Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
263
BLOG

Bez miażdżenia sukcesem.

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 0

Na wstępie od razu zadeklaruję: Nie zgadzam się z tezą notki autorstwa Zbyszka jakoby "PiS odniósł miazdżące zwycięstwo" w niedzielnej elekcji. Zbyszek w swej notce zamiescił garść argumentów na poparcie swojej tezy, ja jednak postanowiłem bazować na liczbach, a mówią one jasno: Prawo i Sprawiedliwośc w wyborach parlamentarnych roku 2011 otrzymalo o prawie milion głosów mniej niż cztery lata wczesniej (4 295 016 wobec 5 183 477). Nie jest to więc wynik miażdżący, nie mozna go też nazwać dobrym, zwłaszcza że i PO otrzymała w niedzielnych wyborach mniej glosów niż cztery lata wczesniej i to ponad milion mniej.

PiS odniósł jednak pewien sukces: Pozostał liczącą się partią opozycyjną w parlamencie. Jest to sukces o tyle znaczący, ze były podstawy do tego by przypuszczać, że partia Jarosława Kaczyńskiego nieznacznie te wybory wygra co dopiero było by kłopotem dla ugrupowania. jak bowiem pisałem w marcu tego roku PiS nie powinien w ogóle starać się o wyborcze zwycięstwo dopóki nie będzie przesłanek wskazujących na to, że może on uzyskać wynik dający mu co najmniej 231 mandatów w sejmie a co za tym idzie możliwość sformowania większościowego rządu. W mojej ocenie sytuacji jest to bowiem wymóg absolutny do sprawnego rządzenia na pozornie rozdrobnionej, ale faktycznie maksymalnie spolaryzowanej i zabetonowanej na amen polskiej scenie politycznej. Bo niby mamy dziś w parlamencie pięć ugrupowań wobec czterech w poprzedniej kadencji (dla mnie idealnie byłoby, gdyby były tylko trzy: PO, PiS i SLD dlatego pisałem wczesniej o konieczności wyoutowania PSL a docelowo dwa - SLD i PiS jako naturalni adwersarze) ale stało się inaczej, inna sprawa, że róznica jest czysto kosmetyczna bo PO, PSL, RPP i SLD to faktycznie jedynie różne macki tego samego cefalopoda które zdobyły łacznie 70% głosów podczas, gdy jedyny realnie opozycyjny PiS - niecałe 30%. Macki pełniące role partii rządzącej i satelitów - kandydatów na koalicjantów robiących tłok, szum w interesie i dających wyborcom złudne poczucie możliwości wyboru. Co by sie zatem stało, gdyby wyniki PiS i PO były odwrotne? Gdyby to PiS uzyskał 40% a PO 30%?

Chyba nietrudno się domyslić mając w pamięci kadencję 2005-07. a nawet gorzej, bo z kim PiS miałby zawiązać koalicję? Z SLD? Z PSL? Z Palikotem?

Co zatem robić?

Po prostu czekac na swój czas. Bo czas PiS - i powtarzam to do znudzenia - jeszcze nie nadszedł ale pod czas ów położone sa bardzo mocne podwaliny krótkiej kadencji 05-07 która - co także uparcie powtarzam - nie mogła zdemontowac postkomunistycznego "nowego porządku III RP" ale mogła, i zrobiła to doskonale, ów porządek obnażyc i pokazac go w całej okazałości wszystkim tym, którzy chcieli patrzeć. Wiele to dało opcji niepodleglościowej, której poparcie od czasów Ruchu Odbudowy Polski i Porozumienia Centrum rosło z wartości w granicach błędu statystycznego do poziomu 26% w roku 2005 (około 3 milionów głosów) a 5 milionów głosów dwa lata później.

Czego potrzebuje PiS aby REALNIE wygrać i zacząć samodzielnie rządzić?

Tego samego, co miała w październiku 2007 Platforma - psychozy. Tylko tyle. Musi poczekać na sprzyjający czas i wtedy przeprowadzić zdecydowana, miazdżąca kampanię wyborczą. O grupę docelową takiej kampanii jestem spokojny - ludzie może nie znają się na polityce ale potrafią liczyć, zwłaszcza swoje pieniądze. To wystarczy. Deficyt budżetowy jaki zafundowała krajowi koalicja PO-PSL i długi na konsumpcję ponad stan same się nie popłacą.

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka