Ostatnio większość z oburzeniem komentuje nadużycia naszej władzy: a to ktoś wziął nienależne diety, a to ryczałt za samochodów, a to wyjechał w delegację na otwarcie konsulatu św. Mikołaja. Tylko winni uważają, że są niewinni, bo przecież taka jest praktyka, wszyscy tak robią. I wczoraj naszła mnie refleksja, że może mają rację? Gdy wsiadałem do autobusu młoda wysiadająca osoba chciała podać mi bilet, abym nie musiał kasować swojego. Biletu nie wziąłem, ale miałem wrażenie, że taki "wielorazowy" bilet to pewna rutyna w MPK. I zaczynam rozumieć tłumaczenia naszych wysoko postawionych podróżników: skoro społeczeństwo nadużywa środków komunikacji miejskiej to oni mogą ryczałtu na samochody...