Zapachniało strajkiem we flagowym polskim przedsiębiorstwie państwowym, odnoszącym ostatnio szeroko nagłaśniane sukcesy, PLL LOT.
Prezes firmy, Rafał Milczarski zabrał publicznie głos w tej sprawie i twardo oświadczył, że zapowiadany strajk uważa za nielegalny. Wspomniał też, że LOT procesuje się się z załogą w sprawach pracowniczych, a strajk ma jakiś związek z postępowaniami sądowymi.
Pani Monika Żelazik, przedstawicielka organizatora strajku, ZZ Personelu Pokładowego i Lotniczego, oświadczyła za to, że ów związek zawodowy prowadzi od trzech lat bezskuteczne negocjacje płacowe z zarządem LOT-u.
Gdyby LOT był spółką giełdową, to obie informacje – o grupowych sporach sądowych i negocjacjach zarządu z pracownikami – byłyby obowiązkowo ogłaszane przez zarząd z chwilą zaistnienia, a stan zaawansowania rozstrzygnięć musiałby być ogłaszany w corocznych sprawozdaniach giełdowych.
Takie fakty mają wpływ na decyzje inwestorów (akcjonariuszy) i powodują spadek wartości rynkowej przedsiębiorstwa (obniżkę cen akcji). Z kolei w biuletynach giełdowych pojawiają się ogłoszenia zarządów firm o skutecznym zakończeniu negocjacji z pracownikami i rozstrzygnięciach sporów sądowych – te podnoszą wartość spółki (akcje idą w górę).
LOT nie jest spółką giełdową, a bodaj 98% akcji należy do skarbu państwa - co oznacza, że prezes nie musi się tym przejmować.
Nie ma dla tej firmy żadnego obiektywnego czynnika oceniającego stan relacji między pracownikami (tzw. zasobem ludzkim) a zarządem, jest tylko akceptacja (lub jej brak) dla polityki zarządu LOT-u w tej sferze przedsiębiorstwa - ze strony właściciela (czytaj skarbu państwa, czyli konkretnie rządu).
Widać rząd wspiera twarde stanowisko zarządu LOT-u w omawianym sporze - co raczej nie dziwi, bo personel latający LOT-u to tylko 600 pilotów i 1000 stewardess, a więc żaden liczący się elektorat, z którego roszczeniami płacowymi warto się liczyć (co innego np. górnicy).
Ktoś powie, że spory zarządu z pracownikami rozstrzyga sąd - więc po co strajk.
Bieda w tym, że sąd rozpatruje poszczególne konkretne pozwy na gruncie prawa, ale nie zajmie się czymś takim jak ogólna, perspektywiczna polityka przedsiębiorstwa w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi. Tutaj jedyną formą wpływu załogi na zarząd są negocjacje, a jeżeli te są przez zarząd lekceważone, pozostaje strajk.
Głosy typu "jak im się nie podoba, to niech szukają innej roboty" są przejawem pogardy dla ludzi, niczym więcej. Relacje pracowników z firmą to nie tylko umowa o pracę, wykonywanie uzgodnionej pracy i pobranie umownego wynagrodzenie.
Funkcjonują też czynniki subiektywne, korzystne dla firmy - gdy pracownicy lubią charakter swojej pracy i utożsamiają się z firmą. Z reguły - w otwartej gospodarce - takie postawy są przez pracodawców cenione i wynagradzane.
W PLL LOT mamy sytuację odwrotną - lubisz swoją pracę, jesteś z niej dumny, utożsamiasz się z firmą - to lataj w LOT za ochłapy, frajerze.