Wolność słowa oraz poszanowanie wszystkich świętości (metaforycznie pisząc) to dwie rzeczy, które bardzo ciężko pogodzić.
Zajadając przed komputerem bułkę z nutellą robiłem szybką prasówkę, gdy nagle oczom moim na popularnym portalu ukazał się zachęcający nagłówek: "TVP2 przeprasza za kontrowersyjny kabaret". Klik. Czytanko. Klik. Google. Znów klik lub dwa, parę minut śmiechu i już wszystko wiem.
Obejrzałem sobie fragment, o który tyle szumu i jakoś nie jestem pod wrażeniem. Humor prosty, momentami może i ostry lub „hardkorowy” jak to się teraz mówi. Ale żeby tak zaraz się skarżyć do różnych instytucji? Chyba nie ma o co kotów drzeć. Choć nie jestem człowiekiem silnej wiary a moja obecność w kościele przez małe k jest ostatnio sporadyczna, to jednak szanuję wartości, które Kościół przez duże K reprezentuje. Mam też duży szacunek to stanowiska Papieża, gdyż niewątpliwie jest to ciężki kawałek chleba. Niemniej jednak kabaret przypomniał mi, że ten człowiek, tam w Watykanie to tylko człowiek. Potrafi być tak silny jak tylko potrafi być człowiek i tak słaby jak tylko człowiek być potrafi. Może trochę za dużo filozofii dorabiam do w sumie prostego skeczu, ale w sumie mówi on prawdę i to nie jedną. W prosty, brutalny i trochę wulgarny sposób. Ale jednak prawdę.
Jak czytam w artykule dyrekcja TVP2 przeprasza swoich widzów za wszelką urazę, której ci mogli doznać. Biorąc pod uwagę fakt, że program wywołał kontrowersje, a także wzbudził formalną reakcję kilku posłów reakcja telewizji jest jak najbardziej słuszna. Każdy człowiek ma inne poczucie humoru, każdy inaczej postrzega świat oraz to co w tym świecie można przerobić na materiał do kabaretu a czego już dotykać nie wypada. Ok.
Całkowicie jednak nie zgadzam się z sugestiami posłów, że należy podjąć jakieś kroki prewencyjne. Cytując Andrzeja Jaworskiego:
„Cieszę się, że dyrekcja TVP2 po raz kolejny przeprasza, ale jest pytanie: czy coś za tym pójdzie? I czy możemy mieć pewność, że nie spotkamy się z następnymi przejawami wyszydzania jakiejś grupy religijnej i społecznej? Ktoś powinien ponieść konsekwencje”
„Nie może być cenzury, ale musimy dążyć do tego, aby zachowywać pewną przyzwoitość w programach tworzonych i emitowanych także za publiczne pieniądze”
Teraz za Wikipedią: „Satyra – gatunek literacki (…) ośmiesza i piętnuje ukazywane w niej zjawiska, obyczaje, politykę, stosunki społeczne.”
Jak wspomniałem na początku tego wpisu – wolność słowa i „przyzwoitość” rzadko idą w parze. Tak na dobrą sprawę, każde nasze słowo wypowiedziane do kogokolwiek na dowolny temat może zostać uznane za obraźliwe, szydercze, raniące. Podkreśla się od czasu do czasu, że nasi przodkowie walczyli o to abyśmy mogli mówić co myślimy, a nie mówili tylko to co „przyzwoitka” każe nam myśleć. A właśnie taką „przyzwoitkę”, dawniej noszącą imię „cenzura” pan poseł Jaworski proponuje.
Na co dzień zdarza mi się oglądać takie pozycje z amerykańskiej telewizji jak Family Guy. Serial, który nie zna litości, nie uznaje żadnych świętości, a mimo to leci, i leci i jakoś nikomu nie przeszkadza, że pokazuje niekiedy brutalnie prawdę o świecie, w którym przyszło nam żyć. Świecie, w którym na nikogo nie wolno powiedzieć złego słowa To przecież nie wypada, to niepoprawne politycznie, to może kogoś urazić. A są powody by coś temu i owemu powiedzieć. I mimo tego, że raz po raz pojawiają się słowa oburzenia po kolejnych odcinkach, to jakoś ludzie z tym żyją. Przyjmują to na klatę. Korzystając ze swojej wolności słowa wyrażają swoje oburzenie i tak to się kręci.
Każdy ma inne granice. Choć nie słyszę, aby właściwe środowiska oburzały się na wyśmiany w tym skeczu tryb życia niektórych starszych ludzi (okienko na świat), podejście Kościoła do nowych idei w dawnych czasach (stos), tandetne sztuczki niektórych celebrytów (podarcie Biblii), fanatyzm religijny, płytki konsumpcyjny tryb życia (galerie handlowe), czy w sprawie „trotylu w Rzeczpospolitej”, które to tematy zostały również poruszone i wyśmiane w omawianym skeczu.
Każdy ma inne granice.