, normalności, rzeczywistości, tym bardziej dokładna, konkretna, użyteczna. Im dalej od życia, im bardziej oderwana od codzienności, realu, rzeczywistości, tym bardziej udziwniona, nienaturalna, daleka, obca, teoretyczna,  jakby poszukująca w Wszystkim czegoś nadzwyczajnego, dziwnego, nienaturalnego, obcego, niezrozumiałego.  A przecież Wszystko takie udziwnione, dalekie, obce, nienaturalne, nierzeczywiste, nie jest. Wszystko jest proste, jak pierwotna, pierwsza, na początku poznawana przez człowieka, matematyka.

Wystarczy zrozumieć Wszystko: Jego podziały, zależności, związki, pochodzenie i uwarunkowania. Wtedy zrozumie się matematykę, jej podziały, zbiory, działania, uwarunkowania. W tym celu należy wrócić do początku, czyli do podstaw. Dlatego, stawiam pytanie zasadnicze:

Co było początkiem matematyki,  nie tej odkrywanej przez człowieka z pokolenia na pokolenie, ale tej matematyki uniwersalnej powszechnej, ponad wszech światowej: matematyki Wszystkiego, czyli, matematyki każdego bytu, od minimum, do maksimum?

Inaczej, można by to pytanie sformułować tak:

Bez czego matematyka powszechna, nie byłaby matematyką, bez czego by nie istniała, jako odrębna dziedzina oświaty?

To są pytania na które można i powinno się odpowiedzieć jednym, prostym, zdaniem.

Jednym, prostym zdaniem, ponieważ matematyka jest jedna, i dobrze poukładana, nie jest zbyt skomplikowana.

N. Rz.  107

 

wislawus
O mnie wislawus

PRAWDA JEST TYLKO JEDNA, DLATEGO JEST PRAWDZIWA. TAJEMNICA WSZELKIEGO STWORZENIA: NICZYJ NIKT NICZYM Z NICZEGO, CZYLI Z IMIENIA, MIENIA, MIANA SWEGO, KTÓRYMI SĄ, ON SAM, NICOŚĆ I NIC, STWORZYŁ WSZYSTKO.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie